To jest kosa. Pan Bóg ją stworzył do koszenia zboża, tak wymyślił Pan Bóg, nie inaczej. [sen Marczyka]
Lubisz jak jabłko spadnie na ziemię? I ten odgłos... A jak wiosną szreń podmaluje trawy, albo jak pies obszczeka daleko i po mgle pójdzie taki cieniutki jazgot. Albo jeszcze co innego - jesień jest, dajmy na to i łętowy dym puknie w nozdrza. [Marczyk do Janki]
Zdaję rachunek z życia
Takie tam życie
Krzywdziłem najmniej jak się dało
Kochałem ile było można
Takie tam życie
Sieroty przygarnąłem, one zaświadczą
Takie tam życie
Śmierć chciałem oszukać dwa razy i jeszcze raz spróbuję
Więcej nie pamiętam. [spowiedź Marczyka]
Siwa głowa, kark zmęczony.
Poszedł Jańcio sobie.
Poszedł Jańcio w obce strony,
Co ja biedna zrobię?
Pójdę w pole, żal wypłaczę
Z losem się pogodzę,
Taka mała nic nie znaczę.
Jak kamień na drodze.
A wieczorem z łez ustroję
Sznur korali biały.
Co jest z żalu, to jest moje.
Taki los mój cały.