Z sercem na dłoni

Pomoc społeczna jest to forma zabezpieczenia społecznego, wypłacana przez państwo albo organizacje społeczne, gdy ktoś znajduje się w potrzebie. Wypłacana jest w miarę możliwości. Nie należy się nikomu prawnie, nie można jej zatem żądać, a przysługuje o tyle, o ile organi- zacje społeczne czy organy państwa lub gminy, w których dyspozycji pozostają fundusze po- mocy, uznają, że dana osoba na nią zasługuje. Tyle definicja. Niby proste, ale do momentu gdy nie spotkamy się z ogromem potrzeb i nie- szczęść ludzkich. Aby przybliżyć możliwości i zadania opieki społecznej spotkałam się z trze- ma paniami, które codziennie borykają się z rozwiązywaniem tzw. problemów społecznych. Motto:"Dbać trzeba o uznanie, nigdy o poklask" Monteshiusz. Pani Ewa Szerszeniewska kieruje Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Olsztynku od 1 III 1990 r. W MOPS pracują 24 osoby (terenowi pracownicy socjalni, administracyjni i obsłu- gowi). Pani Ewa głównie koordynuje pracę pracowników socjalnych, chociaż jeździ również w teren na interwencje i specjalne prośby. - Jak się pani czuje w roli kierownika MOPS? - pytam. Zawsze czułam potrzebę pomocy drugiemu człowiekowi. Pracując w takiej placówce mogę realizować swoje posłannictwo (może to brzmi górnolotnie, ale ja tak czuję). Pomagamy nie tylko poprzez wsparcie pieniężne czy rzeczowe (talony, odzież, opał), ale i duchowe, które jest tak bardzo niewymierne, a jakże bardzo potrzebne. Przychodzą do mnie ludzie chcący się choćby "wygadać". Cierpliwie wysłuchuję i w miarę mojej wiedzy i doświadczenia staram się poradzić i ulżyć. - Co Panią smuci w tej pracy i co ją utrudnia? Tak. Są i ciemniejsze strony tej pracy. Smuci mnie też to, że spotykamy się z przedmiotowym traktowaniem nas pracowników socjalnych, w których nie widzi się też człowieka, który rów- nież może być w niedyspozycji, mieć zły dzień czy pójść na urlop. Staramy się jednak z uś- miechem ze zrozumieniem załatwiać wszystkie problemy z którymi się zetkniemy. Dodatko- wo naszą pracę utrudnia brak spójności przepisów, np. pojęcie rodziny ma inne znaczenie w opiece społecznej a inne w kodeksie rodzinnym. Ludzie nie zawsze to rozumieją (nie z ich winy) i posądzają nieraz pracownika socjalnego o złą wolę. - Poproszę o trochę statystyki. Osiem opiekunek ma pod swoją opieką 43 stałych podopiecznych. Wydawane jest codziennie 225 obiadów (zup) dla uczniów ze szkół olsztyneckich. W 1996r. z pomocy materialnej sko- rzystało 1500 osób. Opieka społeczna w ub. roku wydała na pomoc 1.176.652 zł - bez Dzien- nego Domu. Inna sprawa, że jest to w dalszym ciągu mało w stosunku do potrzeb. - Co uważa Pani za swoje osiągnięcia. Jakie przyświeca Pani przesłanie? Zawsze dla mnie największym osiągnięciem jest usamodzielnienie się podopiecznego, by mógł żyć bez ośrodka pomocy społecznej. Dzięki naszej pomocy "stanęło na nogi" 57 osób. Drugim ważnym moim osiągnięciem jest utworzenie Dziennego Domu Pomocy Społecznej. Dodat- kowo uważam, że utworzenie stacji Johanitów przyczyniło się w dużym stopniu do rozszerze- nia opieki i pomocy społecznej w naszej gminie. A moje przesłanie to - aby człowiek człowie- kowi był człowiekiem. - Pani Ewo, a prywatnie? Prywatnie jestem mężatką (mąż bardzo dobry), mam córkę, lubię muzykę i psychologię oraz sport - bieganie. Znak zodiaku - Baran. Motto: "Kapitał skromności przynosi bardzo wysokie procenty" Monteshiusz Pani Grażyna Tumiłowicz kieruje Dziennym Domem Pomocy Społecznej. DzDPS jest jednos- tką organizacyjnie wchodzącą w skład Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Olsztynku powołany Uchwałą Rady Miejskiej w dn. 9.X.1993r. Dom zapewnia pomoc osobom w wieku emerytalnym i niepracującym inwalidom w organizacji i aktywizacji ich życia bez konieczności