LinkExchange
Member
Masters Of Music Concert For The Prince's Trust
Hyde Park, Speaker's Corner, Londyn. 29-06-96
Artykul ukazal sie w "Tylko Rock"
Zdjecia tlumu i sceny/ The pics of the crowd and the stage - Grzegorz K Kluska
since 11-06-97
Historia darmowych festiwali w Hyde Parku liczy sobie dwadziescia
osiem lat. Dokladnie tego samego dnia co Masters Of Music w 1968 wystapili
Jethro Tull, Roy Harper, Tyrannosaurus Rex [ ich debiutancka Deborah weszla
wtedy na listy przebojow] oraz Pink Floyd [zagrali utwory z nowego LP A
Saucerful Of Secrets].
Najbardziej znany milosnikom rocka festiwal w Hyde Parku to na pewno ten
z udzialem The Rolling Stones. Odbyl sie
5 lipca 1969 i zamienil sie w koncert-hold ku pamieci Briana Jonesa, ktory
zmarl tragicznie dwa dni wczesniej, niespelna dwa miesiace po opuszczeniu
Stonsow.
Ostatni raz Hyde Park goscil milosnikow rocka dwadziescia lat temu. 17
wrzesnia 1976 gwiazda byl Queen, ktory zaczal swoj wystep od Bohemian Rhapsody.
Tego dnia, podobnie jak na koncercie The Rolling Stones, w Hyde Parku zebrala
sie rekordowa liczba fanow - sto piecdziesiat tysiecy. Dwa stadiony Wembley
!!!
Tyle samo widzow przyciagnal 29--06-96 Masters Of Music, sponsorowany przez
Mastercard. Nic dziwnego. Zapowiedziano przeciez udzial trzech rockowych
legend - Dylana, Towshenda i Claptona. Dodatkowo poszla plotka, ze z tym
ostatnim maja wystapic i zagrac swe piosenki trzej Bitelsi.
Bilety wyprzedano poltora tygodnia wczesniej. Na The
Sex Pistols mozna bylo je kupic jeszcze w dniu koncertu.
Na pewno na szybkosc sprzedazy miala wplyw cena. Publicznosci w Hyde Pk
zaproponowano skromna zrzutke na fundacje ksiecia
Charlesa - Prince's
Trust, ktora byla jednym z organizatorow imprezy. Wynosila ona 8 GBP.
Co z oplata za rezerwacje wynosilo okolo 9, 10 GBP czyli rownowartosc
mniej wiecej pieciu pollitrowych szklanek piwa
w pubie.
The Prince's Trust dofinansowuje m in tzw Rock School, czyli mlodych i
utalentowanych ludzi, ktorzy chca grac, a ie maja na to funduszy. Wykonawcow
tam wyksztalconych mozna bylo posluchac W przerwach pomiedzy kocertami
gwiazd. Podopieczni ksiecia nie zaprezentowali jednak nic ciekawego. Pozwolmy
wiec im postudiowac jeszcze troche w szkole rockendrolla. Pogoda tego dnia
w niczym nie przypominala lata.
Bylo pochmurno, wietrznie i zimno. Znakomitym antidotum na niesprzyjajace
warunki atmosferyczne bylo rozpoczecie imprezy przez zespol
Jools
Holland And His Rhythym'n'Blues Orchestra.
Ich
wystep przypominal nieco klimatem The Blues
Brothers. Choc lider sila rzeczy przykuty byl do swego fortepianu,
to okazal sie blyskotliwym showmanem i konferansjerem. Jego slawne traktowanie
publicznosci per - Ladies and Gentelmen znane jest z jego sobotniego
muzcznego programu TV Later With... . Dawny muzyk Squeeze zaprezentowal
mieszanke bluesa, swingu i rockendrolla. Bylo troche standardow i kompozycji
innych autorow, takich jak Ray Charles [I Gotta Woman] czy Todd Rundgren
[I Saw The Light]. 
Natomiast takie piosenki Hollanda jak Bumble Boogie, High St czy Dr Jazz
dzieki swym aranzacjom do zywego przypominaly rozne bluesowe i swingowe
klasyki. Trzeba przy okazji zlozyc hold akustykom. Nie jest latwo naglosnic
impreze na swiezym powietrzu, a szczegolnie, gdy oprocz standardowego zestawu
instrumentow ma sie do czynienia z siedmioosobowa sekcja deta Jools
Holland & His Rhythm'n'Blues Orchestra.
