Teatr improwizacji
From: Wlodzimierz Kaluza
Date: 1997/03/02
Witam Sciepowiczki i Sciepowiczow!
W koncu wybralismy sie do teatru. I to nie jakiegos tam wielkiego, znanego teatru, nie na znana sztuke Shakespeare'a, Mrozka czy Gombrowicza, a do zwyklego teatru i na nieznana sztuke. Sztuke, ktora w dodatku powstawala w trakcie przedstawienia. Bylismy w teatrze improwizacji. Czworka mlodych (ponizej trzydziestki) aktorow i aktorek, jeden akompaniator muzyczny, jeden kasjer, a zarazem specjalista od oswietlenia (jak sie taki w Polsce nazywa - doprawdy zapomnialem), a takze jedna barmanka - chyba dorabiajaca studentka - to z obsady oraz publika, tak okolo setki osob. Wszystko to w malym teatrze - szerokim na dwa czterokrzeslowe rzedy - mieszczacym sie w oficynie w centrum Monachium. Wejscie z ciezkimi, wymalowanymi szaro metalowymi drzwiami przypominajacymi raczej wejscie do magazynu, niz do teatru. W srodku jednak calkiem przytulnie. Na wprost wejscia kasa, a raczej cos na ksztalt malego stoliczka, za ktorym siedzi kasjer. Na stoliku raczej pusto. Stoi tam otwarta metalowa kasa, taka z tych mniejszych, lezy lista zarezerwowanych biletow, prosty dlugopis i czesciowo wypelniona popielniczka. Kasjer ma klopoty ze znalezieniem naszego nazwiska. Nic dziwnego lista pisana jest recznie i to raczej niezbyt wyraznym pismem. Jestesmy pierwsi, to dla mnie zupena nowosc - przewaznie sie spozniam. Tym razem jednak musielismy przyjechac wczesniej ze wzgledu na rezerwacje. Siadamy w calkiem jak na oficyne przestronnym pomieszczeniu z barem - wszystkiego chyba z siedem stolow, ale za to duzych, drewnianych pamietajacych chyba poczatek wieku. Takiez krzesla. Na scianie duzych rozmiarow kicz z widokiem najbardziej znanego zamku bawarskiego - takiego jak w powszechnie znanych bajkach Disney'a. Czekamy na znajomych, z ktorymi jestesmy umowieni. Przygladamy sie wystrojowi wnetrza i wstrzymujemy sie z zamawianiem picia. Czekamy i tylko czasami zerkne z przekasem na zone, ktora przez polgodzinna droge do teatru robila mi wyrzuty, ze nie umiem sie ubrac na taka okazje, az dziw, ze mnie diabli nie wzieli - tak marudzila. W pewnym momencie zaskoczyla mnie uwaga "Ty, to do teatru moglbys chodzic z tym od zupek". Milczalem - rozpaczliwie probujac zrozumiec sens wypowiedzi, ale w koncu zrezygnowalem i poddalem sie. Z kim? - pytam. "No, z tym, jak mu tam? Kuroniem!" - slysze w odpowiedzi.
Rzekl bym "och te baby" - ale sie boje! Kto wie, moze sie zdarzyc, ze i moja zona kiedys sie do internetu dorwie, przeczyta com napisal i co wtedy? Bylbym stracony, nawet ten "od zupek" by mi nie pomogl, a wiec nic tam o zadnych babach nie pisze! Korzystajac ze spokoju oczekiwania rzucam jej od czasu do czasu pelne satysfakcji spojrzenia. Juz sam wystroj teatru stanal po stronie mego skromnego sweterka. No, dla prawdy dodam, ze wsrod pozniej przybylych widzow zobaczylismy nawet jednego z krawatem - pewnie jakis mniej odporny na marudzenie!
Knajpa zaczela sie powoli wypelniac. Przychodzacy widzowie pasowali do wnetrza teatru dokladnie tak samo jak i ja. Luzno ubrani zarowno mlodsi jak i starsi. Ci ostatni raczej w mniejszosci. Byla nawet starsza kobieta na wozku inwalidzkim. Pojawili sie takze nasi znajomi - on takze gbur jeden nie mial krawata.
