GATUNKI ZMECHANIZOWANEJ MUZYKI TANECZNO-SLUCHALNEJ KONCA WIEKU XX I POCZATKU XXI

mikroencyklopedyjka
przez yarasa spisana

Oto czwarta juz wersja tekstu niniejszego, w pewnych miejscach nieco poszerzona, a w innych przycieta - zgodnie z zyczeniami pierwszych recenzentow, ktorzy pofatygowali sie wyskrobac slow pare do nizej i wyzej podpisanego - WIELKIE DZIEKI, czujcie sie wspolautorami... no, do pewnego stopnia ;-). Aaa, i jeszcze jedno - jesli brak tu Twojej ulubionej muzy ;-), to sie nie obrazaj tylko daj znac!


Coz, muzyka jaka jest, kazdy slyszy, chcialoby sie powiedziec. W gruncie rzeczy - swiete slowa. Ale sa tacy, ktorzy jeszcze nie slyszeli, a chcieliby sie dowiedziec przynajmniej czego sie spodziewac, jak juz sluchac zaczna. Oto wiec zaprezentowac sie postaram, mili nowicjusze nowoczesnej muzyki tanecznej szeroko rozumianej (i wcale tu nie chce byc niemilo- przemadrzaly, dzielic sie jeno pragne!), jak to jest wlasciwie z tymi siedmioma tysiacami gatunkow i podgatunkow postmodernistycznej muzyki do gibania.

Moze i starzy wyjadacze (zjadaczo-wdychaczo-sluchacze?) cos interesujacego tu znajda, choc zdaje sobie sprawe, jakim kijem-w- mrowisko niektore moje stwierdzenia okazac sie moga... Wypada jedynie przypomniec, ze de gustibus (et definitionibus) non disputandum est i kazdy/a tak czy owak bedzie lubil(a) taka, a nie inna muzyke bez wzgledu na to, co tu naskrobie. Innymi czterema slowy, Peace Love Unity Respect.

Choc stad mozesz skoczyc do definicji, czy tez raczej opisu poszczegolnych gatunkow, radze osobiscie przebrnac przez calosc; nie jest tego az tak duzo, a w techno wszystko sie przenika i laczy.

HOUSE|GARAGE|SPEED GARAGE
TECHNO
RAVE|HARDCORE|GABBA
TRANCE|GOA
DRUM 'N' BASS i JUNGLE
BREAKBEAT| AMBIENT

Na poczatku byl HOUSE. Oczywiscie jestem stronniczy, bo house kocham, ale chyba nie popelniam straszliwego klamstwa. Chyba, ze chcielibysmy wywodzic nowoczesna muzyke technopodobna z dokonan doktora Mooga (goscia, ktory zbudowal pierwszy syntetyzator) albo z jeszcze dawniejszych czasow. To sie da zrobic, recze. Purysci do boju, a my tu sie zajmiemy konkretem.

HOUSE zaczal sie gdzies w roku 1985/6 w Chicago, choc podobno jego prawdziwa kolyska jest klub Loft w Nowym Jorku. Na poczatkju lat osiemdziesiatych muzyka taneczna rownala sie "klasycznemu" disco (z hybrydami - electro, go go czy rare groove). HOUSE z niej sie wlasnie wyksztalcil - nie byl az tak kiczowaty, bardzo stracily na znaczeniu teksty, ale pozostal funk, wplywy soulu, z pewnoscia tez stosowano czarne wokalistki (mimo wszystko po dzis dzien HOUSE jest chyba najbardziej "wokalnym" rodzajem muzyki tanecznej)... Et voila - powstal Nowy Gatunek Muzyki.