Kiedy w marcu 1974 Holland zaczynal swa muzyczna przegode w Squeeze,
Alanis Morissette
miala pozostac jeszcze przez trzy miesiace w brzuchu mamusi. Dzis kanadyjska
wokalistka jest miedzynarodowa gwiazda, a jej album Jagged Little Pill
do chwili koncertu w Hyde Pk sprzedal sie w ilosci ponad dwunastu milionow
egzemplarzy. Az trudno uwierzyc, ze Morissette zagrala pierwszy koncert
w Londynie niespelna rok wczesniej - 28 wrzesnia w mieszczacej mniej niz
piecset osob Subterani.
Alanis
zaczela wystep podobnie jak swa bestselerowa plyte od All I Really Want.
Nastepny right through you roznil sie od wersji studyjnej dluzszym wstepem
gitary akustycznej, no i chorki, ktore dzieki mozliwosciom nagraniowym
spiewala osobiscie, zaspiewne w Parku przez jej gitarzystow wypadly troche
inaczej.
Przed Not The Doctor wokalistka przedstawila swoj zespol skladajacy sie
z Jesse Tobiasa [g,voc], Nicka Lashleya [[g, voc], Chrisa Chaneya [b] i
Taylora Hawkinsa [dr]. Muzycy ci wspolpracuja z nia niezmiennie od kilku
miesiecy. Podczas tej piosenki Alanis wyraznie sie ozywila i zaczela charakterystyczny
dla siebie 'taniec wojenny', czyli maszerowanie w kolko po scenie. Znalazlo
sie tutaj rowniez miejsce na jej solo na harmonijce ustnej oraz na ekspresyjna
wokalize, czego nie ma na plycie. Poczatek not the doctor Lashley pozwolil
sobie zagrac na gitarze akustycznej troche w stylu przypominajacym Gilmoura.
Kolejny zaczynajacy sie od partii harmonijki ustnej Hand In My Pocket wzbudzil
chyba najwieksze poruszenie podczas calego wystepu.
Znakomicie wypadl nieustepujacy poprzedniemu utworowi pod wzgledem przebojowosci
Ironic, zagrany glownie na gitarach akustycznych. Forgiven, w ktorym Alanis
Morissette spiewa o swym katolickim wychowaniu, artystka ozdobila wokaliza
przypominajaca Kate
Bush. You Oughta Know, pierwszy singiel Alanis, gitarzysta zaczal grac
na efekcie gitarowym podobnym do uzytego kiedys przez Johnny Marra w How
Soon Is Nom ? The Smiths.
Na poczatku zabraklo troche hiphopowych rytmow i brzmienia bebnow znanych
ze studyjnej produkcji Glena Ballarda - wspoltworcy sukcesu Morissette.
Hawkins potraktowal swoj instrument bardzo rockowo.
Nie zabraklo jednak bardzo osobistego i nieco moze kontrowersyjnego dla
niektorych osob tekstu, w ktorym Alanis posrednio przyznaje sie do uprawiania
seksu oralnego ze swym ex narzeczonym ... w kinie.
Zapytana w jednym z wywiadow czy to fikcja, czy prawda odpowiedziala
bez wachania - Naprawde
mu to robilam w kinie. Znowu troche przearanzowana perkusja zabrzmiala
w Wake Up. Hawkins chyba nie za bardzo przepada za hiphopowym graniem,
a szkoda, bo niektore utwory troche traca bez tej odrobiny tanecznych bitow.
W tym utworze Morissette, w dorobionej na potrzeby koncertu koncowce, zagrala
dodatkowo na bardzo mocno przesterowanej gitarze w trakcie dlugiego solo
jednego z gitarzystow.
Ostatnim utworem byl You Learn. To najbardziej przebojowa i slodka piosenka
na Jagged Little Pill. Pod koniec tego kawalka Morissette zagrala przez
chwile na bebnie wspolnie z perkusista troche afrykanskie rytmy, a nastepnie
wystartowala do swoistego rodzaju mini maratonu obiegajac scene jak w transie,
niezliczona ilosc razy. Przerywala bieg na krotkie chwile, aby powalic
troche w blachy perkusji. W trakcie tego szalenstwa gitarzysta zagral metalowa
solowke pozbawiajac You Learn zupelnie dziewiczego studyjnego klimatu.
