POECI DYNASTII TANG

W ostatni dzień przed odlotem z Taipei zaszedłem do księgarni z wydawnictwami anglojęzycznymi. Nabyłem tam między innymi książkę pt. "300 poems of Tang dynasty", synoptyczne wydanie chińsko-angielskie. Owa chińska wersja na wiele mi się w tym przypadku nie przydała, bowiem wprawdzie kiedyś próbowałem się chińskiego uczyć i nawet w Taipei na rynku potrafiłem nabyć owoce, ale przy nabywaniu owoców na rynku można użyć do pomocy wskazującego palca, a do tłumaczenia klasycznej poezji niestety nie można. Wersja angielska natomiast , pióra Wittera Bynnera, bardzo mi się podobała. Tak bardzo, że niektóre z tych wierszy postanowiłem spolszczyć. Niektóre z tych spolszczeń zamieścił Czas Kultury w numerze z listopada 1991. Inne tam się nie zmieściły, ale mieszczą się tu.

Z mego synoptycznego wydania wynika jasno, że klasyczna poezja chińska pisana była pięcio- lub siedmiozgłoskowym wierszem. Najwyraźniej po chińsku można napisać eleganckie zdanie składające się z pięciu sylab. Po polsku jest to raczej niemożliwe, dlatego moje polskie wersje napisane są w rytmie właściwym dla polskiego języka. Trzymalęm się natomiast innej zasady chińskiej poezji: każda linijka wiersza stanowi odrębne zdanie podobne w strukturze do kolejnych zdań, natomiast różne w temacie. Chińska poezja bowiem stosowała się do reguł dotyczących tematu kolejnych zdań wiersza. Na przykład jedna z reguł głosi, że pierwsza linia czterowiersza powinna wprowadzać w scenę, druga dodawać szczegół dotyczący na przykład pogody, trzecia zupełnie zmieniać temat, a czwarta łączyć tematycznie trzy poprzednie. Jest to tylko jedna z reguł, przytoczona tu jako przykład, tym niemniej rytm zdań o podobnej budowie i nagłe zmiany tematu to charakterystyczne cechy chińskiej poezji. Więcej na temat poetów Tang można znaleźć we wspomnianym wyżej Czasie Kultury. Poniżej zamieszczam tylko kilka wierszy, których tam nie było.






Wang Wei


JELENI CHRUŚNIAK
W górach nie widać człowieka,
A słyszę echo rozmowy.
Wraca i znika w lesie,
Gdzie lśni zielony mech.



Wang Wei


PIEŚN W WEICHENG
(napisana do muzyki)
Poranny deszcz oczyścił Weichang z kurzu,
Wierzby zielone na placu przed drzwiami.
Wypijmy jeszcze po jednym kielichu:
Za bramą miasta nie będzie starych druchów.



Wang Wei


POŻEGNANIE
Patrzałem jak schodzisz w dolinę.
Już zmrok, zamykam drzwi chaty.
Zieleń trawy zawsze wraca z wiosną,
A ty, o Książę Przyjaciół, powrócisz?



Wang Wei


MOJA PUSTELNIA POD GóRA ZHONGNAN
Mój umysł w średnim wieku odnalazł drogę:
Przyszedłem się osiedlić na zboczu góry.
Gdy mam ochotę, wędruję samotnie
Pośród piękności, która tylko dla mnie.
Będę wędrował, aż zatrzyma mnie woda
Wtedy usiądę patrząc na płynące chmury.
Pewnego dnia spotkam w lesie sędziwego drwala;
Będziemy gadać i śmiać się, i nigdy nie wrócę.



Wang Wei


PIEKNA XIZHI
Piękność jest w poważaniu po krańce cesarstwa,
Jakżeż więc Xizhi mogła zostać w domu?
O świcie prała płótna w jeziorze na południu,
Wieczorem wielka dama w pałacu na północy.
Prosta jednego dna, nie różna od innych,
Drugiego dnia wyniosła, wszędzie podziwiana.
Nie pudrowała twarzy własnymi rękoma,
Ni sama układała na ramionach jedwab.
Im król ją bardziej kochał, tym większa jej piękność,
Oślepiła go, zwiodła od ścieżki rozsądku.
Dziewczynom, co z nią kiedyś prały płótna w rzece,
Wzbroniono się przybliżać do powozu pani,
I nigdy żadna z dziewcząt w domostwach sąsiadów
Brwi sobie poprawiając jej nie dorównała.




Meng Haoran

WIOSENNY ŚWIT
Budzę się rześki o wiosennym świcie,
Słyszę wokoło świergotanie ptaków.
Nagle pamiętam burzę w środku nocy;
Ileż ulewa połamała kwiatów?




Meng Haoran

ŻEGNAJAC WANG WEI
Ociągałem się długo, nie chciałem ruszać;
Dzień za dniem mijał, teraz muszę iść.
Wspaniałe byłyby kwiaty wzdłuż drogi,
Gdyby ich widok nie znaczył rozstania.
Możni tego świata źle nas traktują,
Ludzie wielkich spraw nie w naszym typie.
Nic już nie mówię, wyruszam do domu,
Chcę zamknąć bramę starego ogrodu.