Poczatkowo HOUSE kojarzono z imprezami w starych, pustych magazynach w Chicago - stad zreszta podobno (jak sie domyslasz, jest wiecej hipotez...) bierze sie jego nazwa (magazyn to po ichniemu "warehouse"; zreszta DJ Frakie Knuckles, ktory przyjechal z Nowego Jorku do Chicago jakos w tym czasie, zalozyl tam klub Warehouse - banalne, nie?). Nie trzeba chyba dodawac, ze poczatkowo byla to muzyka raczej podziemna, popularna zwlaszcza wsrod lokalnych gejow... Wkrotce jednak, jak to w Hameryce, znalazla drzwi (pewnie kuchenne) do radia i zaczela zdobywac popularnosc.

Jedno trzeba zaznaczyc, o czym ludzie dzis (i tu) czasami zapominaja/nie wiedza: house amerykanski (zreszta podobnie jak techno) byl/jest muzyka ludzi czarnych (w odroznieniu zwlaszcza od techno europejskiego) i, co tu owijac w bawelne, wielu "prawdziwych" housowcow z USA zarzucalo nam (sic!) Europejczykom, ze bialasy to takiej muzyki robic nie potrafia. Niestety czasem mysle, ze pewnie mieli racje ;-)

Z drugiej jednak strony pierwsi DJ'e z tamtych czasow nie gardzili wcale, wierzcie lub nie, muzyka chocby w rodzaju Depeche Mode czy Kraftwerku, a Niemcy nasi kochani zawsze to z zapalem staraja sie podkreslic. Kto wie, jak to tam bylo...

Swoja droga, jesli rozwazac udzial Polakow w rozwoju house'u biorac pod uwage liczebnosc polskiej mniejszosci w Chicago, to chyba mozna dojsc do jakichs wnioskow o Polakach, polkach i mazurkach?

Symbolem nowej muzyki i calego spolecznego ruchu, ktory sie zaczal wokol niej - i klubow, w ktorych ja grano - tworzyc, sstal sie SMILEY, podobny co nieco do tego obrazka , a pierwsze apogeum popularnosci HOUSE'u z przyleglosciami, zwlaszcza w Anglii, przypadlo na lato roku 1988, nazywane przez niektorych - analogicznie do lata 1968 - Drugim Latem Milosci... W klubach na hiszpanskich wyspach Balearach na Morzu Srodziemnym mlodzi Anglicy szaleli i kochali sie (nie gardzac oczywiscie nielegalnym wspomaganiem chemicznym). Niektorzy z nich przywiezli nowa muzyke, wibracje - cala kulture - ze soba z powrotem do mokrej szarej Anglii i tak ruszyla lawina: kluby taneczne zaczely wyrastac jak grzyby po deszczu, zaczeto organizowac pierwsze RAVES, a koniec rocka zamajaczyl na horyzoncie...

Starczy wspominkow... Chcesz definicji? Wiec jesli uslyszysz muzyke z wokalnym samplem (albo nawet prawdziwym wokalem), z mniej lub bardziej funkujacym rytmem, muzyke niezbyt oszczedna w brzmieniach i w gruncie rzeczy mocno umpa-umpo-wata, taneczna i zgola optymistyczna (a zapewne i seksualizujaca), to masz duze szanse, ze bedzie to HOUSE jako taki (Uwaga na marginesie - kiedys uslyszalem Fajny House'owy Kawalek w telewizji; poszedlem zobaczyc, kto to gra, a to byla Tina Turner. You know what I mean?).

Oczywiscie historia house'u tu sie nie konczy, bo w koncu mamy szlejaca postpostmoderne i wszystko ewoluuje i definicjom sie wymyka.

Mniej wiecej w tym samym czasie w Chicago pojawil sie ACID HOUSE. Charakterystyczne dla niego bylo zastosowanie automatu basowego Roland TB-303, wydajacego przy odpowiednim potraktowaniu rozkoszne skrzeczaco-miauczace, soczyste dzwieki. Wynalazca ACID HOUSE'u byl podobno okolo roku 1987 niejaki DJ Pierre z Chicago, jednak wielu innych pretenduje tez do tego tytulu, bo ACID HOUSE byl pod koniec lat 80. bardzo popularny, zwlaszcza podczas nielegalnych imprez w starych magazynach...

