W roku 1995 spotkałam Jima Sparksa, który utrzymuje, że w stanie pełnej świadomości odbywa spotkania z „małymi, szarymi robotnikami oraz wyższymi prawdziwymi obcymi istotami lub sprawującymi nadzór, a także wysokimi reptoidami charakteryzującymi się masywnymi humanoidalnymi ciałami pokrytymi gadzią łuską”. Podobnie jak sierżant Jim Penniston, o którym pisałam wcześniej (patrz artykuł „Bliskie spotkanie z UFO w bazie lotniczej Bentwaters”, UFO, nr 3, 2001), Sparks uważa się za tłumacza lub ucznia „podstawówki” prowadzonej przez obce istoty. Pozwolił mi nagrać nasze wielogodzinne rozmowy dotyczące jego przeżyć. Niniejszy artykuł stanowi ich podsumowanie wzbogacone o liczne rysunki, przedstawiające to, co przeżywał. (Pełniejszy opis jego przeżyć można znaleźć w jego własnej książce Star People, Outsiders - Us? Or Them?, 1996).Przypadek Jima Sparksa
(fragmenty)
Relacjonuje Linda Moulton Howe
Wiosną roku 1995 Jim Sparks odniósł
wrażenie,
że w kontaktach z obcymi istotami osiągnął kolejny poziom. Pozostając w
pełni świadomym, otrzymał zadanie uspokojenia dziesiątków mężczyzn i
kobiet
przebywających pod gołym niebem, bez wątpienia uczestników zbiorowego
wzięcia.
Sparks nie był sparaliżowany, mógł swobodnie chodzić między ludźmi i
pomagać
im wejść do kilku dysków, a potem wewnątrz pojazdu. Sparks odczuwał
wtedy
dumę z powodu zaufania obcych istot, a także wyrzuty sumienia, gdyż
pomagał
im zapanować nad osobnikami własnego gatunku.
Później Jim Sparks przeżył wzięcie, które
odmieniło go na zawsze. Od tej chwili owładnęło go obsesyjne pragnienie
ocalenia lasów deszczowych. Chciał powstrzymać wyrąb i pożary, które je
niszczyły. Przeżycie to, przytoczone poniżej za zgodą Jima, jest
zagadkowe
ze względu na występujący w nim jeszcze inny typ obcych istot. Te
gadziokształtne
istoty prowokują pytania o możliwe związki ze wzmiankami o żmii u
Enocha
w Zwojach znad Morza Martwego i Księdze Genesis w Biblii.
SPOTKANIE JIMA SPARKSA Z GADZIOKSZTAŁTNYMI
HUMANOIDAMI,
ICH OSTRZEŻENIE I MOŻLIWE CELE
Przyciąganie zaczęło się tak jak zwykle, od niskiego,
wirującego
dźwięku, tyle tylko że tym razem był on cichszy i łągodniejszy. Znów
zostałem
sparaliżowany, ale szybko odzyskałem świadomość, jeszcze przed
zakończeniem
ostatniej sekwencji przenoszenia. Po raz pierwszy zobaczyłem, gdzie
jestem.
Kiedy otworzyłem oczy, stwierdziłem, że znajduję się co
najmniej tysiąc stóp [300 m] nad ziemią i z wolna opadam w dół. Pode
mną
rozpościerał się opuszczony lunapark. Unosiłem się nad staromodną,
drewnianą
kolejką górską i wcale sie nie bałem! Byłem spokojny i odprężony, a
łagodny
ruch sprawiał mi prawdziwą przyjemność.
Jakieś dwadzieścia [6m], a może trzydzieści stóp [9m]
nad powierzchnią gruntu zacząłem kołysać się lekko w tył i przód,
niczym
wahadło - zupełnie jakby naprowadzano mnie na cel i dokonywano
ostatnich
korekt. A potem zobaczyłem kilkanaście ustawionych półkolem dużych
postaci.
Chociaż była noc, widziałem zarysy ich ciał, które były wielkie, nawet
jak na ludzkie standardy. Parę cali nad ziemią straciłem przytomność.