zmiany miejsca zamieszkania. - Pani Grażyno - zwracam się do kierowniczki DzDPS - w jaki sposób trafiają do Pani ludzie? Ile jest osób w Domu? Osoby do dziennego pobytu trafiają poprzez pracownika socjalnego z danego rejonu. Są też osoby, które same się zgłaszają, bo dowiedziały się od kogoś o Domu i wtedy pomagam w za- łatwieniu formalności do uzyskania takiego pobytu. No niestety bez biurokracji się nie obej- dzie gdyż jest to forma pomocy instytucjonalnej. Obecnie zarejestrowanych jest 46 osób Śred- nio dziennie przebywa do 30 osób Mogą przebywać 8 godzin ale i 2-3 godziny w zależności od wewnętrznej potrzeby bycia z innymi ludźmi. - Jak wypełniany jest czas w trakcie dziennego pobytu? Staram się planować czas pobytu tak by podopieczni czuli się dobrze. Nie jest to ściśle reżyse- rowane, uwzględniam potrzeby zainteresowanych. Panie zajmują się robótkami ręcznymi. Po- trafią robić małe arcydzieła np. ozdobne ???????, obrazy, makatki, którymi później dekorują nasz Dom. Są też panowie (6). Oni bardziej koncentrują się na pomocy technicznej - przybić coś, zrobić ramkę i jak to z mężczyznami bywa lubią pooglądać telewizję i pograć w różne gry. Wspólnie domownicy zrobili kotyliony na zabawę, za które uzbierali 150 zł i pojechali na wycieczkę. Dużą popularnością cieszą się pokazy kulinarne p. Jutty Srogi dla diabetyków (1raz w miesiącu). - Jak Pani myśli dlaczego ludzie tutaj przychodzą? Po prostu - człowiek chce do człowieka. Ludzie nawet z oporami przyznają po czasie, że podoba im się wspólnie spędzony czas. Są i tacy którzy głównie przychodzą na posiłek, bo nie zawsze chce się gotować tylko dla siebie, a ponadto u nas jest taniej, bo płaci się tylko za pro- dukty (w XII 96 - 60 gr jeden obiad). Z obiadów korzysta 14 osób. Pobyt u nas to psychoterapia podtrzymująca. Ludzie tu są z dużym bagażem przeżyć i trzeba im umiejętnie stworzyć atmosferę i pomóc przezwyciężyć problemy. Pomagam załatwić różne sprawy urzędowe czy złagodzić konflikty. Starość samotna zabija. Cały smutek życia przewija się przez nasz Dom. Są ludzie, którzy źle znoszą starość więc należy im pomóc. Wśród na- szych domowników średnia wieku jest 68 lat. Najstarszy ma 84 lata. - Czy zajmujecie się tylko sami sobą? Kto pomaga Pani w urozmaicaniu życia swoich podo- piecznych? Pamiętają o nas dzieci. Gdy jest Dzień Babci, Dzień Dziadka czy Dzień Seniora zawsze mo- żemy liczyć na występy i podarunki od uczniów Szkoły Podstawowej nr 1, z Domu Dziecka i z Przedszkola. Wigilię urozmaica nam zespół "Schola" z ks. Zbigniewem. Ks. Proboszcz jest naszym wielkim przyjacielem. Na wigiliach u nas bywa nawet ks. biskup Piszcz. Pomaga nam bardzo dyrektor MGOK. Mamy również swoich sponsorów, którzy pomagają zarówno poje- dynczym osobom jak i DzDPS ogólnie. Wspomagają nas panowie W.Szymański i K.Sadowski z firmy BAZI, Przedsiębiorstwo Handlowo-Produkcyjne (dawniej GS), Samorząd Mieszkań- ców w Olsztynku i anonimowi ofiarodawcy. - Czym się może Pani pochwalić? Dużą radość sprawiły mi osiągnięcia artystyczne w ubiegłorocznym Festiwalu Form Artysty- cznych w Olsztynie (Teatr Jaracza), na którym nagrodzone zostały panie:Helena Rymkiewicz za skecz "Przykry sen" i Helena Lewandowska za recytację własnego wiersza "Niepodległa", a Dzienny Dom otrzymał wyróżnienie. - Jakie są Pani marzenia? Mimo, że nasza współpraca z ośrodkiem zdrowia jest bardzo dobra, chciałabym, żeby opiekę lekarską zwiększyć (np. żeby lekarz przychodził do pacjenta do Dziennego Domu). Dobrze by było gdyby można było dowozić na dzienny pobyt również ludzi starszych z okolicznych wio- sek. A najważniejsze jest to - więcej tolerancji dla ludzi starszych! Pani Grażyna ma syna i córkę, lubi dom i dobrą książkę i jak na zodiakalnego Lwa przystało ma wielkie serce. Utkwiło