Troszke pozniej skonstruowano HARD HOUSE (czyli house twardy), zdecydowanie bardziej oszczedny i ostrzejszy brzmieniowo niz normalny (?) house (przewaznie takze szybszy). Wokal skurczyl sie do krotkiej petli, zrobilo sie jakby bardziej transowo - uwaga, nie mam tu wcale na mysli TRANCE'u jako gatunku, tylko trans jako stan umyslu! Duzo ciezszego house'u robi sie w Niemczech - spora czesc jest bardzo godna polecenia.

Dla odmiany HAPPY HOUSE, jak latwo sie domyslic, to mutacja szczegolnie radosna; utwory w stylu EPIC HOUSE (polecamy BT i Johna Digweeda) sa bardzo rozbudowane, strukturalnie nieomal progresywno-rockowe; DREAM HOUSE natomiast jest - niespodzianka - marzycielsko-klimatyczny (no i niestety czasem ZBYT kiczowaty...).

Yaras kocha jednak najbardziej DEEP HOUSE, czyli gleboki, mocno spokrewniony z czyms, co niektorzy nazywaja SOFA HOUSE'em, czyli house'em kanapowym (po prawdzie sam wole te nazwe...). Duze wplywy jazzu (a nawet bluesa - czesto w postaci samplow wokalnych), nieco hipnotyczna atmosfera, ogolna pojechanosc i dosc umiarkowana taczenosc (stad ta kanapa) - oto pokrotce definicja tego podpodpodgatunku...

Modny jest ostatnio HOUSE mocno zapozyczajacy z DISCO lat 70., pogodny i bardzo wokalny - dla Yarasa bomba, czy raczej dyskotekowa srebrzysta kula...

No coz, jak pewnie widac, house'ow ci u nas dostatek; oczywiscie kazda nastepna etykietke wymyslaja dziennikarze pism muzycznych, zeby uzmyslowic fanom, czego wlasciwie moga sie spodziewac po danym wykonawcy/plycie. Prowadzi to do kompletnego zamazania granic i rozmnozenia podpodgatunkow i mutacji, ale tak to juz jest w dzisiejszych czasach - pole do popisu... Wysil czaszke, moze tez wymyslisz jakis nowy (z nazwy) gatunek muzyczny?

Oprocz mutacji HOUSE'u, ktore house maja w nazwie, sa tez takie, ktore go nie maja (bezdomne?), na przyklad GARAGE. No, moze troche przesadzilem, bo prawdziwy GARAGE to wlasciwie lezy w pol drogi miedzy house'em a starym dobrym disco - wiecej w nim damskiego wokalu (powinien on byc, jak mowia Anglicy, cheesy, czyli kiczowaty jak ementaler) i innych smiesznych dzwiekow. Pogranicze muzyki zdecydowanie naziemno-popowej (co nie znaczy, bron DJ, zlej). GARAGE wywodzi sie z Nowego Jorku, z klubu Paradise Garage niegdys prowadzonego przez swietej pamieci Larry'ego Levana (oj, niezdrowa ta kokaina!). Nie ma nic (poza nazwa...) wspolnego z gitarowa muzyka garazowa, ktora kiedys (tylko nie bardzo pamietam, kiedy ;-) byla podobo popularna.

Ale UWAGA UWAGA! Obecnie, zeby rzeczy jeszcze bardziej skomplikowac, terminu GARAGE uzywa sie przede wszystkim w odniesieniu do SPEED GARAGE'u, ktory pojawil sie gdzies mniej wiecej w 1997 roku w naszym kochanym Londynie i w sercu Yarasa zajmuje miejsce poczesne - jesli nie pierwsze, to pierwsze ex aequo... SPEED GARAGE ze starym GARAGE'em nie ma w zasadzie wiele wspolnego, a charakteryzuje sie duza dawka synkopy (zlamanego rytmu) oraz prawie drum'n'bassowym niskim miesisitym basem. No i oczyiscie sa tez wokale, czesto w bardzo dziwnych tonacjach. Uszy lizac, biodrami krecic, w kosmos sie unosic.

