Tajemnica Glempa alias Apologia nieczystości
Brandzlowała Ola Lidkę
(Dla kobitki trza kobitkę)
Najpierw ją wycałowała
Aż wilgotna była cała.
Potem ssała jej guziczek –
Tę koronę wszystkich piczek.
Gdy już Lidka ją prosiła
A muszelka się śliniła
Z żelu pałę jej włożyła
I nią Lidkę chędożyła.
Dwie to były koleżanki
Którym znany smak jebanki.
Kiedy sobie swawoliły
To z rozkoszy aż się wiły.
I choć wyszło to już z mody
To robiły chłopcom lody.
Pożyteczne to zajęcie
Uprawiały niemal wszędzie.
Pleban na to patrzył gniewny –
Źle interes szedł kuriewny.
Chłopcy miast iść do kościoła
Wciąż pytali gdzie jest Ola.
Więc wkurwiony niemożebnie
Stwierdził, że za schadzki jebnie.
Miast od dziewoj się oddalać
Młódź kazała mu spierdalać.
Tak więc laski ręka w rękę
Wciąż grzeszyły na potęgę.
Znów się obie zbrandzlowały
I przyjemność wielką miały.
Lidka górą, to znów Ola
Zabawiały się w doktora.
Gdy pewnego razu panie
Swawoliły na tapczanie
(Jedna piękna, druga zgrabna
A szkodliwość przy tym żadna)
Rzecze Ola do swej Lidki:
„Człek normalny chce kobitki.
Czy dziewczyna się zbrandzluje
Czy do akcji wkroczą chuje
Czy to w parku, w samochodzie
Z przyjaciółmi jak jest w modzie –
Wszystko na tym świecie woła
Że chce bawić się w doktora.
Jedna tylko przykra sekta
Co podobna do insekta
Ciągle życie nam zatruwa
I na straży błony czuwa.
Szef jej siedzi odgrodzony
Wciąż na straży polskiej błony.
Drut kolczasty zamku strzeże
A rozkazy ślą papieże.
Arch podciera doktor Krzaku
A Glemp myśli o swym flaku.
W złotym sraczu kontempluje,
Że sflaczałe lepsze chuje.
Ni to zabić, ni to leczyć
Ni z pomocą mu pospieszyć.
Stare dziady oznajmiają,
Że zbawienie tanio dają”.
„Prawdę mówisz, moja droga –
W każdej samce widzą wroga.
Gdy nie brzydka lub garbata
Jest to potencjalna szmata.
Ich jest to terminologia,
Bo się boją nas jak ognia”.
Precz wygnały myśli czarne
Lecz na spokój szanse marne.
Coś poczęło się pojawiać
I kopyta na stół stawiać.
Glemp we własnej to osobie
Tak zaszczycił laski obie.
Miał pół metra, stał na stole
I pastylki jadł na mole.
Ogon merdał spod sutanny
A Glemp gapił się na panny.
„Pochwalony, że tak powiem,
Przyzwyczajon-żem jest bowiem.
Witam, witam, uniżenie,
Co wydało polskie plemię.
Najpiękniejsze dwie dziewoje,
Które koją życia znoje.
Pod prawdziwą-m jest postacią
Bowiem wam wypada znać ją.
Oberczartem Polski jestem
A centrala ma nad Triestem.
W Rzymie nasza jest siedziba
Gdzie Weltführer się ukrywa.
Jest pokryty siarką z pierzem
A nazywa się papieżem”.
„Jak to? – pyta blada Ola –
więc to bajki dla przedszkola?
Wszystkie bulle, adhortacje
I po wsiach peregrynacje?”
„Naturalnie, nie inaczej,
Piekło za dziewictwo raczej.
Bo to dar jest odrzucony
Dla strzeżenia małej błony.
Błonę mają w palcach żaby
A to nie są nawet gady.
Więc my jako ród diabelski
Chcemy pogrześć plan anielski
I obrzydzić spółkowanie
Od którego kwitną panie,
Głębszy oddech, dłuższe życie
I dla zdrowia serca bicie.
Więc wmawiamy naszym ludom
Impotencja, że jest chlubą
I kto kochać się nie może
Ten jest właśnie dziecko Boże.
Wtedy mnóstwo nienawiści
I plan wielki wnet się ziści:
Wszędzie zawiść i obłuda
Wezwać Diabła więc się uda.
Rządzić będzie nam z Lichenia
Nim trzy kurze zabrzmią pienia.
To dla niego zbudowana
Bazylika w świecie znana.
Wszyscy będą żyć pod batem
A jak nie – to randka z katem!
Ale dla was inne życie,
Co na pewno rozumicie.
Bądźcie diabłu gosposiami
I w Licheniu sprzątaczkami.
(Tu uśmiechnął się znacząco
Oraz parsknął bardzo kpiąco)
Czeka na was mnóstwo złota
A przyjemna to robota”.
Gdy dziewczyny usłyszały
Że w Licheniu służyć miały
I z diabłami się pierdolić
Gdy pospólstwo ma biadolić
Długo się nie namyślały
Bo co robić – już wiedziały!
Wstały niby do umowy
Której tekst był już gotowy
I podpisać niby chciały
A Glemp gapił się w bimbały.
Każda z piórem doń podeszła,
Złemu myśl przez łeb nie przeszła,
Że choć „grzeszą” nieustannie –
Wychowane są starannie
I nie pójdą w jasyr glempi
Niczym ludzie mocno tępi.
Gdy już znały prawdę całą
Obmyśliły karę małą.
Nagle niczym dwie lisice
Kłują Glempa wprost w racicę!!!
I stalówki w stół aż weszły
Przebijając mu podeszwy.
Glemp wystraszył się jak diabli,
Widzi, że czas strasznie nagli
Więc dla ratowania skóry
Bredzić począł same bzdury:
„Siostry moje ukochane!
Wiedzcie, żeście są wybrane.
Test na wpływy to szatańskie,
Macie trzy msze gregoriańskie!”
Ale próżna maskarada –
Laski już przejrzały dziada!
Ola wzięła wielką „cegłę”
(Dwa przedmioty ma zaległe)
i jebnęła z całej siły
Aż się kartki wysklepiły.
Lidka w tyle nie została,
Poszła w ruch żelowa pała
Która miast dać przyjemności
Rachowała wszystkie kości.
Stalówkami przygwożdżony
Darł się Glemp pod nieboskłony.
„Za ten niecny plan prymasku
Od dziś leżeć będziesz w piasku”.
„Za te wszystkie me udręki
Zginiesz dzisiaj z mojej ręki!
I za wszystkie koleżanki
Którym obcy smak jebanki!
I nie wciskaj mi »wartości«
Bo ci porachuję kości!”
Ola by go udusiła
Lecz ją Lidka ostudziła.
Wreszcie jakoś uciec zdołał,
Zniknął i kamratów wołał.
Laski prędko powiedziały
Tajemnicę, którą znały.
Kiedy łuski ludziom spadły
Stały się bezbronne diabły.
By powstrzymać zagrożenie
Rozpoczęło się dupczenie.
Spadła zawiść i głupota
I nikt nie bił nawet kota.
Armia diabłów się wyniosła
Za to Polska w siłę rosła.
To zasługa Lidki z Olą,
Że rodacy się pierdolą.
I nie było już nikogo
Kto by na nie rzekł złe słowo.
W poważaniu wielkim były
I sam rektor był im miły.
Medal dał im wojewoda –
Taka była ich nagroda.
Wniosek stąd wyciągnąć macie
Czyście w mini czy w krawacie.
Maciej Psyk
01-05-2002