Dla Alanis Morissette byl to pierwszy i moze najwiekszy koncert w zyciu.
Kolejny wykonawca Masters Of Music -
Bob Dylan
zagral
juz nie jedna taka impreze w swoim zyciu. Byc moze dlatego pan Robert
Allen Zimmerman od kilku lat sprawia wrazenie faceta, ktorego nudzi
granie wlasnych numerow. Wykonuje je bez przekonania, starajac sie interpretowac
w nowy sposob. To sprawia, ze calkiem znane piosenki staja sie nagle nowymi
utworami z ktorych znany pozostaje tylko tekst.
Trwa to juz od dobrych kilku lat.
Koncert w Hyde Parku byl dla fanow Boba
Dylana szczesciem w nieszczesciu.
Szczesciem, dlatego, ze zaspiewal troche lepiej niz chocby na Guitar Legend
1991 w Sewilii [gdzie jego partnerami byli m in Jack Bruce i Keith Richards]
lub na plycie World Gone Wrong z 1993 [tradycyjne piosenki
folkowe].
Nieszczesciem, bo ze swych znanych standardow zagral tylko All Along The
Watchtower. Dodatkowym nieszczesciem dla tych, ktorzy nie znosza najnowszej
wersji Boba-cierpietnika bylo to, ze nie mieli szans na danie Dyla z
Dylana i przespacerowanie sie na przyklad na piwo. Szkoda bylo utracic
z trudem wywalczone miejscowki stojace, albowiem przepchac sie z powrotem
na to samo miejsce przez tlum ludzi graniczylo z cudem.
Pan Zimmerman po zerwaniu z The Band, nie ma zespolu akompaniujacego
mu na stale. Slychac to bylo rowniez podczas Masters Of Music. Piosenki
byly sztucznie wydluzane przez watpliwej jakosci solowki lidera, ktore
w pewnych momentach pokrywaly sie z solami gitarzysty Johna Jacksona oraz
goscinnie grajacego Ronniego Wooda, ktory cos niecos pamietal jeszcze ze
wspolnego koncertu na Live Aid zagranego z Dylanem kilkanascie lat temu.
Zakonczenia utworow takze grane byly od tzw "czapy", czyli konczono
wtedy kiedy pan Robert wystarczajaco sie wynudzil wykonywaniem poszczegolnych
piosenek. Na bis, ktorego publicznosc wcale nie zadala wykonano Highway
61. Dodam jeszcze, ze koncert Dylana w swej srodkowej czesci skladal sie
z piosenek zagranych na instrumentach akustycznych. Troche to przypominalo
jego MTV Unplugged. I to wszystko.
Rozpisywanie sie o szczegolach jest dla mnie tak samo nudne, jak dla
Roberta Allena Zimmermana spiewanie wlasnych piosenek. Polecam wiec posluchanie
starych plyt lub jego piosenek
wykonywanych przez innych artystow.
Wieksza od przecietnego sluchacza mozliwosc wyboru mial ksiaze Charles.
Nie chcac sobie kaleczyc uszu wypacinami Dylana przybyl do Hyde Parku tuz
przed wystepem Pete'a
Townshenda. Oficjalnie bowiem reklamowano ten koncert jako
The Live Performance
Of
Quadrophenia
Featuring Roger Daltrey, John Entwistle, Pete Townshend And All-Stars
Cast
lub Pete Townshend's Quadrophenia. Ale i tak wszyscy nazwali to wskrzeszeniem
The Who i w skrocie uzywali tej nazwy.
Az trudno uwierzyc, ze Quadrophenia
dopiero w 1996 roku doczekala sie swej swiatowej prapremiery na zywo. Plany
wystawienia jej w Newcastle Odeon w 1974 spalily na panewce ze wzgledu
na klopoty techniczne z magnetofonami.Ta druga po Tommym
rock-opera zostala w calosci skomponowana i napisana przez Towshenda z
gora dwadziescia trzy lata temu.