Ledwie napoczelismy wlasnie co przyniesione napoje kiedy trzebe sie bylo kierowac ku wejsciu na sale. Miejsca bowiem byle nienumerowane i ten mial lepsze miejsca, kto sie byl blizej drzwi ustawil. My zalapalismy sie na pierwsza polowe - ta blizej sceny. Wpakowalismy sie w gesto ustawione rzedy krzesel mniej wiecej tak samo swobodnie, jak swobodnie mozna sie poruszac tuz po wpuszczeniu do samolotu znajdujac sie wsrod "zwyklych" pasazerow. Mimo to juz po kilku minutach wszystkie miejsca byly zajete. W powietrzu nie czulem zwyklego przed podniesieniem kurtyny napiecia. Trwaly niczym nie skrepowane rozmowy i w oglole nikt nie przejmowal sie majaca nadejs chwila. Wydawalo sie niemal, ze widzowie byli juz zadowoleni. Po chwili odslonila sie kurtyna i na scene wbiegli, o ile na to pozwalala wielkosc sceny, aktorzy. Zaczeli od powitalnej piosenki po czym jeden z aktorow rozpoczal dialog z publicznoscia. "Wiecie co to teatr improwizacji? Pewnie wiecie, bo widze tu wiele znajomych twarzy, ale dla tych co jeszcze nie wiedza powiem kilka slow. Rzecz polega na tym, ze Wy zadajecie nam zadania, a raczej dajecie propozycje, z ktorych my wybieramy co bedziemy grali, ale zreszta zamiast dlugo opowiadac przystapimy do rzeczy" - tak mniej wiecej mowil.
Pierwsze zadanie jakie nam postawil to byla nazwa jakiegokolwiek miejsca. Z posrod kilku propozycji wybral porodowke. Nastepne pytanie dotyczylo uczuc. Wybral przygnebienie, zlosc, euforie i elegancje. Kazdy z aktorow otrzymal jedno uczucie. Sytuacja na scenie miala zmieniac sie w zaleznosci kto sie na scenie pojawial. Przychodzila zlosc - zmienial sie gwaltownie klimat granej sceny, w ktorej od tego momentu panowala zlosc. Wchodzil ten, ktory mial grac elegancje - dialogi byly eleganckie. Tak samo z przygnebieniem i euforia. Uczucia przejmowali wszyscy grajacy na scenie. Tylko dialog nie ulegal przerwaniu. Sami pomyslcie jakie to trudne. Nigdy nie bylo chwili, gdy znikal sens granej scenki. Wszystko rozwijalo sie plynnie, a zmiana nastrojow byla jakby skrotem normalnego zycia, w ktorym tez przezywa sie raz lepsze a raz gorsze chwile.
Inna zabawa polegala zbudowaniu dialogu, w ktorym kazde zdanie zaczynalo sie kolejna, a raczej poprzednia litera alfabetu. Zadane przez publike bylo miejsce odgrawania scenki - wybrano karaibska plaze. Dialog oczywiscie musial byc sensowny. I byl taki rzeczywiscie, a do tego jeszcze dowcipny.
W innej zabawie chodzilo o podanie zdania, ktore mialo zaczynac grana scenke. Zdanie podano no i scenka byla znowu super. Jeden z aktorow dla utrudnienia sztuki siedzac wsrod publiki przerywal co pare chwil zadajac aktorom grajacym aktualnie na scenie coraz to nowe zadania, a to opowiedz jak to bylo wierszem, a to zaspiewaj o tym, a to opowiedz co powiedziala wspomniana przez ciebie sasiadka. Oczywiscie mozna sadzic, ze scenka byla przygotowana wczesniej, tym niemniej pasowala ona do zdania poczatkowego.
Byla jeszcze cala masa innych zabaw, ktorych opisywac nie bede - zobaczcie sobie sami. To byla znakomita zabawa. Jak tylko uslyszycie o teatrze improwizacji - kupujcie w ciemno bilety.
Pozdrawiam
Wlodek Kaluza
Inne tematy...