Rok 1968. Na uniwersytecie w Paryżu studenci wiecują, wskutek czego następuje kryzys rządu. Na uniwersytecie w Warszawie studenci też wiecują, wskutek czego dostają po trzy lata więzienia. Na uniwesytetach w Kalifornii studenci eksperymentują z halucynogenami. Uniwesytet w Pekinie natomiast przestaje funkcjonować, bowiem Przewodniczący Mao stwierdził, że studenci powinni uczyć się prawdziwego życia pracując w kołchozach. Kolejarze, poganiani przez hungweipingów, pracuja z rewolucyjnym ferworem wywożąc tłumy studentów (z których wcale nie wszyscy są hungweipingami) na zapadłą wieś. Zachodnim korespondentom wydaje się, że Chińczycy przestali myśleć i powtarzają tylko wykute na pamięć myśli Przewodniczącego.
Zachodni korespondenci są oczywiście w błędzie, choć na ich usprawiedliwienie można przypomnieć twierdzenie, że naprawdę istotne wydarzenia niezwykle trudno jest dostrzec komuś, kto nie jest ich uczestnikiem. Chińczycy to naród poetów; korespondenci zachodni nie dostrzegli, bo nie mogli, że właśnie wtedy miało miejsce niezwykłe wydarzenie zwane Szczepem Poetów z Bagien Baiyang. Akurat tak się złożyło, że grupa młodych poetów z Pekinu zesłana była do kołchozów w okolicy zwanej Bagnami Baiyang i miała możność spotykać się i wymieniać teksty. Owe teksty rozchodziły się przepisywane ręcznie albo i zapamiętywane, jeśli napisane były w tradycyjnej rymowanej i rytmicznej formie. Do Szczepu z Bagien Baiyang należało kilkunastu poetów, żaden jednak nie zdobył takiej popularności jak Guo Luszeng, którego bliska sercu wszystkim zesłańcom tematyka prosiła się o zapamiętanie, co ułatwiała tradycyjna forma.
Ponad trzydzieści lat później na wieczorze poetyckim w Londynie spotkałem Bei Linga, chińskiego dysydenta, który przed wyjazdem z Pekinu obracał się w kręgach poetyckich. Od niego właśnie mam powyższą wiedzę oraz angielskie przekłady Guo Lushenga, które spolszczyłem i poniżej prezentuję.
Pekin, 4:08
Dworzec w Pekinie, czwarta zero osiem, Nad peronami morze rąk faluje. Dworzec w Pekinie, czwarta zero osiem, Gwizd parowozu przecina poranek. Wysokie mury pekińskiego dworca Wypełnia jakaś potężna wibracja. Oszołomiony spoglądam przez okno Nie mogąc pojąć o co tutaj chodzi. Wczoraj mi matka przyszyła guziki, Chyba jej igła kłuje mnie dziś w sercu. Teraz me serce staje się latawcem, Którego nić ma matka trzyma w ręku. Nić naciągnięta zaraz się rozerwie, Już muszę głowę przez okno wychylić. Dopiero teraz, patrząc ponad tłumem Pojmuję chyba o co tutaj chodzi. Gwar falujący ostatnich pożegnań Zmyje niedługo Pekin sprzed mych oczu. Drgnęły wagony, teraz miasto Pekin Zwolna odpływa pod mymi stopami. Znów macham ręką przez otwarte okno Chcę chwycić Pekin choć za rąbek płaszcza. Wołam do niego, wołam do Pekinu, By nie zapomniał nigdy o swym synu. Na koniec chwytam jeszcze czyjąś rękę. Czyją to ręka? To jest bez znaczenia. Nie chcę jej puścić, to jest moje miasto, To jest ostatnie dotknięcie Pekinu. |
Zaufaj przyszłości
Bezduszna pajęczyna zamknęła drzwiczki pieca Węgiel wzdycha żałośnie dymem szarej biedy. Wyrównując uparcie popioły nadziei, Piszę na czystym śniegu: "Zaufaj przyszłości". Winogrona zbierają rosę października, A pochylone kwiaty wspierają się wzajem. Ja, poskręcanym pnączem zdobnym w krople rosy, Piszę na zimnej ziemi: "Zaufaj przyszłości". Chcę głaskać dłonią fale aż po krańce nieba, Morze chcę podtrzymywać, w którym słońce płynie. Trzymając ciepły promień porannego słońca, Piszę dziecinne słowa: "Zaufaj przyszłości". Rzeczą, która mnie zmusza by ufać przyszłości Jest zaufanie w oczach pokoleń, co przyjdą. Ich rzęsy strzepną z oczu pyły burz historii, Źrenice na wskroś przejrzą, co dziś zapisano. I nie ma to znaczenia, czy marne wspomnienia Po naszych walkach, klęskach, w zbudzą w czyichś oczach Łzy ciepłego współczucia, trochę zrozumienia, Czy wzgardliwe uśmiech i politowanie. Myśmy ciągle szukali, ze wszystkich sił swoich. Zatraciliśmy siebie szukając sukcesu. Sąd będzie sprawiedliwy, taką mam nadzieję Na sąd przyszłych pokoleń czekam niecierpliwie. Z całych sił, przyjaciele, ufajmy przyszłości, Ufajmy, że są rzeczy, których nikt nie zniszczy. Ufajmy także, że młodość zwycięży nad śmiercią. Zaufajmy przyszłości, zaufajmy życiu. |