Nie jest latwo pisac o czyms, co swa klasa znacznie przewyzsza wlasne pisanie. Mozna jednak nasmarowac kilka slow dla wyrazenia wielkiego uznania dla dziela. Uznanie jakie posiadlem dla tej ksiazki jest dla mnie samego niespodzianka. Zawsze bowiem bylem przekonany o jednosci artysty i jego dziela i jesli pierwszy z tego duetu nie imponowal mi, albo raczej nie zgadzalem sie z nim pod jakims wzgledem, znaczy nie akceptowalem jakichs jego wypowiedzi, postaw czy zachowan bylo mi bardzo trudno wziac do reki jego dzielo. Jakos nie jestem, albo raczej nie bylem w stanie oddzielic owych rzeczy. Ktos niemoralny nie moze pisac wiarygodnie o moralnosci, klamca nie szanujacy piekna prawdy nie moze pisac o pieknie, czlowiek wyrazajacy sie lekcewazaco o kims kogo szanuje nie zasluguje na moj szacunek. Tak myslalem, albo raczej tak odczuwalem takze w stosunku do Andrzeja Szczypiorskiego. I wcale nie znaczy to, ze mialem go za niemoralnego, klamce czy cokolwiek w tym kierunku. Nie, mnie wystarczylo, ze Szczypiorski wypowiedzial sie kiedys przeciwko Walesie - wtedy bylem jego niemalze fanatycznym zwolennikiem - w kazdym razie byl on dla mnie jedyna alternatywa w wyborach. Pozostali, a wiec Mazowiecki i Tyminski nie byli dla mnie osobami, godnymi piastowania stanowiska Prezydenta RP. I oto Szczypiorki poparl Mazowieckiego. Pytalem sie jak to mozliwe, ze popiera sie faceta, ktory w roku 1953 pisal w Tygodniku Powszechnym rzeczy o biskupie kieleckim Kaczmarku jak ci, ktorych mialem za zdrajcow Polski. Jak to mozliwe, ze teraz ktos taki ma byc Prezydentem RP? Ktos, kto wypowiada sie za tym nie moze miec wszystkich klepek, albo jest wplatany w klamstwo. Nie warto wiec czytac jego nawet najbardziej glosnej ksiazki. A ksiazka byla wtedy bardzo popularna wlasnie tu w Niemczech i bylo to zjawisko bardzo rzadkie dla polskich ksiazek i bardzo do czytania zachecajace. Przetrwalem, mimo zzerajacej mnie ciekawosci ksiazki nawet nie dotknalem. Dlaczego zrobilem to teraz? Bylo kilka powodow - usprawiedliwien. Jednym z nich byla tzw. "Lista Macierewicza" z umieszczonym na niej Bolkiem i przede wszystkim brak reakcji tego, ktorego jako Bolka definiowano. Ten brak reakcji oslabil wszystkie zarzuty, ktore mialem do jego konkurentow, albo raczej zaczal mi on byc niemal tak samo politycznie wstretny jak i pozostali. To nie byl juz moj Prezydent. Zaczalem dopuszczac mysl, ze w okresie przedwyborczym mozna bylo rownie dobrze popierac kogos innego. W koncu coz za roznica? A wiec i Szczypiorski nie wydawal mi sie juz tak bladzacy. O ksiazce jednak juz zapomnialem, i oto przed kilkoma tygodniami zagadnal mnie moj niemiecki kolega co mysle na temat tej ksiazki. Opowiedzialem mu, o mym dawnym braku uznania dla osoby autora i sam wtedy dostrzeglem jak przygnebiajaco glupi jest to argument. Wstyd mi sie zrobilo i zaczalem ksiazki szukac. Chcialem przeczytac ja po polsku. Polski tytul ksiazki okazal sie inny niz niemiecki - nie "Schoene Frau Seidenman", a "Poczatek". Rzecz wyjasnila sie po odwiedzeniu kilku ksiegarni. Tak jest kilku - moja mama odwiedzila kilka ksiegarni by dowiedziec sie, ze tytul jest inny. Czyzby w ksiegarniach pracowali przypadkowi sprzedawcy do niedawna sprzedajacy byc moze marchew w warzywniaku? A moze jest to w kraju ksiazka nieznana? Tak czy inaczej ksiazke otrzymalem - pod choinke od mojej mamy.
