Rok po moim pierwszym kontakcie z Lindą Porter w
styczniu
1992 roku poznałam jeszcze jedną kobietę, która miała podobne przeżycia
związane z ciałami w cylindrach. Prosiła, żeby nie podawać jej
nazwiska,
ponieważ zajmuje kierownicze stanowisko w samorządzie lokalnym na
południu
New Jersey, i zasugerowała, żebym nazwała ją Wanną Lawson. Urodziła się
w sierpniu 1937 roku. Jej matka była w połowie Niemką a w połowie
Afro-Amerykanką,
z kolei przodkowie jej ojca pochodzą z Rezerwatu Indian Seneca
położonego
w pobliżu Warren w stanie Pensylwania.
27 listopada 1983 roku jechała razem
z rodziną z okazji Świąt Dziękczynienia z Louisville w stanie Kentucky
do Atlantic City w stanie New Jersey. Wanna i jej dwudziestoletnia
córka,
Netta, jechały jednym samochodem, zaś pozostała dwójka jej dzieci,
Charles
i Anna, drugim samochodem prowadzonym przez męża Natty, Johna Hyatta.
Charles
miał wówczas trzynaście lat a Anna dwadzieścia cztery. Para samochodów
zatrzymała się na stacji benzynowej kilka mil na zachód od Harrisburga
w Pensylwanii.
– Po zatankowaniu benzyny i przejechaniu
niespełna połowy kilometra – opowiada Wanna – Netta, która prowadziła,
zapytała mnie: „Mamo, co to jest, tam, na niebie?” Nie wiem dlaczego,
ale
odpowiedziałam jej: „Myślę, że to błędny ognik”. Następne, co pamiętam,
to światła i jakieś postacie. Cała ta sytuacja sprawiała wrażenia,
jakbym
miała halucynacje. Wokół samochodu kręcili się jacyś mężczyźni
machający
czymś, co wyglądało jak lampiony. Było strasznie. Spojrzałam na córkę.
Obie ręce Netty i głowa spoczywały na kierownicy. „Co ci jest?” –
zapytałam.
W odpowiedzi jej ręce ześlizgnęły się w dół, wyprostowała się i
odrzekła:
„Nic, mamo, czuję się dobrze”. Tymczasem samochód pędził z prędkością
ponad
100 kilometrów na godzinę. Niedługo potem zatrzymaliśmy się na terenie
wypoczynkowym Turnpike w New Jersey i do naszego samochodu podbiegł mój
zięć i zapytał: „Czy nie przytrafiło się wam coś dziwnego?” – a ja na
to:
„Tak, John, czemu nie sprawdzisz wskaźnika napełnienia baku. jakim
cudem
dojechaliśmy tak daleko?” I wtedy okazało się, że według obu wskaźników
nasze baki są napełnione pod korek.
Tajemnica związana ze znalezieniem
się w New Jersey z pełnymi bakami benzyny nie dawała Wannie spokoju.
Reszta
rodziny chciała o tym zapomnieć, lecz Wanna i jej córka Netta miały
niewyraźne
przebitki wspomnień, które wskazywały, że jakieś humanoidalne istoty
poddały
je badaniu. W końcu Wanna skontaktowała się z badaczem UFO z New
Jersey,
Richardem Butlerem, który poddał ją regresji hipnotycznej. Jedno z jej
wspomnień, które wypłynęło na światło dzienne w trakcie hipnozy,
dotyczyło
dużego pomieszczenia wypełnionego cylindrami zawierającymi humanoidalne
ciała.
Nigdy nie dowiedziałabym się o tym,
gdyby w styczniu 1992 roku w pobliżu Scranton nie pojawiła sie seria
dziwnych
świateł. Kilkoro z nas zostało zaproszonych przez nauczyciela szkoły
średniej
na pokaz filmów wideo przedstawiających sfilmowane wówczas nie
zidentyfikowane
ruchome światła. Był tam również Butler, któy opowiedział mi wieczorem
o przypadku Wanny Lawson i jej opisie ciał znajdujących się wewnątrz
cylindrycznych
pojemników. Powiedziałam mu, że dysponuję podobnym opisem pochodzącym
od
kobiety z Kalifornii. Ostatecznie Butler zaaranżował moje spotkanie z
Wanną,
do którego doszło 22 stycznia 1992 roku w jej domu w New Jersey.
W czasie tego spotkania Wanna była
pracownikiem zarządu miasta z dwunanstoletnim stażem. Jest osobą
lubiącą
żartować i bardzo często się śmieje, nawet mówiąc o swoich bolesnych
wspomnieniach
z badania przeprowadzonego na niej w listopadzie 1987 roku przez istoty
nie będące ludźmi.
W rozmowie ze mną powiedziała:
– Mali szarzy o dużych oczach – to właśnie
oni poddali mnie badaniu. darłam się na cały głos. Bolało jak diabli.
Wtedy
wszedł jeden z Wysokich i położył mi rękę na ramieniu i uspokoił mnie.
Pozostał przy mnie do końca badania, a potem wziął mnie za rękę i
wyprowadził
z pomieszczenia.
– Czy pamiętasz świadomie, jak trafiliście
z samochodów znajdujących się na zachód od Harrisburga do wnętrza
pojazdu?
– Pamiętam tylko, że pokazało się światło
i znaleźliśmy się w pojeździe.
– Czy samochód też został do niego
przeniesiony?
– Oba samochody zostały tam przeniesione.
– Jakiego koloru była wiązka światła?
– Różowawoczerwona ze złotawym odcieniem?
Nie, chyba była biała ze złotawym odcieniem, natomiast znaleźliśmy się
w pomieszczeniu, które sprawiało wrażenie różowawego.
– No więc znaleźliście się w tym
pomieszczeniu...