Ostatnio w Stolicy Swiata (nie musze chyba wyjasniac, o ktore miasto chodzi?) modny stal sie TWO STEP GARAGE, czyli SPEED GARAGE, z ktorego "wyjeto" stope (ten lubudu niski beben) na cztery czwarte i pozostawiono tylko "polamane" blachy i bas... OK, OK, starczy tych technicznych idiotyzmow, mialo byc przystepnie...

Dobra, dwa lyki geografii: HOUSE jest z Chicago, GARAGE z Nowego Jorku, a TECHNO - z Detroit!

Wedlug teorii, ktorej ja holduje (ale wiesz przeciez, ze teorii jest wiele?), HOUSE byl przed TECHNO jako takim. Po raz pierwszy slowo "techno" padlo podobno na lamach pisma "The Face" (polecam! zajrzyj do MPiK-u) w maju 1988 roku, czyli kiedy HOUSE juz dawno byl! Niektorzy twierdza, ze techno wyksztalcilo sie dzieki muzykom z Detroit, ktorzy polozyli nacisk na elektroniczna strone brzmienia house'u. TECHNO jest surowsze brzmieniowo (zwlaszcza to "prawdziwe" z Detroit - i z Niemiec...), nie ma w nim takich slodko-radosnych momentow, jak w housie, przewanie brak wokalu, jest bardziej mechaniczne i raczej chlodne, czasem bardzo (!) eksperymetnalne (wtedy oczywiscie mowimy o EXPERIMENTALu) i cholernie zakrecone, a czasem bardzo minimalistyczne (czyli ze malo w nim dzwiekow ;-) - nazywa sie wtedy, o dziwo, MINIMALem. Chociaz z drugiej strony granica miedzy TECHNO a twardszym HOUSE'em bywa czasem bardzo niewyrazna i to, co dla jednych juz jest czyms innym, dla innych wciaz jest tym samym ;-).

Pionierami TECHNO w Detroit byli Kevin Saunderson, Derrick May i Juan Atkins - wszyscy czarni, oczywiscie... A potem okaazalo sie, ze techno stalo sie strasznie popularne wsrod bialasow w Europie. Myslisz, ze w Detroit jest jakas "scena"? Fige! W Detroit, poza fabryka samochodow i zdemolowanym srodmiesciem, nie ma pewnie nic specjalnie ciekawego (nie bylem, wiec musze pisac "chyba"...). Nowa muzyke mechanizujaca, zwlaszcza nie-house, tworzy sie dzis przede wszystkim w Europie! A ze narodow tu mamy wiele, to wyraznie widac jednoczacy wplyw TECHNO: rozmontowuje granice, laczy ludzi i stalo sie chyba najbardziej miedzynarodowym gatunkiem muzyki wszech czasow...

Czyli doszlismy do drugiej definicji TECHNA: otoz slowo to dziala jak swego rodzaju okreslenie-parasol (jaka ladna kalka z angielskiego) obejmujace wszelkie przejawy muzyki tanecznej (i do sluchania) robionej przede wszystkim przy uzyciu syntetyzatorow, sekwencerow, samplerow, automatow, komputerow i tym podobnych zabawek, w ktorej podstawowym i zdecydowanie najwazniejszym pojeciem jest *PETLA*, czyli powtarzajacy sie motyw (przez to budowa utworow technowych nie daje sie czesto ujac w ramy tradycyjnej teorii muzycznej). Wlasnie zapetlenie jakiegos motywu (przewaznie na tle rytmu 4/4) jest zrodlem hipnotycznej transowosci techna. A taka byla przeciez pierwotna funkcja muzyki - osiagniecie transu i przeniesienie sie w inne stany swiadomosci; dopiero potem przyszedl Chopin i namieszal (OK, wiem, troche upraszczam...).

