Rasizm Inaczej
Żyjemy w XXI wieku w centrum kontynentu, który ma za sobą wielowiekowe dziedzictwo kultury białego człowieka. Dziś się tego dziedzictwa Europa wstydzi, akcentując "wielokulturowość" i "tolerancję". Zarówno wiek XIX, jak i XX były czasem niespotykanych dotąd migracji.
Dla współczesnej Europy szczególne znaczenie ma ostatnie kilkadziesiąt lat. Wcześniej emigranci osiedlali się przede wszystkim w Nowym Świecie: Stanach Zjednoczonych, Australii, Brazylii czy Kanadzie. Obecnie poza tamtymi krajami cała Europa Zachodnia jest jednym wielkim skupiskiem emigrantów z krajów Afryki,
Bliskiego i Środkowego Wschodu i Azji Południowo-Wschodniej.
Dotychczas poprawność polityczna nie pozwalała dosłownie określić wielu zjawisk tym wywołanych. Miliony ludzi wyjeżdżają nie tylko z kraju, ale i kontynentu. Na nowe obszary przenieśli ze sobą swoją religię, prawa, zwyczaje i uprzedzenia, które posiedli w ojczyźnie.
Do tej pory nawet głośniejsze mówienie o owych zjawiskach wystarczyło, żeby być uznanym za "oszołoma" i "faszystę". Zamach 11 września, ataki w Londynie i Madrycie, zamieszki we Francji czy zamordowanie w Holandii polityka Pima Fortuyna i reżysera Theo van Gogha w pewnym stopniu to zmieniło.
Jednak dalej nie akcentuje się wszystkich niebezpieczeństw związanych z ową "wielokulturowością"; z fiaskiem polityki asymilacji i narastającą frustracją zarówno ze strony rdzennych Brytyjczyków, Francuzów, Holendrów, Niemców, jak i ze strony osiadłych w ich krajach emigrantów. Ci pierwsi mają dosyć płacenia wysokich podatków,
żeby państwo mogło wypłacać imigrantom zasiłki, obawy o swoje życie i zdrowie i wyzywania od rasistów, kiedy poruszają owe problemy. Ci drudzy są wściekli, że zasiłki są niższe niż pensje rdzennych mieszkańców, że mają niższy status materialny, ponieważ nie uzyskali
odpowiedniego wykształcenia i bezrobocie w ich dzielnicach jest znacznie wyższe niż wśród białych. Za "segregację" uważają, że islam nie może narzucać swoich zasad wszystkim, także nie muzułmanom, że nie wolno im stosować części praw naturalnych dla kraju pochodzenia, a uważanych w Europie za barbarzyństwo.
O Francji pisać nie będę, ponieważ to, co się tam dzieje, zasługuje na odrębny cykl artykułów...
Mordy honorowe
W czerwcu 2006 roku sąd w Danii skazał na kary od ośmiu lat do dożywocia dziewięcioosobową rodzinę za zamordowanie 19-letniej dziewczyny Ghazali Khan. Miała to być kara za splamienie honoru rodziny. To najczęstszy powód tego typu zbrodni, do których dochodzi w Europie wraz z narastającą falą imigracji.
To wyjątek, bo najczęściej sprawcy "honorowych morderstw" pozostają w Europie na wolności, a środowiska imigranckie spuszczają na zbrodnie zasłonę milczenia. Mąż Ghazali był jak najbardziej muzułmaninem, a nawet Pakistańczykiem, ale młodzi nie poprosili ojca dziewczyny o zgodę na związek!
Warto wspomnieć, że głowa rodu Ghulum Abbas przed 30 laty przybył na Jutlandię z Pakistanu. To on rozkazał ośmiu krewnym wytropić ją i zamordować. Pokazuje to, jak zdołał się zasymilować przez owe 30 lat w liberalnej Danii. Na stacji kolejowej w Slagelse, 100 km na zachód od Kopenhagi,
w momencie gdy Ghazala wraz z poślubionym dwa dni wcześniej mężem wsiadała do pociągu, dopadł kobietę wraz z mężem jej brat Akthar. Ona zginęła na miejscu, jej mąż został ciężko ranny. Sąd skazał ojca Ghazali na dożywocie, a brata i dwóch wujów na 16 lat więzienia. Drugi wuj oraz ciotka
Ghazali spędzą za kratkami po 14 lat, pozostali - od 8 do 10 lat. Sąd nie miał żadnych wątpliwości, a głównym dowodem oskarżenia było zdjęcie zrobione przez jednego z przechodniów, na którym Akhtar stoi z pistoletem nad ciałem siostry. Wyrok ten jest w Danii precedensem.