– Wysiedliśmy z samochodów i zostaliśmy
rozdzieleni, zaprowadzono nas do osobnych pomieszczeń.
– Czy był tam ktoś, w tym
różowawoczerwonym
świetle, czy ktoś tam was przywitał?
– Ten wysoki z czepkiem na głowie - miał
około 2,5 metra wzrostu.
– Czy mogłabyś opisać jego twarz?
– W zasadzie miał normalną twarz i duży
haczykowaty nos.
– Taki, jaki mają Arabowie?
– Coś w tym rodzaju, długi i zakrzywiony.
– Czy widziałaś go z przodu?
– Tak, z przodu. Miał oczy w kształcie
migdałów
i spiczasty podbródek.
– Czy małe szaraki otrzymują instrukcje
od wysokiego osobnika, czy też to on słucha ich poleceń?
– To on wydaje im polecenia.
– Czy słyszałaś, jak się porozumiewają?
– Nie.
– Czy byłaś w jakiś sposób podekscytowana
i zarazem w pełni świadoma?
– Nie, miałam wrażenie, jakby to mi się
śniło, jakbym była czymś oszołomiona.
– Czy obracasz się i dotykasz Netty lub
Johna, albo Anny lub Charlesa?
– Nie mogłam ich dotknąć, ponieważ szybko
odprowadzili nas w różnych kierunkach. John krzyczał i awanturował się.
Cały czas. Charles płakał. Anna wciąż spała, więc te obce istoty
poniosły
ją, aby nie tracić czasu.
– Czy te istoty, które zabrały was do
różnych
pomieszczeń, to były małe szaraki?
– Tak.
– Więc małe szaraki są zdolne do
podniesienia
dorosłej kobiety [Anny]?
– Było ich kilku. Annę niosło kilku, a nie
jeden. Kilku.
– Co się stało z tobą?
– Zabierają mnie z tego [różowoczerwonego]
pomieszczenia do innego, jaskrawobiałego, czystego, wyglądającego na
sterylne,
prawie jak sala szpitalna. Kładą mnie na stole i nie wiem jak, ale
jestem
tam w jakiś sposób unieruchomiona. Przeszłam badanie... i potem
podeszła
do mnie nie wyglądająca już tak śmiesznie istota. Była wysoka, w typie
amerykańskiego Indianina. Miała bladoszarą skórę, prawie bez żadnego
zabarwienia.
– Przecież amerykańscy Indianie mają skórę
brązowawą, czemu więc uważałaś, że była w ich typie?
– Chodzi o rysy twarzy. Kiedy zobaczyłam
go po raz pierwszy, miał wystające kości policzkowe, haczykowaty nos,
ostre
rysy twarzy i czarne, dłuższe od normalnych, włosy. Miał szeroko
rozstawione
oczy, duże czarne, ale to były jakieś osłony. Później zdjął je i
okazało
się, że pod spodem ma złotawe oczy, takie jak kot.
– A ubranie?
– Wyglądało na metalizowane, srebrzyste
lub szare.
– Miał jakieś naszywki lub insygnia?
– Przypominam sobie nakładające się
trójkąty
na jego mundurze. Powiedział mi, że symbolizują połączenie dwóch
światów,
ale nie wiem, o jakie światy chodziło.
– Kiedy ten „Indianin” wszedł, w jaki
sposób
cię dotknął?
– Po prostu położył mi rękę na ramieniu.
– Co wtedy poczułaś?
– Spokój. Momentalnie uspokoiłam się.
Miałam
wrażenie, że go znam i że jesteśmy bardzo sobie bliscy, że
jesteśmy
przyjaciółmi. Szliśmy przez statek, aż doszliśmy do ogromnego
pomieszczenia
z cylindrami. Pod ścianami stało pełno cylindrów. Wyglądały, jakby były
ze szkła, ale to nie było szkło. Miały średnicę około 60 centymetrów i
około 2,5 metra wysokości. Cylindryczne rury, na tyle duże, aby
zmieścić
w sobie wysokie, blade ciała.
– Ile ich tam było? Jak duże było to
pomieszczenie?
– Długie jak blok w mieście. Nie widziałam
jego końca.
– Ile było tych cylindrów? Setki...?
– Tysiące.
– Czy ścianki cylindrów są przezroczyste
czy kolorowe?
– Srebrzyste, ale widać co jest wewnątrz.
– I co było w środku?
– Kobiece ciała z czarnymi, falującymi
włosami.
Miały oczy w kształcie migdałów. Ale nie były ludzkie.
– Nie były ludzkie?
– Białoszara skóra i wzrost około 2,5
metra.
– Czy cylindry są wypełnione gazem,
cieczą,
czy może żelem?
– Nie wiem. Wygląda, jakby ciało stało
wewnątrz
bez żadnych podpór.
– Dlaczego zapamiętałaś tę czarnowłosą
dziewczynę
w cylindrze tak dokładnie?
– Ponieważ zaprowadził mnie prosto do tego
cylindra i powiedział: „To jest twoje ciało”.
– On ci to powiedział, czy też może to
jest
w twojej głowie?
– To jest w mojej głowie. Wiem, że mówił
mi jak mężczyzna, ale nie słyszałam jego głosu.
– Czy dotykał cię jakoś?
– Trzymał mnie za rękę.
– I zaprowadził cię prosto przed ten
cylinder?
– Tak. Przeszliśmy obok wielu innych i
zatrzymaliśmy
się dopiero przy tej [kobiecie].
– Co było potem, po zaprowadzeniu cię w
pobliże tego cylindra?
– Teraz zmieniam ciała. Nie wiem jednak,
jak to się dokonało... Jedyne, co pamiętam, to to, że to było moje
„drugie
ciało”, że tęsknił za mną, że to sprawa osobista. Było bardzo dziwnie,
wręcz żenująco, nie do wiary, to coś jak uprawianie seksu,
fantazjowanie.