W listopadzie 1973 wydano ja na podwojnym longplayu, a w 1979 zostala zekranizowana,
podobnie jak jej poprzedniczka. W filmie wzieli udzial m in znany z udzialu
w Parklife Blur Phil Daniels
[jako Jimmy], Toyah Wilcox i Sting
[to byl jego debiut filmowy]. Nie sprawdzila sie pogloska o tym, ze ten
ostatni wezmie udzial w premierze w Hyde Pk, natomiast "all-stars
cast " zawierala inne osobistosci ze swiata rocka i nie tylko, ale
o tym pozniej. Zapytany o to dlaczego wlasnie Quadrophenia, Pete Townshend
tak odpowiedzial w jednym z przedkoncertowych wywiadow :
W 82 i 83 ja i George Martin bylismy producentami dwoch pierwszych
imprez dla Prince's Trust. Pomyslalem sobie, ze dawno juz nic nie
zrobilem dla biednego ksiecia. Gdy sie dowiedzialem, ze koncert bedzie
organizowany w Hyde Parku, pomyslalem sobie, ze nie moge tam wyjsc tak
sobie po prostu z gitara. Wtedy przyszlo mi na mysl, ze mozeby tak sprobowac
pokazac ludziom Quadrophenie. Jezeli Quadrophenia, to nie moglo sie to
obejsc bez Rogera i Johna. Balem sie, ze Roger sie nie zgodzi, albo bedzie
mnie szantazowal, poniewaz on chce powrotu The Who, a ja nie. Doszlismy
jednak do porozumienia. Quadrophenia bedzie wydarzeniem z cyklu Who, ale
nie bedzie to reaktywowanie The Who.
Tak czy inaczej podczas koncertu w wielu miejscach powiewaly Union Jack'i
z napisem The Who. Przygotowanie skromnej scenografii zajelo pracownikom
technicznym niespelna pol godziny. Przed ogromnych rozmiarow glosniki,
majacych w sumie milion watow mocy, wystawiono kilkanascie skuterow z lat
szescdziesiatych. Byly one kiedys oprocz dobrze skrojonych marynarek z
Carnaby Street, niemalze obowiazkowym i niezwykle charakterystycznym srodkiem
lokomocji dla modsow. W tlo sceny
wypelnialo kilka duzych rozmiarow rysunkow przedstawiajacych miejsca, o
ktorych jest mowa w Quadropheni. Tym razem oprocz efektow nagranych na
tasmie, muzycy mieli rowniez mozliwosc wykorzystania tasmy filmowej. Nad
scena podwieszono dwa polaczone ze soba ekrany, sluzace do tej chwili do
pokazywania pechowcom stojacym prawie kilometr od sceny, tego co sie na
niej dzialo.
Wszystko zaczelo sie od pokazania kilku obrazkow z lat szescdziesiatych.
Nastepnie do akcji wkroczyl Phil Daniels. Tym razem przypadla mu w udziale
rola narratora, ktory pomiedzy poszczegolnymi utworami muzycznymi opowiada
swoja historie. Umieszczona dla niego krzeslo po prawej stronie sceny i
tam przesiedzial wygodnie przez caly czas. Muzyczna czesc rozpoczelo krotkie
intro I Am The Sea , w czasie ktorego wykorzystano nagrane na tasmie odglosy
szumiacego morza. Naprawde imponujaco wygladala na scenie orkiestra.
No bo jak nazwac zespol skladajacy sie z prawie dwudziestu muzykow. Piecio
osobowa sekcja deta, cztery osoby spiewjace chorki, panna na instrumentach
perkusyjnych, bebniarz, basista, dwoch klawiszowcow i dwoch gitarzystow.
Za perkusja zasiadl Zak
Starkey, syn Ringo Starra. Trzeba przyznac, ze pod wzgledem technicznym
przewyzsza znacznie swego tate. To dalo sie uslyszec w kolejnym, dynamicznym
utworze The Real Me. innym znanym, choc moze nie tak bardzo jak syn ex
Bitelsa, muzykiem byl pianista John Bundrick. To stary znajomy The Who.
Pomagal im nieco przy nagraniach studyjnych w latach siedemdziesiatych.
Dla tych, ktorzy przyszli na wystep The Who pewnym zaskoczeniem mogla byc
obecnosc tylko dwoch - Johna Entwistle'a
i Rogera Daltreya. Przed koncertem Towshend powiedzial Ostatnio
stwierdzilem, ze jestem o wiele lepszy na gitarze akustycznej niz na elektrycznej.
