Subterania znajduje sie miedzy przeslami, ktore utrzymuja
w powietrzu jezdnie autostrady A40(M) prowadzacej przez zachodni Londyn,
w bezposrednim sasiedztwie popularnego i czesto odwiedzanego przez turystow
Portobello Road
Market.
Jest to jeden z mniejszych klubow. Sala moze pomiescic okolo trzysta osob.Klub
ma ksztalt kola. Na jednej z jego cieciw, naprzeciw wejscia, znajduje sie
nieduza scena a po jej lewej stronie bogato zaopatrzony barek. Jest jeszcze
pietro, z ktorego widac jak bawia sie fani a ''ciekawscy'' moga stanac
tak, ze znajda sie z boku sceny i beda mieli mozliwosc ogladania koncertu
od kulis.
Pierwszym zespolem, ktory wystepowal w ten goracy, czwartkowy wieczor
byl Audioweb. Grupa niezbyt jeszcze znana w Anglii. Ich debiutancki
singiel mial sie ukazac we wrzesniu. Audioweb maja dosyc tradycyjny sklad-
wokal, gitara, bas, perkusja. Od czasu do czasu pojawiaja sie klawisze
z komputera. Tradycyjne jest takze to co graja. Typowa muzyka brytyjska,
wykonywana przez wiele zespolow zwiazanych z wytworniami niezalaznymi.
Duzo przesterowanej gitary, melodyjna linia wokalna, troche rytmow raegge.
Zaskakujace jest brzmienie glosu wokalisty. Dlaczego ? Frontman jest
najprawdziwszym murzynem, ale jego sposob spiewania bardzo przypomina Liama
Gallaghera z Oasis. Natomiast okragly brzuszek i reszta jego fizjonomii
bardziej pasowalaby do zespolu akompaniujacego Johnowi
Lee Hookerowi niz do grupy grajacej rocka.
Na dobra sprawe nie mozna powiedziec nic zlego o wystepie Audioweb.
Grali rowno, byli dobrze naglosnieni, w ciagu czterdziestu minut zagrali
nawet kilka potencjalnych przebojow. Ale to chyba za malo, zeby sie wyroznic
sposrod setek podobnie grajacych zespolow. Przecietnosc. Potwierdzeniem
byla reakcja publicznosci. Otoz najwiekszy entuzjazm wzbudzil utwor znany
z repertuaru The
Clash Audioweb wzbogacony raggowymi (!) recytacjami wokalisty.
Po dwudziestominutowej przerwie zaczal sie koncert EMF. Najpierw
na wyszedl perkusista Mark Decloedt. Po kilku taktach jednostajnego moocnego,
walenia w bebny na scene wpadla reszta zespolu. Nie mozna tego nazwac inaczej.
Po statycznym wystepie Audioweb wydawalo sie, ze muzycy EMF
od razu na wstepie polamia gitary, wysadza w powietrze wzmacniacze lub
rozbija w drzazgi perkusje.
Jednak po kilku sekundach chaosu wszyscy rozpoznali pierwszy
utwor. To byl jeden z ich najwiekszych przebojow- I Believe. Zaczela sie
zabawa. Energia tryskajaca z EMF udzielila sie publicznosci. Wszyscy zaczeli
tanczyc, spiewac a niektorzy skakac ze sceny.
|
Dalej uslyszelismy nastepne dobrze znane piosenki z LP Stigma
- They're Here, Getting Through i pierwszego Schubert Dip - Lies. Chwila
odpoczynku przy Bring Me Down (wokalista James Atkin zagral tu kilka akordow
na gitarze) i znowu szalenstwo. Najwiekszy dotychczas przeboj Unbelivieble.
W Anglii doszedl do 3 miejsca Top 10, w USA w lutym 1991 byl numerem jeden.
Najwieksze brawa za wykonanie tej piosenki zebral ... dzieciak (plec trudna
do ustalenia) w wieku okolo trzech-czterech lat. Spiewal slowa refrenu
I'm unbelivieble.
W trakcie koncertu drobne klopoty mial Derry Browson grajacy na instrumentach
klawiszowych. W zasadzie bardziej adekwatne byloby stwierdzenie grajacy
na instrumentach fruwajacych. Bowiem jego klawiszowy sampler co chwile
ladowal na scenie podczas wykonywanych przez muzyka skokow i cholubcow.