To samo dzieje się w innych krajach Europy. Praktycznie co miesiąc dochodzi w Wielkiej Brytanii do "mordu honorowego". Brytyjska policja może tylko domyślać się, jak bardzo zbrodnie honorowe są rozpowszechnione. Władze są bezradne, gdyż rodzina i sąsiedzi ofiary zawiązują zmowę milczenia.
Takie zmowy obejmują często całe wspólnoty imigrantów. Badanych jest obecnie ponad 100 morderstw popełnionych od 1993 roku, które mają znamiona takich właśnie zabójstw. Co tydzień na policję zgłaszają się średnio cztery imigrantki, które boją się śmierci z rąk krewnych.
Szacunkowo przyjmuje się, że do takiego zabójstwa dochodzi na Wyspach przynajmniej raz na miesiąc.
Niemcami wstrząsnęło w zeszłym roku zabójstwo Turczynki Hatun Surucu, 23-letniej kobiety zastrzelonej na ulicy przez jej trzech braci. We wrześniu zaczął się ich proces, jeden oświadczył przed sądem, że "nie mógł znieść jej braku moralności". Hatun splamiła ich honor,
bo zmuszona przez rodzinę do małżeństwa w wieku 15 lat - rozwiodła się. Była co najmniej szóstą w ciągu zaledwie pół roku ofiarą morderstwa honorowego wśród 200-tysięcznej społeczności tureckiej w Berlinie.
Najbardziej popularne narzędzia zbrodni to broń palna, noże, siekiery i gaśnice, można też ofiarę oblać benzyną i podpalić. W styczniu 2005 roku Kurd zastrzelił w Sztokholmie swoją 26-letnią córkę, bo chodziła na randki ze Szwedem. Szwedzki parlament uchwalił tylko drobne zmiany w prawie.
Podniesiono dopuszczalny wiek wyjścia kobiety za mąż do 18 lat oraz unieważniono zawarte za granicą przymusowe małżeństwa. Innych pomysłów nie ma i chyba raczej nie będzie.
Polowanie na białego
Dotąd ze względu na polityczną poprawność w Europie Zachodniej jak ognia unikano tematu rasizmu wymierzonego w białych obywateli. Zjawisko to tymczasem narasta, zarówno w Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Holandii i Niemczech, jak i w Szwecji czy Norwegii. Praktycznie we wszystkich krajach Europy,
w których znajdują się duże skupiska kolorowych.
Piętnastoletni Kriss Donald zginął w marcu 2006 roku. Oprawcy porwali go w biały dzień z ruchliwej ulicy Glasgow. Trzech pakistańskich imigrantów wciągało go do skradzionego mercedesa. Mordercy nawet go nie znali, po prostu "polowali na białego". Przez cztery godziny wozili go po Szkocji.
Potem wrócili do Glasgow i tam, w ciemnej uliczce postanowili go zamordować. Zadali mu 13 ciosów nożem, oblali benzyną i jeszcze żywego podpalili. Konał w straszliwych męczarniach. Wyjątkowe bestialstwo morderców spowodowało, że sprawa trafiła na pierwsze strony gazet w całej Wielkiej Brytanii.
Sędzia, który skazał zabójców na długoletnie więzienie, nie miał najmniejszych wątpliwości: przyczyną zabójstwa był rasizm. "Wasze sadystyczne skłonności nie pasują do cywilizowanego społeczeństwa. To była zaplanowana z zimną krwią przerażająca egzekucja. Dzika i barbarzyńska natura tej zbrodni jest szokująca.
Nie będziemy w Szkocji tolerować nienawiści rasowej", powiedział sędzia Lord Uist, odczytując wyrok. Zabójstwo Krissa nie było pierwszą tego typu zbrodnią.
W 2001 roku w miejscowości Peterborough grupa kolorowych zakatowała na śmierć białego 17-latka, Rossa Parkera. Chłopak był bity młotkiem, pryskany gazem i dźgany myśliwskim nożem. To wyjątkowy werdykt. Z policyjnych statystyk wynika, że w 2004 roku ofiarą przemocy na tle rasowym padło
49 tysięcy kolorowych imigrantów (4 tysiące zostało rannych) i aż 77 tysięcy białych Brytyjczyków (20 tysięcy rannych). Co ciekawsze wśród kolorowych wielokrotnie więcej osób jest ofiarami własnych gangów niż działań białych. Liczby te wywołały szok u wielu lewicowych komentatorów.