– Co powiedział?
– Powiedział, że tęsknił za mną, że
pragnął
mnie i potrzebował mnie po to, abym weszła do „mojego” ciała
[wysokiego,
żeńskiego]. Nie pamiętam jednak, jak to się dokonało.
Przysłuchujący się naszej rozmowie Richard Butler przerwał nam na chwilę i dodał, że w czasie sesji hipnotycznej Wanna mówiła o fioletowym świetle, już po tym, jak znalazła się, nie wiedząc jakim sposobem, wewnątrz wysokiego, szarobiałego żeńskiego ciała, które miało długie czarne włosy.
– Rozumiem więc, że ten wysoki osobnik
męskiego
rodzaju w jakiś sposób przetransferował część ciebie do ciała w
cylindrze?
– Tak, i wszystko, co wiem, to to, że
wniknęłam
do tego ciała, a następnie poszliśmy z powrotem korytarzem do kolejnego
pomieszczenia. Odniosłam wrażenie, że to pomieszczenie miało sufit w
kształcie
szklanej kopuły. Dookoła widać było gwiazdy. Było tam też łóżko, na
którym
się kochaliśmy.
– Jak przebiegał stosunek?
– Nie mam pojęcia. Nie pamietam. Wiem
tylko,
że był fantastyczny. Ale nie brało w tym udziału ludzkie ciało.
Obydwoje
byliśmy wysocy i mieliśmy szarą skórę. Zdjął czarne osłony oczu i
zobaczyłam,
że ma pod nim złote, kocie oczy, bez białek. Z pionowymi źrenicami,
takimi
jak u kota.
– Co było potem?
– Wyszłam z pomieszczenia. Było jeszcze
jedno pomieszczenie, a w nim mnóstwo ludzi siedzących dookoła, przez
które
ja i „Indianin” szybowaliśmy.
– Ludzie byli podobni do...?
– Do ludzi. Takich jak ty lub ktokolwiek
inny. Ludzkie istoty.
– Ubrania?
– Jasne togi. Dziwne, to wyglądało jak
jakaś
scena ze starożytnej Grecji lub Rzymu. A dziwne w tym wszystkim jest
to,
że po tych wydarzeniach w roku 1983, wydawało mi się, że obce istoty
sklonowały
ciała wszystkich ludzi, którzy byli wzięci, i że mamy młodsze ciała, do
których będziemy mogli się przenieść, jeśli umrzemy. Jednak „Indianin”
wyprowadził mnie z błędu, stwierdzając, że oni nie mają zapasowych
ciał.
Mają je jedynie ludzie wybrani do pozostania. Niektórzy siedzieli na
podłodze,
inni na czymś podobnym do kanap wbudowanych w ściany. Trzymali na
kolanach
dzieci, śmiali się, rozmawiali i leniuchowali.
– Czy odczuwałaś jakąś różnicę, kiedy
byłaś
w ciele tej wysokiej kobiety?
– Zdolność myślenia tamtego ciała w
stosunku
do normalnego ciała jest zupełnie inna. Ciało, mnie jako istoty
ludzkiej,
jest zdolne do rozróżnienia prawdy i nieprawdy, zła i dobra. Może mi
się
ktoś nie podobać na przykład z powodu czesania się. Albo może mi się
nie
podobać to, że jest niechlujem. Takie mało istotne sprawy. Natomiast w
tym
drugim ciele wszystko to staje się nieistotne. Czyjś wygląd nie odgrywa
żadnej roli, nie odgrywa roli kolor skóry ani to, że ktoś nie ma
sklonowanego
ciała. Wysokie istoty są na bardzo wysokim poziomie rozwoju, zwłaszcza
duchowego. Osiągnęły taki poziom rozwoju, że mogą sobie pozwolić na
przebywanie
razem z nami w ciałach. To niesamowity poziom.
Wannie chodziło o to, że te humanoidalne ciała były „wkładane” i „zdejmowane” na życzenie, do wykonania określonego zadania. Inni wzięci używali określenia: „Wychodzę z siebie. Moje ciało jest jak szata, którą mogę zdjąć lub włożyć”.
– Wanna, jak scharakteryzowałabyś swoją
świadomość
będąc w ciele tej wysokiej, ciemnowłosej kobiety? Kim wtedy byłaś? Jaki
jest związek tej kobiety i pozostałych Wysokich z nami, mieszkańcami
Ziemi?
– Osiągnęli poziom rozwoju pozwalający im
zaakceptować nas, ludzi.
– Kim „oni” są?
– Obserwatorami człowieka, jego
stworzycielami.
– Czy będąc w niej, jesteś w stanie
zrozumieć,
do czego dążą Wysocy?
– Chcą wziąć subistotę i rozwinąć ją do
poziomu, na którym sami się znajdują, i udowodnić tym samym, że to jest
możliwe.
– Wziąć zwierzęta i dać im serce anioła?
– W zasadzie tak. udowodnić, że to jest
możliwe. Jeśli coś się zaczęło... to jest tak, jakby zaczęło się kochać
stworzenie i chroniło je, i w zasadzie na tym polega to uczucie.
– Czy możesz powiedzieć mi, jakie jest
odczucie
wysokiej kobiety w odniesieniu do mocy Boga?
– Jedność.
– Jedność z...?
– Wszystko jest jednością ze wszystkim.
Jesteśmy jednością. To tak jak miłość. Gdybyś nie miała w sobie
miłości,
to nie kochałabyś siebie. To bardzo trudno opisać.
– Skoro stanowią jedność z Bogiem, a Bóg
jest jednością z nimi, to co chcą uzyskać z tego eksperymentu [z
ludźmi]?
– Chcą udowodnić, że to, co nie jest
czyste
i dobre, można uczynić czystym i dobrym.