Nie wytrzymal jednak obciazenia podczas tzw.przewrotu w przod jaki wykonal
opierajac sie na nim Browson. Na szczescie obsluga techniczna byla przygotowana
na taka mozliwosc i szybko podlaczyla nastepny instrument. Wyglad mial
bardziej sponiewierany niz poprzedni (doliczylem sie dwoch wylamanych klawiszy),
ale dzialal.
Final koncertu to Search & Destroy (utwor z kompaktowej EP Unexplaind),
La Plage i doskonaly funk-rap Perfect Day z partia solowa na flecie wykonana
przez Atkina. Na bis uslyszelismy I'm A Believer z repertuaru The Monkeys.
Basista Zac Foley zagral na drugiej gitarze, natomiast Browson na basie
( w trakcie koncertu teakie zamiany mialy miejsce dwukrotnie ). I'm A Believer
byl lipcu sporym przebojem w Wielkiej Brytanii.
Na pewno przyczynila sie do tego znana para komikow Vic Reeves i Bob Mortimer,
ktorzy nagrali te piosenke wspolnie z zespolem. Pomimo goracej atmosfery
wiecej bisow nie bylo.
Wszyscy spieszyli sie, aby zdazyc na ostatnie metro. W ostatnich wywiadach
czlonkowie zespolu przyznaja sie do zainteresowania rockowa muzyka lat
siedemdziesiatych. Slychac to nawet w niektorych utworach z ich ostatniej
plyty Cha Cha Cha. Jednak na zywo ich muzyka brzmi bardziej punkowo niz
rockowo. Ian Delch nie zagra tak jak Jimmy
Page a James Atkin nie zagra tak jak Ian Anderson. Moze by jednak powrocic
do tego co robia najlepiej - dobrej muzyki tanecznej

|
W sierpniu brytyjska telewizja wyemitowala film Alexa
Coxa Sid & Nancy oraz kilka programow poswieconych punk rockowi i The
Sex Pistols. Wszystko dlatego, ze dwadziescia lat minelo od czasu, gdy
Pistolsi zaczeli punkowa rebelie. Dosyc wydumanych nut, dosyc solowych
popisow, dosyc slodkich glam rockowych przebojow. To miedzy innyni Rotten
z kolegami przyczynili sie do powstania takich zespolow jak The Clash,
The Jam i wielu innych.
Okazuje sie, ze punk rock od kilku lat jest inspiracja dla nowych zespolow.
Jednym z nich jest amerykanski Green
Day.
Zespol zyskal popularnosc dzieki czesto nadawenemu w MTV teledyskowi Basket
Case oraz wystepom na Woodstock
94 i Reading 95.
W Londynie w Academy zaplanowany byl poczatkowo jeden koncert - 20-09-1995.
Ze wzgledu na duze zainteresowanie zostal zorganizowany dodatkowy dzien
pozniej. Zaczelo sie punktualnie o 20.00. W tym momencie byl na schodach
prowadzacych do glownej sali. Uslyszalem znajome mi dzwieki i juz myslalem,
ze "special guests" z plakatow reklamujacych koncert to wielka
niespodzianka w postaci The Ramones, gdy po wejsciu zobaczylem na scenie
trzech muzykow.
To bylo The Riverdales. Zespol pochodzi z Chicago i nagral juz pierwsza
zatytulowana Riverdales plyte dla Look Out Rec. Ciekawostka jest to, ze
nagrania miksowal Billy Joe Armstrong, ktory dla tej samej firmy nagrywal
swe pierwsze plyty z Green Day. Wczesniej jako Screeching Weasel perkusista
Panic, basista Vapid oraz gitarzysta Weasel nagrali az piec plyt. Kazda
rozeszla sie w nakladzie oklo 35 tys sztuk. Bardziej adekwatna nazwa dla
trzech mlodziencow bylaby np. The New Ramones lub Tribute To The Ramones.
Jak mozna grac piosenki, z ktorych kazda kojarzy sie z muzyka punkowych
weteranow. Do tego skradzione slawne one, two, three, four na rozpoczynajace
kazdy utwor. Rola wokalisty podzielili sie Vapid i Weasel. Panic spiewal
harmonie wokalne oraz wykonywal wspomniane juz 1,2,3,4. Zeby nie bylo zadnych
watpliwosci basista wystepowal w koszulce z logo The Ramones a gitarzysta
nasladowal idealnie glos i maniere wokalna Joeya Ramone'a.
Skonczyli po dwudziestu minutach. Dostali brawa i na szcescie nie bisowali.
Najlepsza kopia nie zastapi oryginalu.
