Nazwa AntiChrist nie jest oczywiście deklaracją satanizmu. To symbol pewnego nieposłuszeństwa wobec podstawowego filaru cywilizacji w jakiej tkwimy. To muzyczno - słowna deklaracja niechęci wobec obecnego kształtu rzeczywistości społecznej, której głównym źródłem jest system wartości pochodzenia religijnego. AntiChrist to człowiek, który ma na tyle rozumu, siły i poczucia własnej godności, iż nie przyjmuje słodko-kuszącej wizji harmonii świata, kierowanej przez miłującego „ojca". Koncepcja Boga w jakiejkolwiek formie jest zwykłą iluzją, przejawem bezrozumnego zawierzenia w prostackie odpowiedzi na fundamentalne i ważne skądinąd pytania. Początek wszechświata, sens istnienia, śmierć - to problemy, jakie w religiach otrzymują dziecinne rozwiązania. W religijnym schemacie nie ma już wtedy potrzeby zadawania pytań, nie ma potrzeby myślenia. Religie we wszelkiej formie (no, może poza buddyzmem) są jednym, wielkim rytuałem uwodzenia ludzkiej samoświadomości, są mgłą na oczach, umysłową drętwotą. Wiara w uporządkowany świat jest pójściem po najmniejszej linii oporu. Jest ślepotą na dramatyczne problemy, jakie dręczą ludzkość od jej narodzin. Ślepotą, która jest o tyle niebezpieczna, bo daje poczucie ukojenia i błogiej ignorancji. Jest kneblem na ustach wszędzie tam, gdzie należy walczyć i działać z wszelkimi kurestwami świata.

Nie odczuwam obecności Boga, ani wewnątrz siebie, ani w świecie, ani tym bardziej gdzieś poza światem. Jeśli we wszelkich rodzajach religii chodzi tylko o to, by nie być skurwysynem, to staram się być najbardziej religijnym człowiekiem na świecie. Ale dostrzegam w religijności tylko fałsz i ucieczkę przed odpowiedzialnością. Religie nic nie zmieniają, pogłębiają jedynie samo oszukiwanie się i niczym mocny środek przeciwbólowy zasłaniają te problemy, które winny być przez cały czas uświadamiane, mimo, iż tak naprawdę nigdy nie da się ich rozwiązać. Takie rzeczy jak niespełnienie, brak miłości, śmierć, czekająca na nas bez przerwy są rzeczami z jakimi nikt nie jest w stanie sobie poradzić. Z drugiej strony jednak rozpacz i bierność nie są żadnym rozwiązaniem, bo jest coś co pozwala widzieć szansę i pomaga w staraniach, by odnaleźć się w tym całym chaosie - człowiek jest tylko tym, kim się sam uczyni.
 

No Gods, No Masters. AntiChrist, sierpień 2000.
[info] # [credo] # [inspiracje] # [teksty] # [foto] # [muzyka]
1