– W takim razie, od czego zaczęli?
– Od prymitywnego człowieka.
– Neandertalczyka czy jeszcze kogoś
wcześniejszego?
– Wcześniejszego. Ta istota była
niepodobna
do neandertalczyka. Nie wiem, skąd wytrzasnęli neandertalczyka. Nie
wiem,
o co tu chodziło. Wiem tylko, że pierwsi ludzie byli wysocy.
– Ludzie, na których zaczęli
eksperymentować?
– Tak... i owłosieni. Mieli kilku.
– Coś w rodzaju Bigfoota [Wielka Stopa]?
– Tak.
– Czy widziałaś ich w czasie pobytu na
statku
kosmicznym?
– Tak. Kiedy [„Indianin”] oprowadzał mnie
po statku, to była jedna z rzeczy, jaką mi pokazał - pomieszczenie, w
którym
przebywało kilku takich osobników. Przewożą ich na Ziemię i opuszczają
na dół, aby zbierali próbki fauny, liście, kwiaty, owoce, różne rzeczy,
po to, aby sprawdzić, w jakim stopniu zostały zanieczyszczone. Właśnie
te istoty są wysyłane na dół, aby je zbierać. Jak już zbiorą to, co im
kazano, są przenoszone z powrotem do statku.
– Czemu jest aż pięć ludzkich ras, skoro
to właśnie ta grupa wysokich białych istot zaczęła manipulować ludzkimi
genami na Ziemi?
– Ponieważ w różnych częściach świata były
różne istoty. To nie były takie same istoty.
– Czy chodzi o to,
że jeszcze coś innego zdarzyło się na Ziemi przed przybyciem Wysokich
lub
po ich przybyciu?
– Nie wiem.
– Pozostając przy ich wersji, jeśli Wysocy
starają się udowodnić, że potrafią wziąć coś, co jest niecałkiem dobre
i uduchowione, i rozwinąć to...
– Oni uważali, że pierwotna inteligencja
była bardzo uboga i chcieli rozwinąć ją w pełni inteligentny, myślący,
twórczy byt - wziąć coś podrzędnego i doprowadzić do w pełni
produktywnego
bytu - stanowiło to dla nich wyzwanie i konsekwentnie starają się tego
dopiąć.
– Czy w takim razie to dusza stanowi
główne
wyzwanie? Czy Wysocy aktywizują ciała duszami?
– Nie. Swoimi genami. Biorą swoje geny i
wprowadzają je do ludzkich płodów. Jeśli weźmie się ciężarną kobietę i
do embrionu lub płodu wprowadzi się poprzez wstrzyknięcie swoje własne
geny, pewne elementy swojego DNA, wówczas wraz z każdą kolejną taką
procedurą
uzyskuje się coraz wyższy stopień rozwoju.
– Wróćmy do poglądów żeńskiego osobnika
Wysokich. Jak zrozumiałam, traktuje ona ciebie, twoje ciało, jak swego
rodzaju pojemnik.
– Tak.
– Czy możesz mi powiedzieć coś więcej o
jej poglądach na twój, Wanny Lawson, temat?
– Ta ja, ta, która jest niską
Afro-Amerykanką,
stanowi jedynie jedno z wielu ciał, które ona [Wysoka] zajmowała. I to
już był ostatni raz. Ja [Wysoka] nie będę robiła tego więcej, ponieważ
już nie muszę. Ponieważ wszystko się skończy. Wszystko, cały
eksperyment
skończy się. I to niebawem. Nie muszę już tego więcej robić. Robiłam to
setki razy w ramach różnych ras i różnych płci.
– Reinkarnacja?
– Niektórzy ludzie nazywają to właśnie
reinkarnacją,
jednak tak naprawdę jest to mój powrót do ludzkiego ciała, kiedy jest
ono
jeszcze w stadium płodu, kiedy ma przyjść na świat. W momencie
urodzenia.
Moment, w którym wstępuje weń życie, jest momentem wstąpienia w niego.
I jest to bardzo łatwo uczynić, ponieważ można się zmienić. Możemy się
zmieniać. Nie musimy wyglądać jak wysoki facet o czarnych włosach.
Możemy
zmieniać nasz wygląd. Możemy być pięknymi blondynkami lub kimkolwiek
innym,
jak się nam podoba.
– Dlaczego ty, jako ta Wysoka i esencja
swojego ducha, masz potrzebę wcielania się w ludzkie pojemniki, które
biorą
udział w eksperymencie?
– Aby spowodować zmianę. By uczyć miłości,
wspólności i jedności tych wszystkich, którzy zechcą słuchać. Być czymś
w rodzaju Chrystusa.
– Ilu was znajduje się na tej planecie?
– Tysiące.
– Nie chodzi tu jednak o całą populację
liczącą pięć i pół miliarda?
– Nie. W żadnym wypadku. Są ludzie
pozytywni.
Jeśli jest to dobra jednostka, staramy się ją zwerbować, zanim Ziemia
zostanie
zniszczona.
– W jaki sposób Ziemia zostanie zniszczona?
– Wolałabym tego nie mówić.
– Nie cenzoruj tego. Słyszałam wiele
wersji
mającej nastąpić zagłady Ziemi i po prostu szukam podobieństw.
– Będzie to destrukcja nuklearna.
– Spowodowana przez kogo?
– Ludzi.
– Sprowokowana przez was?
– Nie, ale my nie będziemy reagować.
– Samodestrukcja w najczystszej formie?
– Kiedy do tego dojdzie, reakcja
łańcuchowa
spowoduje dalsze eksplozje na całym świecie.
– Czy mówisz teraz z punktu widzenia
Wysokiej
kobiety?
– Tak.
– Czy ta reakcja łańcuchowa będzie miała
miejsce w górnych warstwach atmosfery?