W trakcie dwudziestopiecio-minutowej przerwy, przy troche lepszym oswietleniu
okazalo sie, ze na koncercie punkowym wsrod publicznosci bylo bardzo malo
osob w tradycyjnych punkrockowych strojach lub fryzurach. Wiekszosc stanowila
mlodziez ubrana w dzinsy i tiszerty., Turysci a takze spora grupa 30-40
latkow.
O 21.45 zaczal sie koncert Green Day. Najpierw zostal rozwiniety wielki
plakat z namalowanymi nieudacznie postaciami osob.
Do gory
|
Nastepnie na scenie pojawili sie czerwony, niebieski i niefarbowany
czyli Tre Cool -perkusista, Billy Joe Armstrong -wokalista, gitarzysta
oraz Mike Dirnt basista,wokalista. Jedno uderzenie w werbel i zaczeli od
Welcome To Paradise. Publicznosc rozpoczela szalencza zabawe, ale bez pogo.
Przy takim scisku jaki panowal w academy nie byloby nawet miejsca na przepychanki.
Podczas ,gdy zespol gral kolejne przeboje z Dookie mozna bylo zauwazyc
jak stopniowo coraz wiecej osob zaczyna skakac, wymachiwac rekoma, tupac.
Wkrotce przestrzen miedz scena a znajdujacym sie w srodku sali mikserem
wypelniona byla falujacym tlumem. Kto chcial spokojnie posluchac lub wypic
piwo musial cofnac sie do tylu. Do wspolnego spiewania zachecil wszystkich
Armstrong podczas gdy grali Chump. Odbylo sie to w tradycjny rockowy sposob.
Wokalista spiewal hej a publicznosc powtarzala za nim. Jednoczesnie
byla oswietlana przez kilowaty jasnego, bialego swiatla, co powodowalo,
ze krzyk stawal sie natychmiast glosniejszy. Rozczarowanie spotkalo amatorow
skokow ze sceny. Jezeli komus udalo sie nawet na nia wedrzec, natychmiast
wpadal w rece bramkarzy i byl wyprowadzany. Spiewanie z publicznoscia,
dwie dlugie antysolowki gitarowe zagrane w long view i welcome to paradise
oraz cos w rodzaju krotkiej mszy satanistycznej [Billie Joe wykrzykiwal
Satan, Satan !] To jedyne chwile wytchnienia zarowno dla publicznosci,
jak i muzykow. Te krotkie odpoczynki byly wazne szczegolnie dla armstronga
lekko przeziebionego tego dnia. Na szczescie to nie bylo gardlo tylko lekki
katar. Mozna to bylo latwo zaobserwowac, poniewaz co chwile zatykal jedna
dziurke nosa kciukiem a dmuchal przez druga.
Green Day gral dokladnie czterdziesci piec minut. Po kilku minutowej
owacji na scene wyszedl perkusista ... z gitara. Zagral i zaspiewal All
By Myself. Jest to ostatni, dodatkowy, ukryty utwor z Dookie. Po czternastu
kompozycjach jest poltoraminutowa przerwa i wytrwali moga posluchac jednego
utworu ekstra. W czasie gdy Cool spiewal bezrobotny gitarzysta zagral na
perkusji. Zespol odegral jeszcze trzy czady i rozpoczal sie wielki final.
Gdy sekcja rytmicza konczyla ostatni utwor Armstrong zaczal demolke. Jego
mikrofon wytrzymal osiemnascie uderzen o podloge a basisty dwadziescia
cztery. Nastepna w kolejnosci - gitara. Cztery uderzenia.jak sie okazalo
byl to instrument przeznaczony do rozbicia. Uzywal go tylko Cool i w ostatniej
piosenace wokalista. Pozniej muzycy zaczeli rzucac bebnami i w tym momencie
bylo wiadomo, ze to juz koniec koncertu i bisow nie bedzie. 
Jezeli ktos wybral sie na koncert punkowy a pamieta jeszcze czasy pierwszego
czadowego uderzenia mogl byc rozczarowany. Byl to po prostu dobry koncert
rockowy z wieloma przebojami a ze brzmienie gitary przypominalo odglos
pily elektrycznej tnacej blache ... No coz taka jest dzis muzyka rozrywkowa.
Sadzac po zgromadzonej w Academy publicznosci wlasnie po to ludzie tu przyszli.
Dobre podsumowanie tego co zobaczylem w Brixton spostrzeglem na plakacie
reklamujacym najnowszy singiel Green Day. Tak napisano otym co graja: American
Blitzkrieg Punk Pop.
|