To byl powod, ze do Hyde Parku zaprosil Simona Towshenda, ktory zagral
na gitarze rytmicznej i przypominajacego troche fizjonomia Eddiego Van
Halena Geoffa Withehorna, na gitarze solowej. Poza tym dyrektorowanie w
tak poterznej instytucji jak Quadrophenia to bardzo odpowiedzialne stanowisko.
Z tego zadania lider The Who wywiazal sie na piatke. Wszystko brzmialo
prawie jak w oryginale. Prawie, albowiem np w The Real Me bas Entwistle'a
nie byl tak dobrze slyszalny jak na LP, gdzie spelnial wrecz role instrumentu
solowego. Muzyczna wartosc Whitehorne'a mozna bylo poznac w utworze tytulowym.
Zagral rozpoczynajace ten numer solo nuta w nute zgodnie z tym co kiedys
wymyslil Pete Townshend. Jego gitara zabrzmiala jednak nieco nowoczesniej.
Bylo w niej troche przestrzeni z Pink
Floyd i troche zadziornosci Van
Halena. Te nowoczesnosc gitary solowej neutralizowaly dzwieki starego
modelu syntezatora.
W rewelacyjnej formie wokalnej i fizycznej byl Daltrey, ubrany w dzinsy
i bialy podkoszulek na ramiaczka, spod ktorego wystawaly muskularne ramiona.
Wreszcie w czwartym utworze Cut My Hair pojawil sie Pete Townshend. Wyjechal
spod sceny wraz ze swym fortepianem na specjalnej platformie. Po tej piosence
pojawila sie kolejna gwiazda. Byl nia Trevor McDonald, na codzien spiker
10 O'clock News w prywatnej stacji ITV. Stosownie do swej profesji odczytal
komunikat radiowy o zamieszkach miedzy modsami i rockersami w Brighton.
Nastepnie na scenie pojawil sie lider rockersow - Godfather i stoczyl symulowana
walke z Daltreyem oraz zaspiewal z nim Punk And The Godfather. Townshend
nie mial klopotow z obsadzeniem tej roli. Przeciez wszystkim wiadomo, ze
od kilkunastu lat zyciowe credo Gary
Glittera to "I'm The Leader Of The Gang". Krol glam-rocka
dal z siebie wszystko, nie tylko podczas koncertu, ale i na poprzedzajacej
go probie. Otoz cwiczyl tak pilnie i ekspresyjnie, ze podczas udawanej
walki z Daltreyem, uderzyl go przypadkowo w oko stojakiem od mikrofonu.
Wokalista The Who wystepowal wiec w Hyde Parku w specjalnej przepasce.
W trakcie Punk And The Godfather publicznosc miala szanse przypomniec sobie
jak to kiedys Pete i koledzy rozbijali instrumenty. A to dzieki fragmentom
video wyswietlonym na wielkim ekranie. W I'm One pojawil sie Townshend
i zagral na gitarze akustycznej, jak to obiecal w przed koncertowych zapowiedziach.
Kolejny gosc to David
Gilmour.
Gitarzysta Pinkow Floydow zaspiewal i dostal pozwolenie od dyrektora
Townshenda na zagranie solowki, ktorej nie ma w nagraniu oryginalnym. W
kolejnym - Helpless Doctor Gilmour zaspiewal na zmiane z Daltreyem i ukradkiem
zszedl ze sceny podczas partii granej przez instrumenty dete. It Is In
My Head muzycy zagrali bez lidera, ktory nie wiadomo kiedy zszedl ze sceny.
W I Had Enough pojawil sie znowu Glitter na czele swojego gangu, czyli
czterech kolesi ubranych w skory. Po przeciwnej stronie sceny ukazala sie
z kolei grupka modsow pod wodza Ace'a Face, w ktorego wcielil sie Adrian
Edmonson, najbardziej chyba wszystkim znany z wspolpracy z komikiem Rikiem
Mayallem. Zaspiewal w duecie z Glitterem, nasladujac nieco maniere wokalna
... Rottena. Wreszcie przyszedl czas na przeboj. 5:15 wydane kiedys na
singlu trafilo do pierwszej dwudziestki hitow. Towshend zagral tu na fortepianie
i zaspiewal z towarzyszeniem troche soulowych chorkow. Znakomicie wypadla
zaaranzowana przez Entwistle'a sekcja deta. Z kolei John popisal sie wspanialym
solem na basie, prezentujac charakterystyczny dla siebie sposob grania
i udowadniajac, ze jest jedyny i niezastapiony w kawalkach The Who. Geoff
Withehorn ozdobil 5:15 ognistym solem, pozwalajac sobie tym razem na wlasna
improwizacje, bez kopiowania Towshenda. Sea & Sand ponownie zaspiewal
Daltrey, a towarzyszli mu Edmonson i Stephen Fry w roli hotelowego menadzera.