Do niedawna jakakolwiek krytyka pod adresem imigrantów, a zwłaszcza muzułmanów, była surowo piętnowana jako oszołomstwo czy chrześcijański fundamentalizm.
Marokański problem
Dla Hiszpanii największym problemem z około 2,6 miliona imigrantów stanowi ponad 500 tysięcy Marokańczyków. O skali napięć między nimi a Europejczykami świadczą wypadki z lutego 2000 roku, kiedy to w 45-tysięcznym El Ejido na południu Hiszpanii kilkadziesiąt osób zostało rannych, zdemolowano sklepy i restauracje,
spalono samochody. Rozruchy trwały trzy dni z rzędu i były największe w historii kraju. Iskrą, która spowodowała wybuch, było zabójstwo 26-letniej Hiszpanki Encarnacion Lopez. W sobotę rano na rynku pewien mężczyzna próbował ukraść jej torebkę, a gdy zaczęła się bronić, powalił ją na ziemię i zadał cios nożem w brzuch.
Kobieta zginęła na miejscu. Wkrótce policja zatrzymała 21-letniego Marokańczyka podejrzewanego o to morderstwo. Dwa tygodnie wcześniej zostali w El Ejido zabici dwaj mężczyźni. Sprawcą był inny Marokańczyk. Odbyła się spokojna dziesięciotysięczna manifestacja przeciw przemocy.
Gdy kilkanaście godzin później doszło do kolejnego, już czwartego mordu dokonanego przez Marokańczyków w ciągu dwóch tygodni, konsekwencje można było łatwo przewidzieć. Wieczorem Hiszpanie wyszli na ulicę, krzycząc: "Maurowie do domu". Podczas zamieszek demolowano lokale, przewracano samochody, na ulicach tworzyły
się barykady z płonących opon. Zamieszki trwały do godz. 5.00 nad ranem. Nazajutrz w kontrmanifestacji wzięło udział około 200 imigrantów Maghrebu. Przez całą niedzielę dochodziło do kolejnych incydentów. Na jednym z osiedli 300-osobowa grupa Hiszpanów uzbrojonych w metalowe sztaby starła się z policją.
Podczas pogrzebu Encarnacion Lopez, na który przyszło kilka tysięcy osób, nienawiść mieszkańców skierowała się przeciwko przedstawicielowi rządu, który został dotkliwie pobity. "Nie można stosować prawa dżungli. Sprawiedliwość zostanie wymierzona zarówno mordercy Encarnacion Lopez, jak i tym, którzy dążą do linczu",
zapowiadał wówczas hiszpański minister spraw wewnętrznych Jaime Mayor Oreja, apelując do mieszkańców El Ejido o spokój. Do apeli dołożył argumenty. Wysłano tam posiłki policji - w sumie 500 funkcjonariuszy. W starciach z nimi 39 osób zostało rannych. Warto też dodać, że sprawcy owych czterech zbrodni nie zostali nigdy ukarani.
A co do odbioru protestu Hiszpanów przeciwko zbrodniom imigrantów wystarczy popatrzeć na teksty z lutego 2000 roku zamieszczone w "Gazecie Wyborczej". Powtarzają się słowa: "ksenofobia", "zamieszki na tle rasowym", "pokojowa kontrmanifestacja imigrantów z Margrebu"?
***
W Europie coraz częściej mówi się o tym, że kolorowi imigranci okazują się rasistami, ksenofobami i fanatykami religijnymi, choć do niedawna byli uważani tylko za ofiary. Państwa, które kiedyś bezwarunkowo przyjmowały wszelkich uciekinierów z krajów III świata, dzisiaj zaostrzają przepisy imigracyjne.
Tym samym przyznają się do fiaska polityki asymilacji. Jednak problem nie zakończy się wraz z zablokowaniem granic Unii. Wewnątrz wspólnoty jest ponad 20 milionów legalnych i nielegalnych imigrantów oraz ich dzieci i wnuków. Są całkowicie nieasmilowalni, a co więcej, prawa przyniesione z
animistycznej Afryki i świata muzułmańskiego chcą narzucać chrześcijańskiej albo ateistycznej większości. Są niebezpieczni, podnoszą wskaźniki przestępczości, obciążają budżety państw, w których przebywają. Co z nimi zrobić - nikt nie wie.
Michał Miłosz