STOP??!

Jak często to robisz?

O tym się na codzień nie mówi, o tym się na codzień nie wspomina, ale każdy mężczyzna się masturbuje. Kiedy mężczyzna jest młody, przychodzi taki okres, że on "odkrywa to sam". Odkrywa to, że jak chwici swojego ptaszka w dłoń i porusza nimtrochę, to jest mu przyjemnie... i że finałem tego ruszania, jest wytrysk nasienia - ekstremum przyjemności.

Młodzi chłopcy tryskają tak często, jak im tylko starcza na to sił, ponieważ każdemu mężczyźnie podobają się wszelkie doznania związane ze "spuszczaniem się". Zamykamy się w ubikacji, łapiemy "pingwina" i wobrażamy sobie że kochamy się z... dziewczyną. Wyobrażamy sobie wszystko bardzo, bardzo dokładnie, aż do... samego końca. Wtedy po prostu wycieramy rękę ze spermy w papier toaletowy, papier wyrzucamy do kibla, myjemy twarz, "odprężemy się" wychodzimy z kibelka, w razie czego udając, że po prostu "długo robiliśmy kupę".

Jeżeli twój tato, brat, mąż, syn, szwagier, kochanek, sąsiad... nie naturalnie długo siedzą w WC, bądź pewna kobieto, że oni tam właśnie walą gruchę.

Czy to jest zdrowe?

Słyszano już wiele wszelkiej maści opinii na temat, czy to zdrowe, czy to nie zdrowe. Wszelkie standardowe "podręczniki do seksu" krzyczą już z okładek: "Tak! Śmiało! Możesz to robić kiedy tylko chcesz! Nie miej z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia! Wszyscy to robią!." - Jest to ewnidentne zachęcanie ziemskiej populacji do "walenia gruchy".

Książki te, co prawda wspominają, że jeżeli "jesteś z" jakąś partnerką i nie masz ochoty z nią na seks, to najwyraźniej powinnieneś troszkę przystopować. To wszystko. Nikt tu w nic nie wnika nikt tu nic nie rozkminia. Chodzi o to, żeby dużo chłopców kupiło tą książkę, bo przecież dobrze jest mieć na półcem pod ręką coś, co utwierdza cię w przekonaniu, że robisz dobrze, czyż nie?

O tym się generalnie nie mówi

Temat walenia konia jest dla samych chłopców tematem dosyć mocno i konkretnie wstydliwym. Nikt o tym głośno nie mówi. Początkujący onanista, onanizuje się w sekrecie i często zastanawia się sam przed sobą, czy tylko on wali konia, czy też jego koledzy także - no ale boi się ich o to oczywiście zapytać. Z czasem oczywiście stajemy się odważniejsi...

Tak czy siak w naszej obecnej kulturze, problem męskiego onanizmu jest tematem raczej wstydliwym. O tym się po prostu nie mówi. No chyba, że jest się w klubie cichych amatorów spuszczania się gdziepopadnie i tak często jak popadnie.

Zgubne konsekwencje, czyli co się dzieje, jeżeli ktoś robi to bardzo często.

Mężczyźnie takiemu najczęściej się nic nie chce, na nic nie ma energii, na nic siły, na nic ochoty. Nie chce się takiemy człowkowi uczyć, pracować, wiele rzeczy robić dla zwyczajnej przyjemności - dla zabawy. Mężczyzna który się onanizuje, najczęściej unika kontaktu z kobietami.

W mężczyźnie chęć kontaktu z kobietą, w pewnien magiczny sposób "wzbiera", podobnie jak wzbiera woda w wannie, w której ktoś zapomniał zakręcić kurka. Walenie konia jest jak permanentne ususzczanie wody, tak, że jej poziom nigdy nie będzie na tyle mocny, stanowczy i bezwzględny, żeby uwolić się, i żeby mężczyzna mógł "w pełni konsekwentny, w pełni męski sposób", nawiązać kontakt z samicą.

Wyobraźcie sobie dwa gołąbki które się gonią na chodniku. Wyobraźcie sobie dwa gołąbki w okresie godowym. Dwie przykładowe parki. Jeden gołąbek samiec puszy się szpanuje, aranżuje spotkania, mota i w końcu stuka samiczkę, drugi gołąbek już na samym początku nie ma na nic siły i ochoty, bo przed wyjściem z domu "zczochrał" freda i już odniechciało mu się w cudowny sposób "mieć jakikolwiek kontak, z jakąkolwiek samiczką". Dokładnie w ten sam sposób to działa u ludzi, u mężczyzn.

