Siostry Nazaretanki z Nowogródka

Nowogródek przed wojną był miastem wojewódzkim, zamieszkałym przez Polaków, Białorusinów, Tatarów i Żydów. Miał swoją historię. Tu, w kościele farnym imienia Przemienienia Pańskiego (kościół był wtedy nieduży, drewniany) odbył się ślub Władysława Jagiełły z Sońką Holszańską, księżniczką. To była czwarta żona Jagiełły. Z tego małżeństwa wywodzi się całe jagiellońskie potomstwo. Tu, w 1799 r. został ochrzczony syn państwa Barbary i Mikołaja Mickiewiczów, i otrzymał na imię Adam.

W 1929 r. przybyły do Nowogródka siostry Nazaretanki, te które postawiły sobie jako cel szerzenie królestwa Bożej miłości, przede wszystkim wśród rodzin, a także opuszczonych i tych, co mieli kłopoty z własnym życiem. W 1931 r. siostry Nazaretanki założyły w Nowogródku szkołę. Napływ dzieci był tak duży, że trzeba było ją rozbudować: powstał piętrowy szkolny budynek. Poza tym siostry prowadziły kursy robót ręcznych, na które było mnóstwo chętnych, spotkania towarzyskie, albo w karnawale organizowano bale, tańce. Pieśni polskie, białoruskie i tatarskie słychać było na tych balach. Mieszkańcy Nowogródka szybko przekonali się, że do sióstr można przyjść z każdą sprawą, z każdą trudnością, z każdym zmartwieniem, cierpieniem. Poprosić o modlitwę. I jakoś się tak udawało, że one wymadlały sprawy zdawałoby się trudne z ludzkiego punktu widzenia. Odwiedzały chorych, samotnych, biednych, opuszczonych. I uczyły.

Dla Nowogródka wojna zaczęła się 17 września 1939 r., kiedy doszły wiadomości, że wojska sowieckie przekroczyły granice Rzeczpospolitej. Miasto zajęli Sowieci. Siostrom oczywiście odebrano szkołę, przecież one w niej uczyły miłości do Boga i ludzi. Zabrano też ich dom, zniknęły habity. Jedna z sióstr nie zdjęła habitu. Na słowa: siostro, po co się narażać?, odpowiedziała: nie mam nic do stracenia, prędzej połączę się z Jezusem na wieki. A sióstr było 12: siostra Stella, Imelia, Rajmunda, Daniela, Kanuta, Sergia, Gwidona, Felicyta, Heliodora, Kanizja, Boromea i Małgorzata. Siostry musiały się teraz troszczyć i o mieszkanie i o byt, jakieś zajęcie. Pracowały jako sprzątaczki w szkole. Dyrektor szkoły, Rosjanin i członek partii, obserwując pracę trzech sióstr, doszedł do wniosku, że im można zaufać, nie kradną. A więc wziął sobie jedną, aby sprzątała mu w mieszkaniu. To była siostra Heliodora. Ona sprawiła, że w domu partyjnego dyrektora pojawił się krzyż na ścianie, religijne obrazy i uroczyście, ze łzami w oczach, obchodziło się święta Wielkiej Nocy. Inne siostry pilnowały gospodarstwa u znajomych, sprzątały, a poza tym to po cichu uczyły, przygotowywały do pierwszej komunii i uczyły historii Polskiej, prowadziły lekcje konwersacji w języku francuskim, starały się jak tylko było można.

Życie religijne w Nowogródku pod okupacją sowiecką bardzo się ożywiło. Do kościoła przychodziło dużo młodzieży. Nabożeństwo odprawiał ksiądz kapelan Zienkiewicz. Po niecałych 2 latach sytuacja się zmieniła. Zmienił się okupant i siostry mogły już chodzić w habitach. W kościele stało 12 klęczników. Mszę odprawiał jak zawsze ksiądz Zienkiewicz. Dwunasty klęcznik na początku każdej mszy był pusty, bo siostra Małgorzata pracowała w szpitalu w świeckim stroju, i nie mogła nadążyć na początek mszy, zawsze się troszkę spóźniała.

Zaczęły się aresztowania. Skazano na śmierć znanych siostrom ojców rodzin, synów jedynaków. Modliły się i mówiły: "Panie, może nas zamiast nich". Tak się stało, że został zmieniony rozkaz, wstrzymano rozstrzelanie, i tych aresztowanych wywieziono w głąb Niemiec. Gestapo zaczęło poszukiwać księdza Zienkiewicza. Siostry prosiły, modliły się: "Panie, raczej nas nie jego, bo on jest tu bardziej potrzebny". 31 lipca 1943 r. do domu sióstr przyszedł Niemiec i przekazał rozkaz od komisarza, że wszystkie siostry, na czele z siostrą przełożoną, mają się stawić o 730 w komisariacie. O 600 rano rozpoczęło się nabożeństwo różańcowe. Ksiądz Zienkiewicz skrócił je, pobłogosławił siostry, one poszły zgodnie z poleceniem Niemca. Poszło ich 11, bo siostra Małgorzata, zgodnie z wolą siostry przełożonej Stelli, miała zostać, żeby się opiekować księdzem kapelanem Zienkiewiczem. Wierni przyszli do kościoła na mszę, a klęczniki puste. "Gdzie są siostry, co się z nimi stało?" Ksiądz Zienkiewicz, po nabożeństwie, jako jedyny kapłan w mieście, poszedł do kościoła św. Michała, i usiadł w konfesjonale. Ktoś klęknął z drugiej strony i powiedział: "dzisiaj rano siostry zostały rozstrzelane". Aż trudno uwierzyć, że tak się stało. Siostra Małgorzata ocalała. uratował ją też Niemiec, dyrektor szpitala, który dowiedziawszy się, co się stało z 11 siostrami, znalazł się w miejscu, gdzie siostry mieszkały, i gdzie Niemcy wyciągali ich rzeczy, i teczkę (a było teczek 12), jedną teczkę chwycił i powiedział: "proszę wpisać tę siostrę do rejestru zmarłych". Spotkał przypadkowo siostrę Małgorzatę, powiedział: "siostra u mnie pracuje, proszę jutro przyjść do pracy".

Ocalał również ksiądz Zienkiewicz. Odprawiał nabożeństwo i ktoś mu szepnął przy rozdawaniu komunii, że Niemcy są pod kościołem po księdza. Ksiądz drugimi drzwiami wyszedł, a siostra Małgorzata w cywilu składała szaty liturgiczne. Niemcy wpadli, "gdzie jest ksiądz?", ale żeby wpaść do kościoła musieli się przedrzeć przez masę ludzi, którzy z kościoła wychodzili, "gdzie jest ksiądz?" - "a, przed chwilą wyszedł". Ocalał, u znajomych przebrał się w cywilne ubranie i na jakimś stryszku przetrwał.

5 marca 2000 r. Ojciec Święty Jan Paweł II wyniósł te 11 sióstr na ołtarze, bo nie ma większej miłości nad tę, kiedy ktoś życie oddaje za innych.

Warszawa, kwiecień 2000 r.