mi w pamięci spontaniczna wypowiedź p. Stanisławy Obolewicz, która to powiedziała "Jest dla nas bardzo dobra. Jak byłam z gorączką od razu zauważyła i za- łatwiła mi lekarstwa. Niech się Pani nie wstydzi - dopowiedziała P. Stanisława widząc pąsy na twarzy p. Grażyny - Pani taka jest!" Motto: "Serce jest obywatelem wszystkich krajów" Monteshiusz Pani Małgorzata Bujanowicz pracuje jako pielęgniarka w Stacji Joanitów. Stacja powstała w wyniku umowy burmistrza Olsztynka, przewodniczącego Niemieckiego Stowarzyszenia Pielęgnowania Kultury Niemieckiej w Olsztynku oraz przedstawiciela zakonu Johanitów. Rozpoczęła swoją działalność od 1.XI.1994r. Finansowana jest przez Joanitów i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Niemiec. Lokal, światło, ogrzewanie i sprzątanie pomieszczeń należy do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Jakie były początki Pani pracy? - pytam. Zainteresował mnie oferta pracy u Joanitów. Po wstępnej rozmowie okazało się, że spełniam warunki i zostałam przyjęta. Jednym z warunków było posiadanie prawa jazdy. Praca jest głównie w terenie dlatego na wyposażeniu Stacji jest również samochód. Na początku jeżdżąc po terenie wybierałam ludzi potrzebujących pomocy. Z terenu gminy Olsztynek oraz dawnego powiatu Ostróda - Mielno - Zybułtowo wybrałam 50 osób, którymi opiekuję się stale, a dora- źnie - 20 osobami. - Co to jest opieka stała i doraźna? Opieka stała to cotygodniowe lub w zależności od potrzeb wizyty u chorych w ramach któ- rych robię pomiary RR (ciśnienie), cukru, cholesterolu, badania laboratoryjne oraz organizuję wizyty u lekarzy - kontrolne i specjalistyczne. Odpowiedzialna jestem za wypisywanie leków z apteki i ze Stacji oraz dostarczanie środków higieny i pielęgnacji np. pampersów, pościeli, a także ubrań czy paczek świątecznych. Dbam również o profilaktykę np. o właściwe komponowanie posiłków, a u kobiet o kontrolę piersi i badania ginekologiczne. Chory musi mieć świadomość, że w każdej chwili może się do mnie zwrócić o pomoc i może na nią liczyć. Doraźnie zaś wydaję leki osobom przychodzącym do Stacji. Od początku wydałam dla 1100 chorych leki na recepty. Wspomagam też opatrunkami, pieluchami, podkładkami czy cewni- kami. - Jak Pani sama radzi sobie z tyloma problemami? Nie czuję się osamotniona. Oprócz normalnej i stałej współpracy z MOPS-em mam dobrą współpracę z ośrodkami zdrowia i lekarzami w Olsztynku, Stębarku, Elgnówku, a także z po- radniami specjalistycznymi, zwłaszcza Poradnią Cukrzycową w Olsztynie (tu wielkie podzię- kowania dla dr Bandurskiej i dr Zabłockiego). Ja w zamian staram się wspierać materiałami higienicznymi oraz wypożyczaniem sprzętu (np. wózki inwalidzkie). - Czy Pani jest kontrolowana przez swoich pracodawców? W pewnym sensie tak. Prowadzę rejestr wydanych leków, książkę codziennych wizyt, rejestr wyników badań i kartotek chorych. - Co Pani utrudnia pracę? Ludzie mają do mnie pretensje o brak jakiegoś leku. Chcę podkreślić, że Stacja to nie apteka. Ja nie zamawiam leków. Leki przywożą Johanici według swojego uznania. Te leki, które mam w Stacji zawsze każdemu na receptę za darmo, choć w pierwszej kolejno- ści zapewniam swoim podopiecznym. Proszę o zrozumienie i mniej egocentryzmu. Wiem, że moi podopieczni wszystko mi wynagrodzą ciesząc się, że "moja siostra przyjechała". Pani Małgorzata jest mężatką, ma dwie córeczki, lubi się ciągle doskonalić (zwłaszcza języki obce) i jak każdy Skorpion jest perfekcjonistką. Wszystkim Paniom dziękując za rozmowę życzę wielkiej wytrwałości i jak najwięcej życzli- wości od ludzi za ich trudną pracę. Stanisława Ziątek

Życzę Państwu i sobie, aby te oczekiwania się spełniły, Aby nowy 1997 rok był rokiem sukcesów i spełnionych marzeń.

Irena Petryna poseł na Sejm RP


POWRÓT