PROZA
Po zloty promien - M. Swierz
Lecz cóz...  Wstaje sloneczny ranek: szarzeja jeszcze doliny, lecz szczyty rozblysly juz slonecznym zlotem. Powietrze jest zimne, rzezwe; upija sie nim, odurza piers czlowieka. Cala przyroda gra jakis potezny hymn na czesc budzacego sie zycia... Czlowiek nie leka sie juz czarnych scian, smialo wyciaga reke po ów zloty promien na szczycie...

(...)

Tak, kto góry naprawde ukochal, temu nielatwo przyjdzie wyrwac z serca te milosc, chocby nawet rozwaga i wyrachowanie inaczej uczynic kazaly.


Komentarz z ksiazki " W strone Pysznej "
(W. Gentil-Tippenhauer, S. Zielinski):

Napisal to Swierz w 1910 roku. Od tych wrazen, zatytulowanych "Daleka grania" , do zachodniej sciany Koscielca uplynelo dziewietnascie lat. Mozna powiedziec smialo: nic sie w tym czlowieku nie zmienilo. Poszedl na wspinaczke , choc z pewnoscia rozwaga i wyrachowanie "inaczej uczynic kazaly".
Zobaczyl zloty promien na szczycie Koscielca. I widzial tylko jedna po niego droge - przez zachodnia sciane . Kawal zmurszalej skaly wyprowadzil Swierza ze sciany i pociagnal na wieczna wedrówke po dalekich graniach.
Bo tylko cialo zniesli przyjaciele w doline.


Tym co Góry kochali i w nich zostali poswiecam...

Spotkamy sie na Dalekiej Grani...

Zbyszko

31.10.2003
  
POWRÓT DO PROZA I POEZJA