bez tej milosci mozna zyc
widziec radiowoz i sie nie bac
podobno patriotyzm dzis
znaczy: Jej nie dac sie zajebac
kiedys sie dala kochac tam
w sercu w oblokach cna niebyla
Za oknem pochod. siedzisz sam
do Niej sie modlac, aby byla
zechciala zstapic zostac Ta
dla ktorej zbudzisz sie co rana
Rodacy ja po nocach zwa
Nienarodzona Wyskrobana.
baba chalupa bachor w ryk
a fiskus dosiadl cie okrakiem
Baczynski do historii myk
skurczybyk. dobrze bylo takim
Jak im zazdroszcze ktorzy nic
nie maja z Bozej drzazgi na dnie
kosic stypendia ze szkla pic
czekac az nobel sam ci wpadnie
suszyc kieliszki az do rana
nie musiec zrywac sie nad ranem
(telefon, panie B., do pana!)
hen, w pensjonacie, w zakopanem
nie mam dwudziestu latek i
kij ma minimum te dwa konce
prezydent elekt nie da mi
ziemi, co jasna jest jak slonce
niebyle gdzie rachunki krzywd
wyborcza kreska je przekresli
kazdy jest za nie watpi nikt
a malkontentow juz wyniesli
taka epoka. Boga sle
na dluzszy spacer. chod to zdrowie
Bog jest Nicoscia. swoje wie
przysnie Ratzinger, to ci powie.
Nie schowam sie we wlasny brzuch
w dyplom i mandat, w kieszen wlasna
w kapele, co dobija sluch
w dywanik pod kanapa ciasna.
Czy jest cos wiecej poza tym?
Czy swiat sie konczy na korycie
koncie, tomiku, zgodzie, bym
zdechl, lecz nie dzisiaj (czytaj: zycie)?
Kazdy wie swoje. Ziemia krazy.
Wiatr, bladzac wsrod cmentarnych alej
gwizdze na wszystko, tych wyjawszy,
co, znajac pule, graja dalej.
|
|
|
|