Trzeba tu tez wspomniec koniecznie o tzw. muzyce RAVE, ktora w zasadzie trudno zdefiniowac... Jesli juz mam sie o to pokusic, to jest szybsza, mniej minimalna niz "prawdziwe techno", pogodniejsza, ale glownym jej wyroznikiem jest chyba to, GDZIE sie ja gra: na duzych, niekoniecznie legalnych imprezach (RAVES, stad nazwa) pod golym niebem (lub nie). Takie imprezy niektorzy uznaja za kwintesencje calej kultury TECHNO - spotykaja sie na nich i bawia razem tysiace ludzi - a kazdy kazdego kocha... Nieodlacznymi rekwizytami klasycznego RAVE'u w postaci, w jakiej dotarl do nas (przez Niemcy oczywiscie) sa gwizdek, ko(s)miczne okulary, biale rekawiczki i maseczka przeciwpylowa... Kosmos i XXI wiek czyli...

Od RAVE'u juz tylko krok do (happy) HARDCORE'u - uwaga, nie nalezy go mylic z hardcore punkiem, to zupenie inna bajka! Otoz HARDCORE jest ostry i szybki (czytaj: bardzo bardzo bardzo szybki), choc niekoniecznie monotonny - wierzcie lub nie, ale pierwszy-pierwszy hardcore z lat 87-88 oparty byl na breakbeatach... Przynajmniej tak mowia niektorzy, spytajcie DJ'a Tornado... Dzis jednak hardcore jest na 4/4. Jesli zas jest szczesliwy (czyli, once again, HAPPY), to przyprawiony musi byc dodatkowo slodkimi, przewaznie damskimi wokalami... Wszystko to, przyznac musze, bardzo wciaga i przy odrobinie dystansu do rzeczywistosci stanowi zyzna glebe do zajebistej zabawy...

A jeszcze szybszy (czasami wychodzacy daleko poza 200 bpm, czyli uderzen na minute) i jeszcze ostrzejszy jest GABBA (niektorzy pisza gabber, ale u nas w Anglii ;-) wymawia sie to tak samo). Moze niektorym nie spodoba sie to, ze umiescilem go tak blisko HARDCORE'u, ale tak mi sie cos roi, ze jesli zapomniec na chwile np. o wokalach w HAPPY HARDCORze, to naprawde od jednego do drugiego wcale nie jest tak daleko... W kazdym razie GABBA jest popularny (i to bardzo) w Holandii, takze w Niemczech i na nieco mniejsza skale w Anglii; jest zdecydowanie podziemny. W Polsce naszej kochanej, na ile mi wiadomo, jego matecznik znajduje sie w Kielcach - check it out! Na pewno znajdziesz tam informacje bardziej wiarygodne niz te plynace z moich ust zagorzalego domownika ;-)

OK, stad juz tylko przez miedze do TRANCE'u. W muzyce tej nie ma specjalnie funku; TRANCE jest wynalazkiem zdecydowanie europejskim (zwlaszcza niemieckim; stare przyslowie pszczol mowi, ze w Niemczech TRANCE jest komercyjny, a HOUSE - podziemny, a w Anglii - odwrotnie; nie mnie tu decydowac, ile pszczoly maja racji; moj bywaly przyjaciel swiatowiec twierdzi na przyklad, ze juz tak nie jest, choc kiedys bylo...). (Dygresja nr 2: czasopismo "DJ" z maja 1999 ma na okladce wielki tytul: trance - brzmienie lata... historia naprawde zatacza kolka...)

TRANCE w zalozeniu (czyli nie dla wszystkich, you know what I mean...) jest transowy. Jest zdecydowanie szybszy niz HOUSE (choc niekoniecznie niz TECHNO w waskim znaczeniu); wokali w nim niewiele, a jesli juz - to nie z czarnych warg plynace. Dzwieku za to wiecej niz w MINIMALu (to chyba oczywiste), ale TRANCE'owe brzmienia sa zdecydowanie chlodno-elektroniczne i przestrzenno-kosmiczne; w niektorych odmianach (GOA czy TRIBAL, na przyklad) TRANCE moze ewentualnie nawiazywac do muzyki etnicznej. No i rzecz jasna, odmian TRANCE'u jest wiecej niz jedna... Jest i ACID, i PSYCHEDELIC TRANCE...

