KRAKÓW WOLNY OD ZARAZY
W sobotę 12 kwietnia odbyła się w Krakowie demonstracja pod hasłem "Agenci KGB precz z Krakowa!". Był to protest Ligi Republikańskiej przeciw odbywającemu się w Krakowie Forum Socjaldemokratycznemu Europy Środkowo-Wschodniej i pobytowi w naszym mieście Oleksego i jego towarzyszy. O demonstracji informowały setki plakatów rozlepianych przez Ligę od tygodnia. Mimo, że wiele z nich było nocami zdzieranych przez "nieznanych sprawców" trudno było przejejść przez centrum miasta nie natykając się na podobiznę nadętego towarzysza O. Mimo fatalnej pogody na Rynek Główny o godzinie 14 przyszło ponad sto osób. Po krótkim wiecu zgromadzeni, wśród gęsto padającego mokrego śniegu i silnego wiatru, z antybolszwieckimi hasłami na ustach, udali się na al. Słowackiego, pod budynek SdRP. Tam skandując "Kraków wolny od zarazy", "SLD-KGB " itp. obrzucono budynek jajami i petardami. Mimo bojowej atmosfery komitet nie został podpalony, ani nie została wybita żadna szyba. Nie doszło też do drastycznej konfrontacji z broniącymi dostępu do weśjcia siłami policyjnymi. Oprócz Ligi w demonstracji można było zauważyć transparenty NZS, FM ROP, Młodzieży Wszechpolskiej i innych organizacji. Uczestniczyła też delegacja Organizacji Studentów Laotańskich walczących o wyzwolenie swojego kraju spod okupacji komunistycznego Wietnamu.
SdRP jako organizator Forum w ostatniej chwili przeniosła miejsce obrad z hotelu "Piast" do kopalni soli w Wieliczce. Program i cel imprezy był utrzymywany w ścisłej tajemnicy, a zaproszenie na końcową konferencję prasową otrzymali dziennikarze tylko z czterech redeakcji. Te wielkie środki ostrożnoci spowodował podobno lęk przed Ligą !!!
POLICJA W WIELICZCE NIE LUBI LIGI
Tego samego dnia po południu grupa działaczy LR udała się do Wieliczki, aby tam przed wjazdem do kopalni oczekiwać na tow.O i jego kolegów. Po przybyciu na miejsce i rozwinięciu firmowego transparentu, protestujacych otoczyła grupa policjantów nie pozwalając na wyjście poza kordon w żadną ze stron. Był to chyba pierwszy przypadek w historii policyjnych represji internowania osób na chodniku! Podczas próby opuszczenia miejsca przez jednego z protestujących doszło do przepychanki, i uszkodzenia mu aparatu fotograficznego. Policjanci (jak zwykle...) mieli pochowane identyfikatory i nie chcieli podawać nazwisk ani numerów służbowych. Po długich żądaniach numer takowy przedstawił dopiero dowodzący akcją. Niestety nie chciał on wyjaśnić dlaczego ograniczono wolność członkom Ligi spokojnie stojącym na chodniku. Kiedy kilku osobom fortelem udało się uciec z miejsca "internowania" jedną z nich - Wojciecha Polaczka zatrzymali ubrani na czarno funkcjonariusze (BOR?). Rzucono go na mur i obszukano.
W tym czasie Oleksyi inni towarzysze wzięli przykład z niedawnej wizyty Kwaśniewskiego w tym samym miejscu i wjechali na teren kopalni tylną bramą...
Demonstrujący udali się na komisariat w Wieliczce aby dowiedzieć się o los zatrzymanego kolegi. Część z nich czekała w przedsionku budynku, część wróciła pod bramę kopalni. Większość osób - zarówno ci na komisariacie jak i koło kopalni - została zatrzymana w celu złożenia zeznań w związku z wcześniejszą demonstracją i zniszczeniem fasady budynku SdRP (!). Policja zagroziła złożeniem doniesienia do kolegium ds. wykroczeń z zarzutem udziału w nielegalnej demonstracji, a W. Polaczkowi dodatkowo zarzucono "podeptanie narcyza" jednej z mieszkanek Wieliczki (sic!). Wszyscy zatrzymani - łącznie 13 osób - odmówili składania zeznań. Po kilku godzinach, późnym wieczorem zostali zwolnieni. Akcją izolowania i przesłuchiwania członków Ligi Republikańskiej dowodził, przybyły specjalnie w tym celu z Krakowa, komisarz Golonka.
GADZINIE JAJA
W niedzielę 13 kwietnia w krakowskim lewicowym klubie "Kuźnica" przy ulicy Miodowej miało się odbyć spotkanie sympatyków Ruchu Niezależnej Inicjatywy Europejskiej. Oprócz sympatyków do Kuźnicy przed południem przybyła liczna grupa Ligi i inni przeciwnicy Urbana. Po kilkunastu minutach słownych utarczek członkowie Ligi rozrzucili ulotki i obrzucili zgniłymi (specjalnie od miesiąca "hodowanymi" na kaloryferze) jajami Piotra Gadzinowskiego, lidera Ruchu NIE, a zarazem zastępcę redaktora naczelnego tygodnika "NIE". Podczas gdy Liga skandowała "precz z Urbanem" kilku starszych, lecz krewkich, urbanoidów obu płci zaatakowało rękami a następnie krzesłami członków Ligi. Kiedy w ogólnym zamieszaniu i tumulcie Liga opuszczała salę ktoś odpalił świecę dymną. Ociekający śmierdzącą mazią Gadzinowski chował się za krzesłem. Do spowitego gęstym dymem klubu miłośnicy Urbana wezwali straż pożarną i policję, której zgłosili wiadomość o napadzie (!).
KTO SIĘ BOI LIGI?