Li Bo


TESKNOTA BEZ KONCA
(napisane do muzyki)
1.
Tęsknota bez końca
By być w Changan...
Owady brzęczą jesień nad złotym kręgiem studni,
Szron błyska jak lusterko na mojej zimnej macie.
Wysoko lampa migoce, pogłębia się tęsknota;
Unoszę zasłonę, z westchnieniem patrzę na księżyc.
Samotny niczym kwiat, otoczony chmurami,
Nad nim jest granatowe i przepastne niebo,
Poniżej jest zielona niespokojna woda.
Niebo wzwyż, ziemia wszerz, między nimi smutek.
Czy zdoła mój sem przekroczyć przełęcz między górami?
Tęsknota bez końca
Niszczy me serce.

2.
Słońce już zaszło, mgiełka pośród kwiatów;
Księżyc jest biały, bezsenni ludzie smutni.
Harfa z Zhao zamilkła, stoi na drewnianym feniksie,
Struny lutni z Shu same zaczynają dźwięczeć.
Nikt tobie nie zaniesie mojej ciężkiej pieśni,
Niech więc popłynie z wiatrem w stronę góry Yenran.
Moje myśli są z tobą, na drugim końcu nieba
Me oczy, niegdyś z iskrami,
Teraz są studnią łez.
Nie wierzysz w mą tęsknotę;
Pojaw się choć w lustrze i spójrz na mnie!




Du Fu


SPOTKAWSZY LI GUANA W DOLNYM BIEGU RZEKI
Słyszałem często, odwiedzając możnych,
Jak grałeś pieśni w książęcych pałacach.
Minęła wiosna, teraz w dole rzeki
Siedzisz samotnie wśród opadłych kwiatów.




Du Fu


OBYDWA BRZEGI RZEKI ODZYSKANE PRZEZ ARMIE CESARZA
Wiadomość w zachodniej stanicy! Północ jest odzyskana!
Z początku słucham i płaczę, łzy płyną na mój płaszcz.
Gdzie moja żona? Co robią synowie?
Znajdę ich, jestem pewien; pakuję książki i wiersze.
I głośno śpiewam, i kończę napitek;
Zielony dzień wiosenny: wyruszam w stronę domu.
Opuszczam te góry, przejdę inne góry,
Z południa znów na północ, do mojego miasta!




Du Fu


GÓRA TAISHAN
Co mam powiedzieć o tej wielkiej górze?
Pradawne księstwa są zawsze zielone.
Ich początek i życie dzięki tchnieniu stworzenia,
Yin i Yang w równowadze przez dzień oraz noc.
Obnażam pierś w stronę pęknięcia w chmurach,
Wytężam wzrok za ptakami mknącymi do domu.
Kiedyż wreszcie osięgnę ten szczyt,
By móc wszystkie góry ogarnąć jednym spojrzeniem?




Du Fu


WIEŻA BRAMNA W YOZHOU
O jeziorze Dongting słyszałem,
A teraz stoję na tej wieży w Yozhou.
Kraj Wu na wschód, kraj Chu na południe,
Niebo i ziemia płyną bez końca.
Ani słowa od rodziny i przyjaciół.
Stary i chory jestem w tej łodzi.
Góry i wojny na północy;
Jak mogę stojąc tu nie płakać?



Cen Can


GENERAŁOWI FENG WYRUSZAJACEMU Z ARMIA NA ZACHÓD
Rzeka Mknącego Konia: śnieg po obu stronach.
Pył przywiany z pustyni żółto zasnuwa niebo.
Iskrzy się noc zimowa, mroźny wiatr w twej wieży,
A doliny w oddali pełne skruszonych głazów.
Naprzód! W dół! Za wiatrem!
Mimo że trawa szara, tatarskie konie tłuste.
Na zachód od Góry Złotej zbiera się dym i pył.
Hetmanie chińskiej Armii! Czas rozpocząć kampanię!
Całą noc w pogotowiu miej swą broń stalową!
Wyślij naprzód żołnieży! Niech zadźwięczy oręż!
Ostry wiatr tnie po twarzy jak nóż.
Z końskich grzbietów paruje śnieżny pot.
Szron przypomina kwiaty ze srebrnej monety.
Tusz, gdy piszesz rozkazy, jest jak czarny lód.
Starcza, by zmrozić serca barbarzyńskich chanów.
Może nie będziesz musiał nawet toczyć bitwy!
Czekamy dobrej wieści z zachodniej stanicy!





Zhang Zhi

NA KOTWICY PRZY KLONOWYM MOŚCIE
Patrzę, jak księżyc zachodzi; wśród szronów kracze wrona.
W cieniu nadbrzeżnych klonów widzę lampę rybaka.
W Klasztorze Mroźnej Góry, daleko za Suzhou,
Dzwon bije północ; słyszę go w mej łodzi.





Strona główna


Więcej na ten sam temat można znalezć w książce, którą można nabyć w internetowym wydawnictwie "Lulu"
"Zielnik Literatury Mówionej" - książka

(Tu można ją przejrzeć)