Te druga nazwe stosuje sie czasami wymiennie z GOA TRANCE, a to dlatego, ze wlasnie PSYCHEDELIC TRANCE zaczeto grac na plazowych imprezach w indyjskiej prowincji Goa nad Morzem Arabskim gdzies okolo roku 1987. Pomyslta jeno, impreza pod golym niebem, cieply wiatr, plaza, ksiezyc i taka muzyka - uszy lizac! ;-)

GOA, podobnie jak ACID HOUSE, opiera sie na skrzeczaco-zyletowym brzmieniu Rolanda TB-303, jest jednak od ACID HOUSE'u bardzo rozne: duzo szybsze, raczej nie funkujace (dla fachowcow: dosc rygorystycznie ujete w czterotaktowe schematy melodyczne bez zbednych synkop), niezbyt wokalne i pelne dzwieku. Niektorzy twierdza, ze duzo traci w zamknietych pomieszczeniach klubow i bez wspomagania chemicznego ;-) Zeby sie dowiedziec, czy tak faktycznie jest, trzeba sie chyba wybrac do Goa - powodzenia, podobno fajnie jest!

No dobra, wyskakalas sie jak trzeba - czas do CHILLOUT ROOMu! To miejsce, gdzie mozna sobie odsapnac podczas imprezy, przycupnac i ukoic stargane uszy nektarem muzyki lagodniejszej... wzglednie lagodniejszej, oczywiscie...

Prototypowa (sorry za takie slowa;-) muzyka chill-outu jest zdecydowanie AMBIENT, od ktorego najblizej chyba do "klasycznej" muzyki elektronicznej typu Vangelis czy, za przeproszeniem ;-) Kitaro. W AMBIENCie nie ma z reguly zdecydowanego rytmu (mam na mysli takie rytmy, jak w "prawdziwym" techno), wazne sa za to dzwiekowe pejzaze, klimaty i brzmienia. AMBIENT ma sluchacza (no, ewentualnie tancerza ;-) otaczac - bo w wolnym tlumaczeniu to angolskie slowo znaczy, powiedzmy, "muzyka otaczajaca".

Ostatnio modna muzyka niekoniecznie parkietowa jest DRUM'N'BASS. Dyskusje, czy JUNGLE i DRUM'N'BASS to dwa osobne gatunki, tocza sie od dawna i sa raczej bezcelowo-bezowocne. Czy to zreszta ma jakies znaczenie? Muzyka jest przeciez swietna.

JUNGLE i DRUM'N'BASS zdecydowanie zaliczaja sie do muzyki lat 90., sa chyba najmlodsza duza odnoga ogolnie pojmowanego TECHNO - pojawily sie na poczatku tego dziesieciolecia. W odroznieniu od TECHNO jako takiego, czy nawet HOUSE'u, ktore w Europie znalazly odbiorcow glownie wsrod bialasow, te dwa glowne nurty staly sie TECHNem czarnych Brytyjczykow (oczywiscie importowanych z Jamajki). Ale ze muzyka granice przenika, dzis graja je takze np. nasi ulubieni sasiedzi zza zachodniej granicy...

