[Date Previous][Date Next]

 

Re: WPROST UMTS w stronę wartości

 

 

To: wprost-l@lista.wprost.pl

Subject: Re: WPROST UMTS w stronę wartości

From: Bartek Rajwa

Date: Mon,  2 Oct 2000 09:44


 


On Fri, 29 Sep 2000, Suplacz Jaroslaw wrote:

> Tyle że potencjalni oferenci, w normalnych warunkach
> (czyli bez korupcji) konkurują między sobą, a nie ze
> Skarbem Państwa (to oczekiwania Skarbu Państwa są
> pochodną założeń operatorów).
> Deficyt, czy nadwyżka budżetowa nie ma znaczenia.

No właśnie w polskich warunkach ma znaczenie. Gdyż wpływy z
koncesjonowania UMTS mają pomóc w domknięciu budżetu. Ponieważ wszyscy
o tym wiedzą dlatego też koncesjonodawca stał się zakładnikiem
koncesjobiorców. Stąd zapewne nerwowe decyzje o rezygnachji z
przetargu na rzecz ,,konkursu piękności''. Chodzi o to by dostać
jakikolwiek finansowy ochłap i to szybko.

Wracając zaś do konkurencji: oferenci konkurują gdy są po temu
stworzone warunki. W sytuacji gdy graczy na rynku ma być bardzo
ograniczona ilość (3-4) i każdy z nich finansowo ledwie dyszy, gdyż
ponosi potężne nakłady inwestycyjne (plus dodatkowo drenuje się
mu kieszeń na koncesję więc musi sobie ową sumę szybko ściągnąć od
klienta) naturalnym postępowaniem jest taka czy inna forma zmowy
quasi-kartelowej. Chodzi bowiem o przetrwanie.

> Operator z jednej strony nie zapłaci więcej niż
> wycenia wartość inwestycji przy założonej stopie
> zwrotu, z drugiej co oczywiste chce zapłacić jak
> najmniej.

Problem w tym, że przyszłe zyski z telefonii UMTS są w chwili obecnej
praktycznie nie do oszacowania *]. Ukazało się na ten temat tak wiele
artykułów, że nie ma chyba sensu przytaczać te kilogramy argumentów.
Wystarczy wspomnieć, że gros prognoz opiera się na założeniach
dotyczących rozwoju handlu internetowego (który to miałby być
mechanizmem napędowym popytu na UMTS). Tymczasem jak na ironię handel
przez internet kwitnie głównie tam, gdzie wciąż królują starsze
technologie telekomunikacji komórkowej oraz brak standardyzacji.
Czynnikiem równie ważnym jest bowiem rozwój sektora usług finansowych.
Jak więc szacować rozwój handlu sieciowego do którego przydatnym
gadgetem byłby telefon zdolny do szybkiej pracy w sieci w kraju gdzie
są tylko dwie instytucje rozliczajace transakcje kartami kredytowymi.
W kraju w którym nie ma regulacji prawnych dotycznących szyfrowania i
podpisu elektronicznego. W kraju w którym ankiety pokazują, że główną
przeszkodą w rozwoju handlu netowego jest.... opieszałość poczty w
dostarczaniu przesyłek oraz brak zaufania ludzi do tejże instytucji?

To tylko fragment problemów na jakie natyka się każdy chcący
przewidzieć przyszłe wpływy z UMTS.

> Kwestia dotowania to zupełnie inna rzecz. To już
> najkrócej, państwo w przypadku UMTS dysponuje
> naturalnym dobrem w postaci zakresu częstotliwości,

Oczywiście. Dlatego w sytuacji gdy jest więce_ chętnych na dane
dobro niż jest do rozdysponowania dóbr można myśleć o systemie
koncesyjnym. W chwili obecnej nie wydaje się by byli jacykolwiek
chętni. Po prostu rząd potrzebuje pieniędzy więc wyprzedawać będzie
częstotliwości. A operatorzy będą je na wszelki wypadek kupować. Rząd
mówi ,,musicie kupić teraz, bo potem zabraknie'', a operatorzy
odpowiadają ,,wiemy, że wpisaliście do budżetu wpływy z koncesji,
dlatego też ani nam się śni płacić choć grosz więcej niż to co
zapisaliście w budżecie. Jeśli się wam nie podoba to zostaniecie z
dziurą w rachunkach''.

> I tu się jak najbardziej zgadzamy. Odejście od
> licytacji to jest albo korupcja, albo nieumyślne
> działanie na szkodę Skarbu Państwa. Łatwo się domyślić
> co to jest.

Odejście od licytacji to chyba konieczność dla rządu (nie znaczy to,
że takie działanie pochwalam). Przecież nikt kto umie liczyć do
dziesięciu nie da więcej niż to minimum na wypełnienie budżetowej
dziury. Po co miałby dawać więcej? Sądzę, że negocjacje z telekomami
będą przypominały ściąganie haraczu przez mafioza, o którym jednak
wszyscy wiedzą, że jak nie zainkasuje w ciągu 24h gotówki to mu
szefowie zaleją nóżki betonem. Z jednej strony trzeba takiemu
desperatowi dać, ale z drugiej...

> > Tak czy inaczej pozostaje najważniejsza kwestia, poruszona
> > przez Marcina: kto finalnie za to zapłaci? No coż... jeśli
> > telekomy nie mają drukarni pieniędzy to zapłaci tylko i wyłącznie
> > klient końcowy.
>
> I tutaj się całkowicie nie zgadzamy. Wysokie koszty
> koncesji poniesione przez europejskie telecomy
> przełożą się na niskie koszty telefonów i usług oraz
> szybkie upowszechnienie technologii.

Chwileczkę... W czym się nie zgadzamy? Czyli to nie klient
zapłaci? Czyli kto? Telekomy prowadzą działalność charytatywną? Nie
pojmuję.

W twierdzeniu, że wysoka koncesja zmusza operatorów do
upowszechniania technologi i stosowania polityki ,,duży obrót, mały
zysk'' jest ukryte fałszywe założenie, że bez wysokich koncesji taka
polityka przez operatorów nie byłaby stosowana. Tymczasem immanentną
cechą rynku telekomunikacyjnego jest dążenie oferentów do maksymalnego
rozpowszechnienia usług. Telefon służy bowiem do porozumiewania się -
im więc większy zasięg i większą bazę klientów ma operator tym łatwiej
może przyciągnać następnych. Wszelki ekskluzywizm działa na
niekorzyść operatora.

I jeszcze na koniec uwaga o cenach usług GSM w Polsce. Wiele osób
profesjonalnie zajmujących się tą branża tłumaczyło mi, że ceny jakie
stosują operatorzy to w chwili obecnej ceny faktyczanie i praktycznie
zaporowe. Taka struktura cen została przyjęta gdyż istniejąca
infrastruktura nie mogłaby zapewnić obsługi większej ilości klientów.
Ceny mogą spadać tylko wraz z jej rozbudową oraz pojawieniem się
relanej konkurencji na rynku telefonii stacjonarnej.  Obecnie telekomy
świadomie ograniczają ilość swoich klientów. Nie słyszałem natomiast
opinii o życiodajnym wpływie wysokich koncesji na rozwój usług GSM**].
<\ironia on> Gdyby tak jednak było to przecież nic straconego! Czasu
się cofnąć nie da, ale można operatorów dodatkowo opodatkować.
,,Cudowny efekt'' powinien byc ten sam, nieprawdaż? <\ironia off>

Bartek Rajwa

*] pomijam klarowną sytuację gdy ,,tłok'' w GSM jest tak wielki, zę
inna techologia jest warunkiem sine qua non rozmoju

**] ciekawostka: istniało do niedawna mikro-państewko gdzie
praktycznie cała gospodarka funkcjonowała na zasadzie koncesyjnej (kto
wie o czym mowa?). Po przetargu wyłaniano kilu graczy, którzy na rynku
usług danej kategorii tworzyli praktycznie monopol. Ciekawy
eksperyment, ale trudno mówić o spektalularnym sukcesie. Nawet w skali
lokalnej.