Smutna, ale prawdziwa prawda. Jak zwalisz to jesteś dentka kołek, pompka i głupota chodząca. Ale cóż na to wszystko można poradzić. Sam ze śmiechem i wielkim politowaniem wspominam czasy kiedy "byłem w cichym klubie". Co za marnotrawstwo energii. Smutne...

2 tygodnie abstynencji

Coś niemożliwego do osiągnięcia, dla kogoś kto od kilkunastu lat codziennie pozwala sobie na orgazm. Lipa! Pamiętacie jak zaczyna się film "American Beuty"? Koleś wali i mówi "This would be the higest point of my day. It all goes down from now". 2 tygodnie są nie do wytrzymania. Organizm jest jak rozkręcona maszynka którą nagle ktoś stara się wyłączyć. Zatrzymać zupełnie w miejscu, jak gdyby nigdy nic. To jest przecież zupełnie nie możliwe!

Maszynka czy ja powiedziałem? MASZYNA! MACHINERIA! KOLOS na ludzkich wątłych nóżkach. Prawdziwy ćpun, osoba prawdziwie uzależniona od ciągle odnawialnych chwilowych rozkoszy jaką daje moment wytryku. Magiczny moment wytrysku.

Onanista nie wie co traci!

Odpowiedz sobie mężczyzno na jedno proste pytanie. Czy był taki okres w twoim chorym życiu, że nie czochrałeś freda, przez bite 2, 3 tygodnie? Czy istniał w twoim życiu taki właśnie czas? Odpowiedź twoja oczywiście zabrzmi "Nie". A szkoda mój drogi kolego, do którego właśnie w tym momencie piszę ten artykuł.

Nie wiesz co tracisz!!

Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić na jakim maksie jest człowiek który odmawia sobie łytkuch, którtkich i ulotnych chwil rozkoszy. Szczególbie ktoś kto "właśnie rzuca walenie". Niewyobrażalna siła wyrywa mi się spomiędzy krocza. On walczy o to aby zapanować nad nią. On testuje swoje krańcowe możliwości w celu zapanowania nad potęgą chaosu. Jeżeli mu się to uda, dosiądzie byka o stu głowach i tysiącu ogonach. Jeżeli mu się nie uda, nigdy nie zazna rozkoszy ujeżdżania byka o tysiącu ogonów. Jedyne co musi zrobić, to właśnie ujechać tą bestię. Pojechać z nią jak z małym dzieckiem. Zapanować nad nią, ujażmić ją jak... pająk muszkę w pietruszce.

Niestety dla 100% chłopaków jest to absolutnie, ale to naprawdę zupełnie nie możliwe do zrealizowania, do osiągnięcia, do rozkminienia, do zrozumienia, do wcielenia w życie. Smutna ale prawdzia prawda o rzeczywistości.

"Na fali! 100% czystej adrenaliny!"

Kiedyś oglądałem taki film z Patriciem Sweazi??? (jak to się pisze) i chyba nawet z Kiano Rifem ;-) hehehe. Tytuł to tylko tytuł - sam w sobie nic nie oddaje. Jeżeli jednak zwyczajnie się w niego postanowimy "wczuć". Efekt osiągnięty, jest częśto właśnie efektem zamierzonym. Wczuj się w tytół, "niemożliy John", "niemożliwe mutacje 2000", skok w ponad przestrzeń", "druga, odrębna rzeczywistość". Tam gdzie zmierzam jest właśnie tam. Tam gdzie jestem jest i na zawsze już będzie zupełnie podobnie do tego, co wam się teraz z takim uporem maniaka, staram opisać. Magia wychodzi czasami jak słoma z butów. Jaka tam magia. Ja tu mówię o czymś jaknajbardziej konkretnym. O namacalnych i jak najbardziej namieżalnych efektach. I nie są to żadne efekty komputerowe itd.

Zerwać ze zgubnym nałogiem!

Wszystko mi jedno. Ja wiem, że 99,999999% ludzi na świcie to debile nie godne tego, żeby wysłuchieać. Jedank jakby znalazł się tylko jeden człoweik młody mężczyzna, który błądził do tej pory, i teraz dzięki temu artykułowi, odzyskał świetełko nadziei - to będzie dla mnie wystarczająca nagroda, za wszystko co napisałem w tym artykule.

Witaj!

Witaj młody koleżko! Witaj na drodze magii. Witaj w klubie ciekawych szaleńców, którzy mogą sobie pozwolić o naprawdę niesamowitych rzeczach. Witaj i obiecaj, że przeczytasz następny arykół: "Koncepcja życia ekstremalnego".