Zdarzyło
mi się to w grudniu ubiegłego roku, podczas wystawy fotograficznej w moim
rodzinnym mieście. Temat: Cztery Pory Roku, zawartość: biżuteria unikatowa
oraz czarno białe fotografie przyrody 30x40 cm w wykonaniu moim i mojego
przyjaciela. Zewsząd dochodziły pochlebne opinie pod adresem organizatorów
i twórców, aż ktoś zadał pytanie gdzie studiowaliśmy "sztukę"?
Wyszło na jaw, że z prawdziwą sztuką firmowaną literami ASP, lub z podobną
instytucją, nie mamy nic wspólnego. Niektórym bywalcom galerii nie przypadło
do gustu, że w hermetycznej sferze ich sacrum znaleźli się przedstawiciele
zewnętrznego świata. Bo jaki związek może istnieć pomiędzy studentem Wydziału
Nauk Społecznych UG a tak szacowną sztuką jak fotografia? Co gorsze, pytanie
o artystyczne wykształcenie drugiego autora fotografii przyniosło mrożącą
informację, że jakoby jest on kimś w rodzaju studenta elektroniki. Po
co to piszę? Po to, aby mieć świadomość, jak często w życiu kontekst decyduje
o odbiorze jakiegoś zjawiska. W tym przypadku kontekst stanowiła galeria,
która wystawiając cokolwiek, sankcjonuje zaistnienie tego czegoś, jako
ogólnie pojętej sztuki. Można wyciągnąć więc wniosek, że twórca owej sztuki
zasługuje na miano artysty. Ale artystą nie może być każdy. Pisuar w galerii
to także sztuka, jeśli został tam umieszczony intencjonalnie. Ale gdy
wyjdzie na jaw, że zrobił to woźny zainspirowany postmodernizmem, to prawo
do bycia artystą zostanie mu odebrane. Cieszę się, że ktoś odmówił mi
prawa do bycia artystą. Ani zdjęcia, ani wykształcenie nie predestynowały
mnie do tej roli. Co więc pozostaje? Pasja i zamiłowanie do tej fascynującej
dziedziny ludzkich zainteresowań, jaką jest fotografia.

Z fotografią to trochę podobnie jak ze sportem: adeptów jest wielu, mistrzowie
są nieliczni. Ale każdy odczuwa satysfakcję z tego co robi. Poza tym,
fotografia ma tę właściwość, że podlega indywidualizacji. Obrazy, które
utrwalam mają cechy mojej osobowości. Czasem są kontrastowe, a czasem
półtonowe, raz dominują linie poziome, a innym razem pionowe. Wydaje mi
się, że to nie grzech jeśli nie wiem jak uzyskać szczegóły w cieniach,
jak zrobić high key, kiedy prześwietlić a kiedy nie. To co chcę wyrazić
zawieram w kadrze, może czasem zapominam jakimi prawami się rządzi, ale
wiem, że w jakimś stopniu jest moim odbiciem. Rozbawiło mnie kiedyś ogromnie,
gdy przeglądając jedno z krajowych czasopism fotograficznych natrafiłem
na ocenę zdjęcia przysłanego na konkurs. Krytyk tego zdjęcia stał na straży
paradygmatu sztuki, którego kryteriów owe zdjęcie widocznie nie spełniało.
Podsumował więc zdjęcie słowami: "nie lubię pseudoartystycznej fotografii".
Może autor miał mało znane nazwisko, może istotnie popełnił błąd w rzemiośle,
a może po prostu był zbyt indywidualny? Nie chcę przez to powiedzieć,
ze wszystko co robimy zasługuje na aplauz i uznanie. Twierdzę tylko, że
kadr jest efektem fascynacji, która płynie z możliwości indywidualizacji
chwili poprzez fotografię.
Na koniec dziękuję Grześkowi K., za rozmowy o fotografii przed każdym
wejściem do dojo, i za pomoc w powstaniu tej strony.
|