W DRUM'N'BASSie, a zwlaszcza w JUNGLE zdecydowanie slychac echa pokrzykiwan Jamajkanczykow (doslownie), bo JUNGLE przeciez mocno tkwi korzeniem w ragga i w dubie, a moze nawet reggae. Osnowa JUNGLE (i jego odmian, np. HARDSTEPu) czy DRUM'N'BASSu i jego mutacji (np. DOLPHINu) jest tzw. BREAKBEAT, czyli rytm-polamaniec (dla fachowcow: synkopowany). Innymi slowy, choc metrum DRUM'N'BASSU to nadal 4/4, faktyczny rytm jest niepokojaco (i pieknie) akcentowany "miedzy" jego miarami. Inna charakterystyczna cecha DRUM'N'BASSU sa poddzwiekowe basy i brak jako takiej struktury - w odroznieniu od wlasciwego TECHNO, DRUM'N'BASS nie opiera sie w takim stopniu na petlach, wazniejsze sa niemal otwarte motywy melodyczne; tym sie chyba - uwaga opinia osobista - rozni od ortodoksyjnego JUNGLE, ktore jest chyba bardziej "zapetlone". Ostatnio slychac w nim coraz wiecej jazzu, co mu zdecydowanie robi na dobre, ale z drugiej strony staje sie DRUM 'N' BASS coraz bardziej schematyczny i przewidywalny... Zobaczymy, jak to sie dalej potoczy... No a poza tym DRUM 'N' BASS na pewno bardziej pasuje do tego mini-dzialu muzyki chilloutu, do ktorego go razem z JUNGLE wepchnalem - bo dzungla muzycza potrafi mocno zmusic do tanca...

A stad znow tylko skok przez plot do BREAKBEATu. W moim osobistym przekonaniu, to juz jest pogranicze rocka. BREAKBEAT w zasadzie nie jest gatunkiem - slowo to odnosi sie do polamanego rytmu (jak juz powiedzialem), ale czasem do pudelka z takim napisem wklada sie formacje (o wlasnie - czyli rock and roll) takie, jak Chemical Brothers (na pewno slyszalas). Gitary, piosenkowosc, brak rytmu na 4/4 - dzieki temu wszystkiemu muzyka taka zdobywa latwo popularnosc wsrod sluchacza, ktory normalnego :-) house'u czy techna by nie zniosl. No i dobrze. Niech sie wychowuje :-)

No i na zakonczenie TRIPHOP. Znow polamany rytm, tylko dosc powolny, ogolnie mroczna i hipnotyczna atmosfera oraz dziwne dzwieki... Pewnie znasz nazwy Massive Attack i Tricky - oni wlasnie uznawani sa za mistrzow tego gatunku. Podobnie jak w przypadku breakbeatowych poczynan Chemical Brothers i im podobnych, jest to material dosc strawny dla niewtajemniczonych i dlatego czesciej niz inna mechaniczna muzyka taneczna pojawiajacy sie na antenie, za przeproszeniem, normalnych rozglosni czy stacji telewizyjnych...


No, to by bylo tytulem wprowadzenia dla nowicjuszy i draznienia dla fachowcow... Pomnij, czytelniczko/iku, ze powyzsze skrobanki, zanim trafily na te strone, przeszly przez moja czaszke i sa tym samym przefiltrowane przez moje gusta i tym podobne. Nie staralem sie za bardzo zachowac obiektywnosci - chcialem dac ogolny oglad na wspolczesna muzyke do gibania (i nie tylko) z punktu widzenia jej milosnika (kochanka?). A ze czasy mamy postmodernistyczne, to te wszystkie definicje i tak za duzo nie znacza, zwlaszcza w przypadku tej wlasnie muzyki, bo ona ciagle sie rozwija (przynajmniej mam taka nadzieje), sama siebie przenika i czasem gryzie wlasny ogon. Granice miedzy gatunkami bywaja uzyteczne - wiadomo dzieki nim przewaznie, na jaka impreze sie idzie - ale tworza je przewaznie ludzie, ktorzy nie maja nic lepszego do roboty. Czyli najlepszy, i chyba jedyny naprawde skuteczny sposob na uzyskanie prawdziwej *WIEDZY* o tym wszystkim to wybrac sie na impreze i eksperymentowac. A potem to juz chyba nie bedzie wazne, jak sie nazywa muzyka, ktora kochasz?


This page hosted by Get your ownFree Home Page