Maciej Rembarz English

Maciej Rembarz



Maciej Rembarz Urodzony w Poznaniu, Maciej Rembarz studiował polonistykę na tamtejszym uniwersytecie, jednakże choć studiował wiele lat, nigdy studiów nie skończył, natomiast potem wiódł barwne życie pracując w najróżniejszych miejscach – konwojując byki w pociągach, karmiąc egzotyczne rybki w zoo, pracując jako wychowawca w domu dziecka, ucząc w kilku szkołach, pisząc slogany dla firmy reklamowej, chodując owce. Zmieniając nieustannie zatrudnienie, Maciej Rembarz spotyka wielu ludzi z wszystkich warstw i grup społecznych i to odzwierciedla się w jego poezji. Przez wiele lat pisał wiersze na świstkach papieru, nawet nie próbując ich opublikować, w końcu jeden z jego przyjaciół znalazł te świstki i wysłał je do “Czasu Kultury” Na łamach tego pisma w 1992 roku Maciej Rembarz zadebiutował, mając ponad czterdzieści lat. Od tego czasu opublikował trzy tomy poezji, a także wystawił kilka sztuk w teatrze (w Gnieźnie).







Maciej Rembarz poszukuje zbłąkanej owieczki,
sam będąc zbłąkanym.

Wychylił się z opadającej mgły,
wczepiony w jej runo.
Zmierza w kierunku owczarni
Niesiony przez raz po raz
przyklękające zwierzę.
Stukot kopytek – o nieliczne
polne kamienie – intonuje:
Alleluja
Alleluja


Maciej Rembarz kładzie głowę na wrzosowisku.

Dobrze mu z tą
wonną czupryną.
Prawdziwy postmodernizm.

Cztery popielate żurawie -
z zaprzyjaźnionych odległych
mokradeł – rozwieszają ten żywy kobierzec na ścianie lasu.

W doniosłych chwilach żurawie
tańczą; Maciej Rembarz dziękuje
im za to, czekając na rozpaczliwe
fanfary rozstania.



Maciej Rembarz dołącza do gromadki wróbli.

Z przekrzywioną głową, szary
tak jak one zostaje,
wsłuchany w krzyk triumfu i
radości dzikich gęsi na przepastnym
niebie.
Potem rzuca w osamotnione chmury
kamieniem i siada na płocie koło
dorodnej samiczki.
Wspólnie szykują się na
przyjęcie świtu.


Maciej Rembarz rozmawia w “Łowieckiej”
(Miedzichowo) z Lubikiem

Kopiesz dla wszystkich w parafii.
Bierzesz – sam mówisz – “za dziurę”,
siedem tysięcy.
Dla mnie jest to za drogo.
Kto zresztą lubi przepłacać w tak sypkiej i delikadnej materii.
Czułbym się żle w grobie wykopanym przez psa.
Tylko rower i kapelusz są w tobie ludzkie.
Nigdy nie jestem pewien czy nie przyjechałeś w mojej sprawie.

Wiem, twoja renta wojskowa jest niska,
parę groszy.
Ale dzięki niej możesz czekać.
Możesz czekać na każdego z nas.
Tak, ktoś to musi robić.
Ale dlaczego ty?
Z twarzą mokrą od cudzych łez,
plujący w wyschnięte dłonie.
Spieprzaj Lubik, trzymaj z daleka
ode mnie swoje łapska.
I nie poklepuj mnie teraz ani nigdy.
Pamiętaj Lubik: Nigdy.
Modlitwa
Nie odbieraj mu nadziei Panie.




MACIEJ REMBARZ TALKS TO A WOMAN WHO,
Maciej Rembarz rozmawia z kobietą,
która za wyskrobywanie łyżką płodu
trafiła na oddział 19c (Obrzyce).

Jest niedziela i ja z Tobą.
Błogosławieństwo Urbi et Orbi
powinno spłynąć na Ciebie.
Tobie na Ciebie.
Jesteś miastem i światem nieszczęścia.
Madonno z wybitymi zębami, modlę się.
Wiem, nie mogłaś znieść oddechu wiecznej pokory.
Zaśnij.
Proszę, zaśnij, nie rozgniataj kolan
o to zimne gumoleum.
Przecież zdążyłaś urodzić mnie.



Maciej Rembarz jest legitymowany
w mroźną grudniową noc.

Spękane skrzętnym brudem
ręce milicjanta ze zdziwieniem
patrzą na wklejony – zamiast
zdjęcia – obrazek całunu turyńskiego.
Padający śnieg rozmywa rubrykę
z wpisem: zawód (Ucieczka)

Opatulony bielą funkcjonariusz
nie może dłużej czekać,

Gładzi po sierści rower
na którym Maciej Rembarz
przemierza odwieczną drogę
Miedzichowo – Pąchy
Miedzichowo – Pąchy







Maciej Rembarz wraz z córeczką
odmawia wieczorny pacierz.

Z jej ust odczytuje wizerunek
modlitwy; szeleszcząc pomiętymi
wargami powtarza zapomniane
nadzieje.

Moja litania: prośba
Niech jej słowa będą latawcem
Panie








home page