– Tego właśnie nie chcemy. To właśnie
usiłujemy
ograniczyć, tak żeby do tego nie doszło. Nie sądzę jednak, abyśmy [my
Wysocy]
mogli temu zapobiec.
– Kiedy mówisz, że nie jesteście w stanie
tego opanować, masz na myśli górne warstwy atmosfery...?
– Cokolwiek się stanie, postaramy się to
ograniczyć.
– Jeśli wybuchnie na tej planecie wojna
nuklearna...
– Może to mieć niszczący wpływ na nasze
wymiary, na całą galaktykę. I jedyne, co możemy zrobić, to zebrać tylu
pozytywnych ludzi, ilu się tylko da, i wszystkich naszych ludzi,
jeszcze
zanim to się stanie. Tak więc Wysocy kontaktują się obecnie ze
wszystkimi
swoimi ludźmi, tymi z naszą duszą, uświadamiając ich, nas, poprzez sny,
poprzez podświadomą pamięć wzięć. W wielu przypadkach ludzie nie zdają
sobie sprawy, że mieli przeżycia związane z nami, ale w ich pamięci
została
zasiana myśl. Staramy się dotrzeć do jak największej liczby naszych
ludzi,
powadamiając ich, że nadszedł czas.
– Czy tej zagładzie można zapobiec?
– Być może, ale musiałoby dojść do
interwencji,
powiedzmy z naszej [Wysokich] strony, w bardzo dużej skali.
Musielibyśmy
się bardzo mocno zaangażować.
– A wy nie macie na to ochoty, ponieważ
uważacie, że eksperyment jest nieudany?
– Nie. Eksperymentu nie można zaliczyć do
nieudanych, skoro udało się nam pozyskać tyle tysięcy istot ludzkich,
które
żyją zgodnie z nadziejami i inspiracją, jakie im przekazaliśmy...
Zbieramy
ich, staramy się ich pozyskać. Obecnie wiemy, gdzie każdy z nich się
znajduje,
gdzie są wszyscy. Miejmy więc nadzieję, że zanim do czegokolwiek
dojdzie,
uda się ich zebrać i umieścić w bezpiecznym miejscu. Do momentu, w
którym
będziemy musieli odlecieć, będą mieszkać w statkach kosmicznych.
– A jeśli nuklearna wojna na Ziemi wpłynie
na inne formy życia zasiedlające inne wymiary, to jak wy, Wysocy,
możecie
dopuścić, aby ludzie ją wywołali?
– No cóż, nasi przywódcy zadecydują, co
należy czynić.
– Jaki jest związek między eksperymentem
Wysokich, Chrystusem i objawieniami Świętej Dziewicy?
– [Śmieje się głośno.] Czyżbyś nie
domyślała się, kim był Chrystus? Był on rezultatem zaimplementowania
DNA
jednego z naszych przywódców do ludzkiej kobiety [Marii] wraz z całą
wiedzą,
jaką chcieliśmy przekazać rodzajowi ludzkiemu. Nie był to jednak
przypadek
odosobniony. Było ich znacznie więcej. Robiliśmy to na całym świecie,
nie
tylko w jego jednej części, w Izraelu. Chrystus znał swoje
posłannictwo.
My [Wysocy] rozmawialiśmy z nim, a on z nami, tak jak ja siedzę tu i
rozmawiam
z tobą.
– W czasie misji na Ziemi czy wcześniej?
– Kiedy był już na Ziemi. Wiedział, gdzie
się pojawić, aby spotkać się z nami. Mówiliśmy mu, czego od niego
oczekujemy.
A po jego śmierci - w rzeczywistości nie umarł - przybyliśmy, wzieliśmy
go i umieściliśmy w drugim ciele, ponieważ miał takie.
– Takie w cylindrze?
– Tak.
– Jak rozumiem, jego zniknięcie z grobu
polegało na tym, że sprowadziliście jego drugie ciało, aby mógł być
widziany
przez Piotra i innych?
– Jak już mówiłam wcześniej, możemy
wyglądać
tak, jak się nam podoba.
– Czy to było drugie, sklonowane ciało,
czy też holograficzna projekcja?
– To było ciało z cylindra. To ludzkie
ciało,
które zostało uszkodzone, uległo zniszczeniu. Potem wrócił do swojego
normalnego
ciała w cylindrze, my zaś usunęliśmy jego drugie, ziemskie ciało z
grobu.
Nie moglibyśmy go tam zostawić.
– A odbicie na Całunie Turyńskim?
– To stało się, kiedy dusza opuszczała
ludzkie
ciało, kiedy przybyliśmy, aby ją zabrać. Wtedy to się stało.
– Odbicie na całunie pozostało?
– To od światła. Pamiętasz, mówiłam ci o
świetle. O tym, jak wchodzimy do innych ciał. Otóż, aby wyekstrahować z
ciała... chodzi o to, że wciąż tkwimi w nim w szoku, ponieważ możemy
doznać
szoku od zła, jeśli jest ono naprawdę potworne. To wywołuje pewną
dysfunkcję.
Tak silną, że nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować. Tak więc w
przypadku Chrystusa to, co nazywacie duszą, nie mogło wydostać się z
ciała.
Wciąż w nim było, mimo iż był już martwy pod każdym względem. W tej
systuacji
musieliśmy zrobić wszystko, aby go stamtąd wydostać.
– Coś jak światło o częstotliwości
rezonansowej...?
– To jasne światło, ale nie mogę ci
powiedzieć,
jak to jest, bo sama nie wiem.
Podziękowałam Wannie za jej wysiłek w
przypomnieniu
sobie, co czuła i myślała będąc w ciele wysokiej kobiety. Jej przypadek
nie był wyjątkowy, bowiem znałam takie, w których ofiary wzięć
przypominały
sobie więcej szczegółów w czasie rozmowy. Chłonęłam opisy różnych typów
przeżyć w nadziei złożenia z tych wszystkich kawałków układanki
szerszego
obrazu celów nieludzi.
