KĄPIEL
Tak, to był długi dzień. Postanowiłam zrobić coś miłego dla siebie. Odkręciłam kran i już po chwili wanna zaczęła napełniać się gorącą wodą. Nie żałowałam sobie płynu do kąpieli. Marzyłam o zanurzeniu się w pachnącej pianie. Nastawiłam nastrojową muzykę i poszłam do salonu przygotować sobie drinka. Po chwili namysłu zdecydowałam się na dżin z tonikiem. Dźwięk kostek lodu uderzających o ścianki szklaneczki koił zszarpane nerwy. Wróciłam do łazienki. Lustro było kompletnie zaparowane, po kafelkach leniwie spływała skroplona para. W całym pomieszczeniu unosił się świerkowo- lawendowy aromat, świetnie harmonizujący z moim drinkiem. Powoli zsunęłam z siebie ubranie i upięłam włosy w kok. Wanna była już prawie pełna, więc zakręciłam kran. Ostrożnie zanurzyłam stopę: woda była tak gorąca, że aż szczypała. Wchodziłam do wanny bardzo powoli i ostrożnie. Skóra zaczęła się przyzwyczajać do wysokiej temperatury. Wreszcie udało mi się usiąść. Raczyłam się swoim drinkiem, kiedy poczułam jakiś dziwny zapach. Był mdły i jakby słodkawy. Znałam go skądś, ale wtedy nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Coraz bardziej mi przeszkadzał. Wciągnęłam go głęboko w nozdrza: byłam już blisko rozwiązania tej zagadki. Woń ta nieodparcie kojarzyła mi się z domem mojej koleżanki zajmującej się hodowlą owczarków niemieckich. Te sympatyczne stworzenia spożywały olbrzymie porcje gotowanego mięsa, które wydzielało zapach identyczny z tym unoszącym się w mojej łazience. Zaczęłam się zastanawiać skąd u licha wziął się w tym miejscu. Czyżby sąsiedzi gotowali obiad? Nie... to nie to: wentylacja w bloku była sprawna. Nagle przyszło mi coś do głowy: odgarnęłam gęstą i miękką pianę, spojrzałam na swoją skórę. Była silnie zaróżowiona, prawie czerwona. Zauważyłam też bąbelki pojawiające się na powierzchni wody. Pomyślałam, że tym razem trochę przesadziłam z temperaturą. Odkręciłam kran z zimną wodą. Powoli zapach zaczął zanikać, aż w końcu zniknął zupełnie w otworze wentylacyjnym. Nareszcie mogłam do woli rozkoszować się swoją kąpielą.
Copyright by KMA HTML 2001