Jezeli pamietacie teledysk Cliffa
Richarda i The Young Ones zatytulowyny Livin Doll lub serie telewizyjna
The Young Ones, to ten ostatni byl wlasnie jednym tych czterech wariatow.
Swoja aktualna milosc do gitary akustycznej podkreslil Towshend wykonujac
przy jej akompaniamencie Drowned. W oryginale piosenke te wykonywal caly
zespol. Entwistle gral niesamowicie gesto na basie, a Moon walil niemilosiernie
w bebny, jakby to byl jego najzwzietszy wrog. Bell Boy ponownie zagrano
bez pomocy lidera. W tym utworze Edmonson wystapil w roli chlopca hotelowego.
Bylo to jedno z czterech wcielen glownego bohatera cierpiacego na schizofrenie
do kwadratu czyli kwadrofenie. Nastepny chwytliwy numer Dr Jimmy zaspiewal
Towshend z towarzyszeniem chorzystow, a jedna z wokalistek zaspiewala przez
chwile solo. Lider pojawil sie ponownie pod koniec The Rock i pozostal
juz do konca koncertu, ktorego final stanowil Love, Reign O'er Me. W tej
piosence zagral rowniez Gilmour.
Kiedy podczas glosnych owacji publicznosci Pete Townshend przedstawial
poszczegolnych muzykow, Glitter i Daltrey padli sobie w ramiona, a pozniej
na deski sceny cieszac sie jak dzieci. Jak przystalo na prawdziwego dyrektora,
Pete podszedl do nich wskazujac kciukiem miejsce w szeregu. Na bis zagrano
ponownie 5:15.
Chociaz zabraklo
rozbijania instrumentow, a Townshend nie wykonal ani razu swych slawnych
wiatrakow, nikt nie mogl sie czuc zawiedziony. Tak jak zapowiadal przed
koncertem lider The Who, cale przedstawienie trwalo prawie dokladnie dziewiecdziesiat
minut. Wszystkie utwory wykonano w tej samej kolejnosci co na plytowej
wersji Quadrophenii.
Chyba po raz pierwszy zdazylo sie, ze glowne wydazenie festiwalu nie
zostalo zaprezentowane jako ostatni punkt imprezy. Ale wydaje sie, ze tak
wlasnie zaplanowal to sobie Townshend.
To, ze orkiesrta zaczela grac okolo siodmej pozwolilo, stojacym w scisku
od pierwszej po poludniu fanom, na koncatracje wysluchanie calosci w niezlej
formie fizycznej. Duzo taktu i wyczucia okazal kolejny wykonawca.
Eric Clapton
postanowil
zafundowac wszystkim odrobine relaksu po wielkich emocjach zwiazanych z
wystepem "all-stars". Zagral wiec swoje najwieksze przeboje.
Rozpoczal od akustycznej wersji Leyli, w ktorej solowke na saksofonie zagral
Tim Sanders, znany z ostatniej plyty Claptona. Oprocz niego, lidera wspomagali
wszyscy muzycy znani z From
The Cradle, lacznie z sekcja deta. Tylko za perkusja zasiadl nie Jim
Keltner, a Steve Gadd. Wsparcie wokalne daly dwie znane z wczesniejszej
wspolpracy dziewczyny, Tessa Niles i czarnoskora Katie Kissoon. Majac do
dyspozycji deciaki, Clapton zaaranzowal od nowa swoje stare utwory przyblizajac
je swoim klimatem do From The Cradle. Badge nagrany z Cream,
a napisany kiedys razem z Georegem Harrisonem, zagrany zostal w tanecznym,
latynowskim rytmie nawiazujac do tego co najlepsze w nagraniach Carlosa
Santany.