Działalność Chrystusa na Ziemi występuje
w wielu relacjach innych wziętych. Również w rzekomym sprawozdaniu
przygotowanym
dla prezydenta Stanów Zjednoczonych, które pokazano mi 9 kwietnia 1983
roku w bazie sił powietrznych Kirtland. Była w nim mowa o tym, że 2000
lat temu „pozaziemianie stworzyli istotę, którą umieszczono na tej
planecie,
aby nauczała gatunek Homo sapiens, jak kochać i nie stosować
przemocy”.
Linda Porter oraz inni wzięci podkreślają, że Chrystus jest bardzo
istotny
dla przyszłości Ziemi. Mając to na uwadze, uznałam, że warto poznać
zdanie
Wanny Lawson jako Wysokiej (istoty) w tej sprawie.
– Jeśli dobrze zrozumiałam to, co
mówisz,
uwolnienie ducha Chrystusa z ukrzyżowanego ludzkiego ciała zostało
wykonane
techniką świetlną, przy pomocy której sprowadzono go na pokład statku
do
waszej grupy [Wysokich]. Następnie wprowadzono go do ciała z cylindra,
które było tam dla niego przechowywane, po czym raz jeszcze
przeniesiono
go przy pomocy świetlnej wiązki [transportowej] na ziemię, aby mógł
spotkać
się ze swoimi uczniami?
– Tak, i po to, aby spowodować ukazanie
się jego żywej ziemskiej powłoki.
– Czy zmartwychwstanie stanowiło z góry
zaplanowaną demonstrację?
– Tak. Potrzeba czegoś nadzwyczajnego,
żeby
rozum ludzki przyjął to jako: „To musiał być Bóg”. Jeśli człowiek
zobaczy,
że ktoś jest martwy, a potem widzi, że ten ktoś żyje, wówczas
stwierdza,
że to nie jest zwykła istota. Człowiek w takim przypadku powie: „To
jest
Bóg”. Musieliśmy coś zrobić, aby wykreować przywódcę mogącego nauczać z
pozycji Boga, Jedynego, który podzieli sie tą wiedzą z rodzajem
ludzkim,
aby pomóc mu w ewolucji w kierunku, na jakim nam zależało.
– Czemu Chrystus wywarł taki wpływ, jaki
wywarł, na tę planetę?
– Nie sądzę, aby to był tylko jego wpływ,
inni też mieli w tym udział.
– Budda?
– Tak.
– Czy wszystkie pozostałe historyczne
awatary
[boskie wcielenia] pochodzą z waszej grupy, czy też są inne grupy
zaangażowane
w działalność na naszej planecie?
– Jest grupa, która stara sie dowieść
słuszności
naszego eksperymentu. Jest również grupa, która robi wszystko, aby
wykazać,
że nasz eksperyment to fiasko - starają się go udaremnić od samego
początku.
Nie zgadzają się z nami i utrzymują, że jest to niewykonalne.
– Kontrolerzy - wysocy, tacy jak my.
Uważają,
że ludzie są odrażający, gorsi od karaluchów!
– Jakie są stosunki między wami i
Kontrolerami?
– Nie walczymy z nimi, ponieważ nie
prowadzimy
wojen z nikim. Kontrolerzy są równi nam, jeśli jednak chodzi o ludzi,
ich
misja polega na czymś, co można określić słowami: „Wszystkie chwyty
dozwolone
w dowodzeniu, że ludzie są skrajnie zepsuci”. Rozumiesz? Spójrz na
Jeffreya
Dahmera [seksualny dewiant i morderca], który potrafi zabijać ludzi i
zjadać
ich mięso oraz popełniać inne ohydne czyny. Kontrolerzy twierdzą:
„Wykażemy
wam, że [ludzie] stoją tak nisko, jak to tylko możliwe, i udowodnijcie
nam, że wasz eksperyment sie udał”. Kontrolerzy twierdzą, że mamy tylko
kilku wartościowych ludzi i że biorąc pod uwagę miliony nie sposób
dowieść,
że eksperyment się udał.
– O co chodzi Kontrolerom w ich staraniach
udowodnienia Wysokim, że ludzie są nieuleczalnie źli?
– Kontrolerzy uważają sie za rasę
nadrzędną.
Kontrolerzy nie są tacy jak my. Oni uważają się za nadrzędnych w
stosunku
do nas i wszelkich innych form życia. uważają, że ludzie są bardzo
prymitywną
form życia. Wyobraź sobie, jaki musi być stosunek do ludzi kogoś, kto
czuje
sie nadrzędny w stosunku do nas? W tej sytuacji trudno się dziwić, że
Kontrolerzy
uważają ludzi za karaluchy.
– Jeśli Kontrolerzy rozwinęli się tak
bardzo
duchowo, to dlaczego postrzegają inne formy życia za coś podlejszego?
– Ponieważ dla nich istota ludzka jest
tym,
czym dla was karaluch. Albo komar lub pluskwa. Jeśli komar kąsa cię, to
go zabijasz!
– Przecież najstarsze nauki duchowe mówią,
że wszelkie życie należy szanować.
– Oni nie myślą tak jak my. Patrzą na
wszystko
z pozycji nadrzędności.
– Jeśli ktoś nienawidzi i pragnie
niszczyć,
zwykle oznacza to, że czuje się zagrożony. Pod jakim względem ludzie
mogliby
zagrozić Kontrolerom?
– Wydaje mi się, że tu chodzi o ich ego,
które może ucierpieć, jeśli eksperyment się powiedzie. Mamy tu do
czynienia
z bytem, który rości sobie pretensje do nadrzędności i traktuje
człowieka
jak karalucha lub pluskwę.