Zabralem sie raczo do czytania ksiazki. Poczatkowo nie bylem nia ujety. Wczesniejsze zaciekawienie podbudowane znakomitymi recenzjami jakie ksiazka miala w Niemczech przeksztalcalo sie stopniowo w zdziwienie dlaczego. Co jest w tej ksiazce takiego, ze byla tak entuzjastycznie przyjeta? To pchalo mnie naprzod, raczosc czytania oslabla, az doszedlem do rozdzialu X. Byc moze dosc pozno, ale mnie ta ksiazka zlapala wlasnie w rozdziale X, rozdziale o chrzescijanskim krawcu Kujawskim, ktory "u Zydow pracowac nie chcial". "Kujawski byl czlowiekiem gleboko wierzacym", "kochal Polske", "nie szanowal prawoslawnych i wystepnych Moskali, luteranskich i brutalnych Niemcow, a takze starozakonnych i halasliwych Zydow, ale rzecz jasna - inaczej nie szanowal Moskali, bo byli jego przesladowcami, bo byl to Sybir, knut, kibitka, inaczej jeszcze Niemcow, bo to byli wrogowie odwieczni, moze i wiecej nawet potrafili, moze i lepiej nawet pracowali, ale Kujawskim pogardzali jako Slowianinem, wiec im odplacal nieprzyjaznia i szyderstwem, a znow calkiem inaczej Zydow nie szanowal, bo ci z kolei byli nizej od niego, zawsze go chcieli przechytrzyc, wystrychnac na dudka, gdy tymczasem on czul sie bardziej tutejszy od nich wszystkich i bardziej nizeli oni na wlasnej grzedzie. Byli przybledami, gdy on wyrastal z tych prapolskich korzeni, to byly jego rzeki, pola i krajobrazy, w ktorych oni pojawili sie jako wedrowcy." ("Poczatek" - Andrzej Szczypiorski VIII wydanie polskie, Wydawnictwo Sens, ISBN 83-86944-05-6, cytaty ze stron 159,160)
Dlaczego wybralem ten fragment i dlaczego ksiazka zaczela pasjonowac mnie wlasnie od tego rozdzialu - tego jeszcze nie wiem. Chyba niebawem przeczytam ja jeszcze raz by to zrozumiec, ale faktem jest, ze od tego miejsca nie moglem sie juz od niej oderwac. Zobaczylem wojne, ktora znalem przeciez z opowiadan rodziny, nie mowiac juz o wielu przeczytanych na jej temat ksiazkach, zobaczylem te straszna wojne w jeszcze innym swietle. Przez losy poszczegolnych osob, przez ich do wojny dojscie, ich mysli, przezycia, refleksje, przez ich losy powojenne, w ktorych widzialem tez czastke mego losu, przez wielosc postaci, a szczegolnie wielosc widzen swiata roznymi oczami ze wzgledu na pochodzenie narodowe, przez zazebianie sie losow wszystkich tych narodow wlasnie w czasie wojny - czasie tak ekstremalnym - i to na przylkadzie konkretnych osob. Wszelkie utarte, niemal standardowe - z przyzwyczajenia, z bezmyslnosci wypowiadane sady na temat calych narodow okazuja sie w tej ksiazce zwyklym klamstwem. Nic nowego - powiecie, a jednak calkiem nowe. Jest w tej ksiazce polski inteligent calkiem nieobecny w czasie - zyjacy w starozytnosci i dopiero pozniej obudzony wydarzeniami, jest tez inny zyjacy z wojna na codzien, jest Zyd chcacy byc bardziej polski niz Polacy, jest polska siostra zakonna nielubiaca Zydow, ale ratujaca ich przed smiercia, jest polski robotnik pepeesiak - znajacy jeszcze Marszalka - odwazny i milujacy wolnosc, jest polski mlodzieniec przyjazniacy sie z Zydem, jest polski szmalcownik - pracujacy w PRL jako kierownik personalny, jest w Polsce rodzony Niemiec ratujacy Zydowke, jest polska prostytutka okazujaca serce, jest Zyd zdradzajacy Zydow, jest polski matematyk umierajacy obok karuzeli zbudowanej przy murze getta warszawskiego, jest rzezimieszek ratujacy zycie Zydow, co prawda dla pieniedzy, ale zawsze, sa ukazane spotkania tych wszystkich roznych ludzkich typow - ich krotkie dyskusje wyrazajace odmienne widzenie wielu spraw, jest zwatpienie i chec godnej smierci, jest przypadek lapanki, jest swiadomosc zblizajacego sie konca, ale i nadzieja, ze wojna sie skonczy i Polska znow zaistnieje, jest milosc, jest podlosc i jest szlachetnosc, jest wiele madrosci i sa wspaniale naszkicowane osoby, jest tez cos, co bylo dla mnie szczegolnie wazne - losy tych ludzi nie koncza sie na ich przezyciach wojennych, ale siegaja daleko poza ten czas - az do znanej mi terazniejszosci. Wszystko to na 240 stronach, w krotkich, zwartych rozdzialach!
Cos sie we mnie zmienilo - zrelatywizowalo - nie, nie tylko przez ta ksiazke, ale wlasnie ta ksiazka pozwolila mi to wyraznie dostrzec. Dopuszczam wiec od zaraz do siebie mysl, ze to moze wlasnie ja sie myle, a moj sposob widzenia swiata nie jest tym jedynym slusznym. Inni tez maja czasami racje - choc rzadko :-) Takie moje zwykle zarozumialstwo nie poparte jakimis obiektywnymi znakami kazalo mi, i co wiecej kaze ciagle jeszcze widziec rzeczy nie obiektywnie, a wylacznie przez wlasne - jedynie sluszne - okulary, ktorych zreszta nie posiadam. Tak wiec mozna powiedziec, ze myslac o rzeczach bylem przekonany, ze dostrzegam wiele zwiazanych z nimi aspektow - dostrzegam wiecej, niz wielu innych. Po przeczytaniu tej ksiazki stalo sie dla mnie jasne, ze nawet jesli mialoby to byc w pewnym sensie prawda, to sa inni, ktorzy dostrzegaja o wiele wiecej, glebiej i byc moze nawet "prawidlowiej" - co wiecej nie jest to dla mnie wcale nieprzyjemne.
Pozdrawiam
Wlodek Kaluza