Kolejnym utworem byl Hoochie Coochie Man Willie
Dixona z solowym popisem Jerry'ego Portnoya na harmonijce ustnej. Kiedy
Chris Stainton zaczal grac na organach nastepna piosenke i nawet wtedy,
gdy dolaczyla do niego reszta zespolu, Eric
Clapton zaczal spiewac nikt nie byl w stanie zorientowac sie jaki to
numer.
Dopiero po chwili zabrzmialy rozkolysane rytmy I Shot The Sheriff.
W nowej aranzacji, z sekcja deta i rewelacyjnym solem, standard Marleya
byl niewatpliwie jednym z najciekawszych utworow zagranych przez Claptona
w Hyde Parku. "Slowhand", jak go przezwal kiedys menadzer The
Yardbirds Giorgio Gomelsky, nigdy nie mial szczescia do singlowych
przebojow. I Shot The Sheriff to jego jedyny numer jeden, i to do tego
w Stanach Zjednoczonych, gdzie doszedl do szczytu w lipcu 1974. Technike
gry slide zaprezentowal Clapton w It Hurts Me Too Elmore'a Jamesa. Po tym
standardzie przyszla kolej na Wonderful Tonight, ballade, ktora podobnie
jak Leyle zadedykowal kiedys swej zonie Patti Boyd. Five Long Years zamienilo
sie na chwile bluesowy jam, w czasie ktorego partie solowe zagrali Stainton,
Clapton i Portnoy. Tearing Us Apart gitarowy Bog spiewal kiedys w duecie
z Tina Turner. W Hyde Parku zastapila
ja z powodzeniem Katie Kissoon.
Nastepnie zabrzmial bluesowy Old Love znany z plyty Journey Man. W nowej
aranzacji wypadl znacznie lepiej i bardziej przejmujaco niz w oryginale.
Kolejny standard bluesowy to I'm Tore Down Sonny'ego Thompsona znany z
repertuaru Freddy'ego Kinga.
Po nim Clapton zagral kawalek, ktory kiedys nagral z Derek & The Dominoes
- Have You Ever Loved A Woman Billy Milesa. Sekcja deta wypadla ponownie
rewelacyjnie w White Room.
W tej piosence lidera, ktory wymiotl wspaniale solo urzywajac pedalu wah-wah,
wspomogl wokalnie gitarzysta rytmiczny Andy Fairweather Low.
Zespol zagral ten numer z lekka funkowo, jakby troche do tanca.
Trzeba przyznac, ze tego dnia prawie wszystkie piosenki, niewazne czy
to bylo rege, blues, rock czy ballada zaaranzowane byly tak, ze ludzie
mogli sobie przy nich pochasac. I nie tylko oni. W trakcie wystepu
mistrza rowniez najwyrazniej bogowie bawili sie dobrze. Niebo sie rozchmurzylo
i w oddali widac bylo zachodzace slonce, a po drugiej stronie budzacy sie
do zycia ksiezyc. Clapton bylo tego dnia w nieco refleksyjnym nastroju,
ale trudno mu sie dziwic przeciez z Hyde Parkiem wiaza sie jego osobiste
wspomnienia. Tutaj dediutowala 7 czerwca 1969 jego supergrupa Blind
Faith. Jak powiedzial przed jedna z piosenek : Az trudno uwiezyc,
ze ostatni raz bylem tu trzydziesci lat temu. Bylo tak samo jak dzis.
Na zakonczenie bylo ogniste boogie, a na bis Holy Mother z towarzyszeniem
kilkudziesiecio osobowego murzynskiego choru.
Wlasciwie to nie wiem co napisac na koniec. Wydarzen historycznych nie
powinno sie oceniac na goraco i pod wplywem emocji. Jedno jest pewne. Koncert
w Hyde Parku i data 29 czerwca 1996 znajdzie swe miejsce na pewno na stale
w roznego rodzaju rockowych encyklopediach i nie tylko. Niewatpliwie wraz
z koncertem The Sex Pistols w Finsbury Park sa to
najwazniejsze rockowe wydarzenia tego roku. Oprocz wrazen artystycznych,
impreza w Hyde Parku przyniosla dochod w wysokosci miliona funtow, ktory
zasilil konto The Prince's Trust.
by Grzegorz K Kluska
PRZESZUKAJ STRONY AMP
TOP of thE pAge
|