– A gdyby eksperyment sie udał, co by sie
stało?
– Kontrolerzy nie mogą przyznać, że my,
Wysocy, możemy mieć rację, twierdząc, że niższe formy życia mogą
ewoluować.
W przeciwnym razie to my, Wysocy, wygralibyśmy zakład.
– Jest jakiś zakład?
– Tak. Jego podstawą jest brak ograniczeń
w walce. Nie walczymy jednak ze sobą nawzajem. Nasza walka o człowieka
jest realizowana poprzez człowieka. My, Wysocy, twierdzimy, że
człowieka
warto ocalić, a Kontrolerzy, że „człowiek to karaluch i my wam to
udowodnimy,
i wygramy”. Wysocy tak dalece uwierzyli w człowieka, że powiedzieli
Kontrolerom:
„Róbcie, co chcecie, a my i tak wygramy!” To, jak daleko można posunąć
się w manipulacjach prowadzonych na DNA żywych istot, jest w rzeczy
samej
ciekawym problemem filozoficznym. Wysocy uważają, że ludzie powinni
rozwinąć
się duchowo. Kontrolerzy traktują z kolei ludzi jak zbędne i
bezwartościowe
roboty. Cokolwiek by się nie zrobiło przy pomocy manipulacji
genetycznych,
to i tak jest to o wiele za mało, aby ludzie przestali być karaluchami,
które można tylko rozdeptać. O to właśnie idzie walka.
– Skoro ciało jest tylko pojemnikiem, to
czy wojna toczy się o dusze?
– Nie.
– To, o co toczy się bitwa?
– Bitwa toczy się o to, żeby udowodnić,
że eksperyment ma sens, że człowiek jest warty, aby znaleźć się wśród
nas.
Że człowiek jest warty włączenia w Jedność.
– A kiedy ten eksperyment się skończy?
– Rodzaj ludzki znajdzie się w Jedności
albo nie. Ci, którzy są z nami, znajdą się, a ci, którzy nie są, nie
znajdą
się. To chyba jasne. Nie ma tu nic skomplikowanego. To proste. Wszystko
to, co jest w Biblii, zostało napisane przez ludzi, ale pewne sprawy
zainspirowali
Kontrolerzy, a pewne my, Wysocy. Biblia jest ważna. Są tam wspomnieni
pradawni
Mędrcy. To oni prowadzili pierwsze eksperymenty na tej planecie
dotyczące
mieszania genów i całej tej sprawy.
– Skąd zatem wzięli się tu Wysocy?
– Przybyliśmy tu z misją. Jestem tu po to,
aby przyczynić się do zmiany, mimo iż jako człowiek nie bardzo jestem w
stanie dostrzec zmianę, którą powoduję. Być może gdybym mogła wrócić,
tak
jak Jimmy Stewart w It's a Wonderful Life (To cudowne życie),
który odkrył, jakie byłoby życie, gdyby go tu nie było. Być może gdybym
mogła dostrzec życia, których dotknęłam, i zobaczyć, co się z nimi
stało,
być może byłabym w stanie określić swoją rolę tutaj.
– Jeśli eksperyment zmierza ku końcowi...
– To koniec zakładu. Został określony czas
eksperymentu i właśnie dobiega on końca. Był początek, a teraz nadszedł
koniec. Limit czasu kończy się około roku 2002.
– Czy Kontrolerzy mieli jakiś wpływ na
manipulacje
genowe?
– Tak.
– Czy chccesz przez to powiedzieć, że
Kontrolerzy
od samego początku starali się uniemożliwić pozytywny wynik
eksperymentu?
– Tak.
– Kim są historyczni archaniołowie, tacy
jak Michał?
– Michał jest jednym z nas, Wysokich.
Pamiętasz,
co ci mówiłam? Możemy przybierać dowolną postać. Możemy występować jako
niscy blondyni lub czarni, lub ktokolwiek inny, nawet jako Kontrolerzy,
którzy są najczęściej wysokimi blondynami.
– Po co mielibyście występować jako
Kontrolerzy,
którzy są waszym przeciwieństwem? To przecież przeciwna drużyna?
– Ludzie nie wiedzą, kto jest z przeciwnej
drużyny. Nie potrafią nas odróżnić od Kontrolerów. Nic nie wiedzą.
– Jeśli twoja grupa jest tą, która
rozpoczęła
eksperyment, i chcecie, aby ludzie się rozwijali, chcecie, aby wybrali
Boga, Jedynego...
– Tak.
– ...więc wprowadzanie ludzi w błąd nie
wydaje się być uczciwe.
– My nie wprowadzamy w błąd. To wy
pozwalacie,
aby kierowało wami to, w co wierzycie.
– Powiedziałaś, że jednym z działań
Kontrolerów
jest umieszczanie swoich dusz w pojemnikach...
– Aby mogły działać destrukcyjnie.
– Jak zatem to się ma do ich duchowego
rozwoju?
– To taka ich gra. Oni nie rozumują tak
jak wy. Ani tak jak ja. Ich sposób myślenia różni się od naszego. Wy
rozróżniacie
dobro i zło. Myślicie kategoriami Biblii. W jaki sposób coś, co powinno
być dobre, może robic coś takiego - zastanawiacie się? Jest tak,
ponieważ
oni nie myślą tak jak wy. Ich myśli są zimniejsze od naszych. Oni nie
odczuwają
tego rodzaju miłości co wy ani tego rodzaju nienawiści. To totalnie
inne
uczucia, znacznie bardziej okrojone i suche, pozbawione emocji.
– Czy kiedykolwiek pokazywano ci obrazy,
sceny z przyszłości Ziemi?
– W minionym tygodniu [15-22 stycznia 1992
roku] miałam sen, w którym pojawiło się coś takiego. W tym śnie jakaś
kobieta
prowadzi mnie - znajduję się na statku - prowadzi mnie do pomieszczenia
z ekranem. Jest bardzo podobny do ekranu telewizyjnego, z wyjątkiem
tego
że obraz jest trójwymiarowy. Widziałam ogień i różne rodzaje zniszczeń.
– Czy rozpoznałaś to, co oglądałaś -
konkretne
miasto, miejsce, budynki?
– Nie. To były zbliżenia ogniskujące się
na ogniu i eksplozjach. Pozwól, że wyjmę notatki, jakie potem zrobiłam,
ponieważ to był bardzo niezwykły sen!
Wanna wstaje, aby wziąć notatki, które zrobiła po obudzeniu się. Oto ich fragment:
Podeszła do mnie kobieta i
zapytała:
„Czy wiesz, gdzie jesteś?” Przytaknęłam i odrzekłam: „Tak, wydaje mi
się,
że jestem na statku kosmicznym”.
Potwierdziła i zapytała: „czy wiesz, że już kiedyś byłaś
określana jako zmarła?”
Nie wiedziałam, ale podejrzewałam, że tak było. Kobieta
była bardzo miła i zabrała mnie do pomieszczenia z dużym lustrem na
całą
szerokość ściany. Patrząc w nie zobaczyłam znajomy obraz - pulchną
siebie.
Kobieta powiedziała: „Jeśli chcesz w sobie cos zmienić,
wystarczy, abyś pomyślała, co chcesz zmienić.”
Próbowałam dwukrotnie, ale nie udało mi się. Zachęcała
mnie, abym spróbowała jeszcze raz. Przy trzeciej próbie udało mi się
uzyskać
wygląd, jaki miałam w wieku 22-23 lat. Zauważyłam, że na twarzy,
brzuchu
i inncyh częściach ciała, pojawił się nadmiar skóry, ale nim upłynęła
minuta
zniknął. Wyobraziłam sobie pełną twarz i długie czarne włosy i
momentalnie
zniknęły moje krótkie włosy, a w ich miejsce pojawiły się włosy z
okresu
młodości. Spojrzałam raz jeszcze w lustro i wyobraziłam sobie, że mam
ciało
o idealnych proporcjach, i z miejsca zostałam udoskonalona daleko ponad
to, co sobie kiedykolwiek mogłam wyobrazić.
Kobieta, z którą rozmawiałam, była bardzo piękna. Miała
jasnobrązowe włosy sięgające do ramion. Wszyscy ludzie, których
mijaliśmy,
byli bardzo atrakcyjni. Zapytałam swoją towarzyszkę: „Co było przyczyną
mojej śmierci i mojej rodziny?”
Kobieta wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do średniej
wielkości pomieszczenia, w którym było coś, co wyglądało jak 38-calowy
ekran telewizyjny. Wcisnęła przycisk i na ekranie ukazała się eksplozja
nuklearna i ogień. Wytłumaczyła mi, że nasza śmierć była
natychmiastowa,
że nastąpiła, kiedy spaliśmy, i żadne z nas nie cierpiało.
Kiedy wychodziłyśmy, zapytałam ją o moją mamę i ojca.
Powiedziała, że mogą być tam lub są autsajderami.
Zapytałam: „autsajderami?”
Zaczęła mi tłumaczyć i wtedy zobaczyłyśmy rzeczy, których
pragnął mój ojciec. Mimo iż nie było go widać, wiedziałyśmy, że jest na
pokładzie statku. Stworzył tam ulicę i samochód, które znał. Udało mi
sie
dowiedzieć, że jeśli sie czegoś pragnie, wówczas to się pojawia.
Chociaż
byliśmy w statku kosmicznym, sufit wyglądał jak otwarte niebo z
milionami
gwiazd. Wyglądało na to, że podłoga i boczne ściany są wykonane z
niebłyszczącego,
jednorodnego metalicznego materiału.
W przeciwieństwie do doświadczeń wynikających ze spotkań
z UFO, wszystkie istoty miały ludzki wygląd. Kobieta powiedziała mi, że
autsajderzy nie stanowią części jedności.
Zanim zdołałam zadać następne pytanie, obudziłam się.
W sypialni było zupełnie ciemno. Na suficie było punktowe światło.
Miało
kształt długiej szczeliny, z której wytrysnął intensywny promień, który
nie dosięgnął jednak podłogi. Obniżył się na wysokość około metra i
zaczął
powoli kurczyć się razem z punktowym światłem na suficie. W końcu po
około
minucie zniknął zupełnie. Leżałam w łóżku i patrzyłam, jak znika. Potem
włączyłam nocną lampkę i wstałam, aby spojrzeć na zegar. Była 4.36
rano.
– Jak udało ci się to wszystko
zapamiętać?
– Spisałam to natychmiast po wstaniu.
Wszystko
pamiętałam bardzo wyraziście, wzięłam tabletkę i zaczęłam spisywać to,
co zapamiętałam. Jak wiesz, religię przyjmuje się od najwcześniejszej
młodości,
uczą cię, że jeśli będziesz dobra, to pójdziesz do nieba, a jeśli zła,
to do piekła. Należy więc być dobrą. Ludzie miewają jednak czasami
lęki:
„A co, jeśli nie ma nieba? Co, jeśli nie ma piekła? Co, jeśli po
śmierci
nastąpi ciemność i to już koniec, po wszystkim”. Nie wiem, czy
kiedykolwiek
miałaś takie obawy, ale wielu ludzi je ma. No i okazuje się, że jesteś
pojemnikiem i wtedy myślisz: „Mój Boże, wiem, że umrę, ale wiem
również,
że nie wpadnę w ciemność! Że będzie coś jeszcze!”