LinkExchange
LinkExchange Member


Sie Sciemnia
The Great Expectation: The Cure, Carter USM, Sugar, Belly, Frank & The Walters, Sensless Things, Kingmaker, Family Cat, Catherine Wheel

Finsbury Park, Londyn, 13-06-1993
*artykul ukazal sie w Tylko Rock
zdjecia Carter USM z koncertu pochodza z Internetu

Mon Mar 22 23:16:24 1999

To nie byl kolejny letni festiwal, na ktory sciagaja punkrockowcy, hippisi, travellersi i inni fani muzyki. Okazja byla specjalna. Od prawie poczatku tego roku istnieje w Londynie nowa rozglosnia radiowa. Naprawde znakomita - Radio Xfm. Caly czas dzialaja jednak pollegalnie. Koncert odbywajacy sie pod haslem The Great Expectation, mial wesprzec Xfm finansowo, a takze byl okazja do zebrania podpisow pod petycja o przyznanie czestotliwosci. Decyzja o pozwoleniu na legalna dzialalnosc zapadnie w pazdzierniku.

Niestety, ze wzgledu na korek samochodowy nie moglem przybyc na koncert punktualnie i nie zobaczylem Family Cat, Catherine Wheel i Kingmakera. szczegolnie zaluje tego ostatniego, bowiem w tych dniach swietnie sprzedawal sie jego singiel Queen Jane.

Wielka murawa w Finsbury Pk moze zmiescic ok 25 tys widzow. Tyle tez sprzedano biletow. O czwartej po poludniu na scenie pojawil sie Sensless Things. Gra dosc ostry, melodyjny rock. Przyjemnie tego posluchac z plyty, natomiast na koncercie nie zabrzmialo to tak ladnie. Szczegolnie fatalnie slychac bylo bas, ktory dudnil okropnie. Po dawce ciezszego rock na scenie pojawili sie Frank & The Walters. Ubrani jednakowo - w slomiane kapelusze, muchy, kanarkowe marynarki i zolte spodnie z lampasami - przypominali vardziej muzykow ze szkolnej orkiestry niz rockmenow. Zagrali kilka piosenek z debiutanckiej plyty Trains, Boats, & Planes, wlasna wersje Turning Japanese The Vapor, a na koniec cos, co poderwalo do tanca wszystkich - After All, swoj najwiekszy przeboj. Radosne, gitarowe granie, przywodzace na mysl lata szescdziesiate. Pierwsza niespodzianka, jaka przygotowali organizatorzy, byl wystep Damona Albana i Grahama Coxona z Blur. Przedstawili akustyczna wersje piosenki For Tomorrow. O nastepnym zespole, Belly, nie powinienem pisac wcale, poniewaz nie ze swojej winy zabrzmial fatalnie. W miare dobrze slychac bylo glos wokalistki Tani Donelly i bebny. Gitary zlewaly sie z basem, a partii wokalnych dospiewywanych przez reszte muzykow, nie mozna bylo wolowic sposrod ogolnego lomotu. To nie bylo dobre pol godziny. Kolejna przerwe wypelnil Guy Chadwick. Lider House of Love wykonal z akompaniamentem gitary trzy piosenki z najnowszego LP Audience With The Mind. Po raz pierwszy na zywo uslyszelismy I'm Shining On.

carter01.jpg Od klopotow technicznych zaczal Sugar. Wzmacniacz Boba Moulda zostal podlaczony niewlasciwie. Publicznosc zaczela gwizdac. W odpowiedzi Mould zwrocil sie do tlumu slowami: Suck my dick. Ale to byl tylko drobny incydent. Zespol zagral porzadnie i bez przerw utwory znane z plyt Copper Blue i Beaster. Bylo punkowo. Mould pomimo przekroczonej trzydziestki i widocznego brzuszka, szalal po scenie jak za czasow Husker Du. Ciekawostka jest to, ze prawie wszystkie wolne piosenki spiewal basista Barbe. Podczas koncertu Sugar zaczelo sie sciemniac i nastepny w kolejnosci Carter USM zaproponowal prawdziwy rockowy show. Roznokolorowe dymy, sztuczne ognie, race. Na wielkich ekranach pojawily sie wplatane w przekaz na zywo, fragmenty teledyskow. Program wystepu byl podobny do przedstawionego kilka dni wczesniej w Camden Palace. Po raz kolejny zagrali rewelacyjnie. Rozgrzali publicznosc do czerwonosci. Byl to pierwszy zespol, ktory bisowal tego dnia. carter02.jpg

Po okolo 40 minutach przerwy na scenie pojawil sie zespol, na ktory tego dnia czekali wszyscy. Supergwiazda - The Cure. Robert Smith w swoim tradycyjnym makijazu, w koszykarskich, wielkich butach i flanelowej koszuli w zielono-czarna krate (tzw lumberjack shirt). Podobna, tylko w czerwono-czarnych kolorach, mial Simon Gallup. Pozostala dwojka ubrala normalne T-shirty. The Cure oprali swoj program na piosenkach z okresu Faith, 17 Seconds, Pornography. I to na tych najbardziej dolujacych i mrocznych. Brzmieli prawie identycznie jak w studiu, jednak brak instrumentow klawiszowych sprawil, ze piosenki wydawaly sie bardzo podobne do sibie. Nie pomoglo zmienianie gitar prawie po kazdym numerze. Wialo nuda. Pewnym urozmaiceniem byly utwory Push i Just Like Heaven. Po 60 minutach muzycy zeszli ze sceny, by powrocic po chwili na bis, ktorego zadali fani. W tej II czesci znalazly sie m in Boys Dont Cry, Fire In Cairo (zaspiewany przez Smitha wylacznie z akompaniamentem gitary) oraz wielki przeboj Friday I m In Love. The Cure zakonczyli koncert ponad 15-minutowa wersja A Forest. Byl to jedyny utwor, w ktorym wykorzystali klawisze. Ci, ktorzy sa wielbicielami Smitha i The Cure, na pewno byli zadowoleni, tym bardziej, ze zespol dawno nie gral w Londynie. Musze przyznac szczerze, ze ja nie wytrzymalem monotonii koncertu i w jego polowie przemiescilem sie z przyjacilomi spod sceny w kierunku angielskich parowek - jumbo sousages. Pokrzepiwszy sie, jakos wytrzymalem do konca. A swoja droga,, ciekaw jestem, kiedy Smith zrealizuje swoja zapowiedz "odejscia na emeryture". W jednym z ubieglorocznych wywiadow powiedzial, ze czuje sie juz za stary, by tworzyc rock. Jest jednym z udzialowcow radia Xfm,, moze wiec wkrotce poznamy jego nowe wcielenie. Wcielenie biznesmana.

Grzegorz Kluska
email: greg-k@irc.pl


TOP of thE pAge

PRZESZUKAJ STRONY AMP

   Search this site                 powered by FreeFind
 

Enter your e-mail address to receive e-mail when this page is updated.
Your Internet e-mail address: