Casanova - Fellini, scena niemiecka
Jacek Kaczmarski
I
Z księstw najszczęśliwszego Panie E H
Prominencie łaski Bożej D A (H)
Pozwól, by ci hołdy złożył E H
Casanova Wenecjanin H A D A E (H)
Pisarz, lekarz, mędrzec sławny
Mistrz wojennej inżynierii
Budowniczy, znawca dziejów
Służyć ci talentem pragnie
Dwory całej Europy E H
Biły się o moją radę D A (H)
Ja u twoich stóp ją kładę E H
Cześć oddając twoim stopom A H
(Chyba mnie nie słucha wcale h
Bękart kazirodczej chuci h
Twarz kretyna, wzrok ospały e h e h
Wasal Matki w czarnej sukni) h fis h
(Szczy na bele złotogłowiu
Świty rechot i brzęk kufli
Tlącą się szkarłatem głownią
Ściga oczy czarnych żółwi)
(Ten mi harcap w piwie nurza
Ten przedrzeźnia w oczy dmucha
Wrzeszczy rozwydrzona służba
To nie dwór, to piekła kruchta)
II
- Lud nasz jest dziki lecz genialny e A
I nie chce rad talentów obcych
Słuchaj, jak nasze brzmią organy
A głosy - mamy gościa chłopcy
Koniec zabawy Hymn Poddanych A e
Od pokory akord do potęgi e E (f)
Od szaleństwa akord do geniuszu f e
Od ogromnych miechów instrumentu
Do ogromnych architektur duszy
Chórem wyższe fugi brać rejestry e F (f)
Giąć młotami tonów rury z cyny f e
Rozdmuchiwać nad głowami przestrzeń e F (F)
Śmiać się z ziemi wyższe brać drabiny f fis
Huśtać się na dźwigniach interwałów e F (f)
I szyderstwem złocić łeb genialny f e
Aż przetoczy się nad światem szałem
W orgii na organach Hymn Poddanych
- Giacomo Casanova e A
Dyplomy swoje schowaj e A
Wyjmuj pałkę e H
Tyś jebak nad jebaki
Więc pokaż, co potrafisz
Masz tu lalkę
III
Miałem mniszki rozpalone c
W święto masek, sztucznych ogni
Wdowy stare i bogate
Którym Jowisz pieścił łona c f6
I w turniejach salonowych f6
Mój grotołaz pokonywał
Jurność szlachty i stangretów
Aż z Giacomo Casanovy c
Przepowiednia Wieloryba
Uczyniła Królem Kretów f6 G c
Więc drążyłem korytarze
Ślepo błądząc w lepkiej ziemi
Gdy nade mną brzmiały drżenia
Homoseksualnych ważek
Podróż Karczma w Wielkiej Sali
Gdzie się klacze grzały w pianie
Parowały prześcieradła
Cienie stropy zapładniały
Huczał czarny piec gliniany
Purpurowiał trzon, twarz bladła
Niosłem moją matkę starą
Na ramionach jak ćmę wielką
Przeglądając się w oczach
Zobaczyłem w nich poczwarę
Wreszcie z tobą moja lalko
Miłość jest samotnym szczęściem
Po popisach samczej mocy
W wyziębionej sali zamku
Pieszczę cię jak myśl się pieści
Jestem czuły, jestem drżący
Nie opuszczę twego wnętrza
Lalkę z lalką złączyć lepiej
Twoje ciało, moje lędźwie
Wszak ten sam lalkolep lepił
Lody mórz i śniegi planet
Krzepną nad szaleństwem królów
Dalej nie ma już gdzie jechać
My przetrwamy ból i zamęt
Wypełnieni sobą czule
Zasłuchani w chórów echa
               (
geocities.com/vava_z/spiewnik)                   (
geocities.com/vava_z)