Gdy zacząłem dochodzić do siebie, stałem na nogach. Głośno
i wyraźnie słyszałem telepatyczny przekaz:
„Dalibyśmy ci ją, ale wiedzieliśmy, że nie miałoby
żadnego znaczenia, jeślibyś sam jej nie zdobył. To był jedyny sposób,
żebyś
zrozumiał, częścią czego jesteś i co musisz zrobić”. (Teraz już wiem,
że
chodziło im o wiedzę).
Miałem jasny umysł i byłem w pełni przytomny. Otaczało
mnie dwanaście wielkich humanoidalnych istot tworzących wraz ze mną
niemal
kompletny krąg. Istoty te miały co najmniej sześć stóp [1,8m] wzrostu.
Wszystkie patrzyły na istotę stojącą na lewo ode mnie tuż przy mnie.
Jedyne widoczne źródło światła znajdowało się na jej
twarzy,
tak jakby rozbłyskiwał tam nałożony na nią hologram ludzkiego oblicza.
Ludzkie rysy promieniowały światłem i miały zapewne ukryć jej prawdziwy
wygląd. Postąpiła tak, żebym się jej nie obawiał. Istocie tej nie
przeszkadzało,
że gdy holograficzna głowa przemawiała, ruchowi warg nie towarzyszył
żaden
dźwięk.
Przekazywany mi telepatycznie głos nie był
zsynchronizowany
z ruchem warg! Ludzka twarz musiała być hologramem, ponieważ była
przesunięta
lekko w bok w stosunku do reszty ciała. Tym niemniej spełniła swoje
zadanie,
gdyż nie czułem strachu.
W czasie telepatycznego przekazu spostrzegłem, że
wszystkie
obce istoty koncentrowały swoje myśli na istocie stojącej na lewo ode
mnie.
Bez wątpienia wszyscy myśleli to samo, a myśli te brzmiały tak:
„Musisz zrozumieć parę rzeczy. Tak, to prawda,
utrzymujemy
kontakty z szefami waszego rządu oraz ośrodków władzy. Prawdą jest
również,
że zawarto pewne umowy, które utrzymuje się w tajemnicy przed
społeczeństwem.
To prawda, że w przeszłości pewna liczba ludzi straciła życie lub
odniosła
ciężkie obrażenia z powodu konieczności zachowania tego w tajemnicy. My
nie przyłożyliśmy do tego ręki.
Skontaktowaliśmy się z waszymi przywódcami, ponieważ Ziemi
zagrażają poważne kłopoty. Wasi przywódcy oświadczyli, że przeważająca
część społeczeństwa nie jest gotowa na przyjęcie do świadomości naszego
istnienia, więc zawarliśmy z nimi umowy określające czas, w jakim
ludzie
mają dowiedzieć się o nas. Ta część umowy nigdy nie została dotrzymana.
Uzgodniliśmy również, że w międzyczasie zostaną podjęte
kroki w celu poprawy stanu środowiska naturalnego waszej planety z
wykorzystaniem
naszych rad i technologii. Mówimy tutaj o radach, gdyż respektujemy
fakt,
że jest to wasza planeta, a nie nasza. Wasz rząd nie dotrzymał także i
tych ustaleń”.
Odbierałem bardzo silne emocje, czułem się porzucony przez
te istoty. Są zupełnie inne. Nigdy przedtem inne obce istoty nie
budziły
we mnie prawdziwych emocji. To, co czułem, wcale nie było miłe. Miałem
wrażenie, że poniosłem ogromną stratę. Nie mogąc się powstrzymać,
zapytałem:
„Chyba nas nie zostawicie, prawda?”
Nastała długa cisza, podczas której narastało we mnie
poczucie niepowetowanej straty. Zapytałem ponownie: „No więc
jak?”
Ponownie zapanowała cisza.
W końcu nadeszła odpowiedź: „Nie. Teraz
koncentrujemy
naszą energię na przeciętnym człowieku. Wasze powietrze, wasza woda są
skażone. Wasze lasy, dżungle, drzewa i rośliny umierają. W waszym
łańcuchu
pokarmowym pojawiło się kilka wyrw. Posiadacie ogromne ilości broni
nuklearnej
i biologicznej, wasza planeta jest przeludniona. Ostrzeżenie: Zbliżacie
się do punktu, kiedy będzie już za późno, chyba że zaczniecie
natychmiast
działać. Istnieją lepsze metody pozyskiwania energii oraz żywności, bez
wywoływania dalszych zniszczeń planety.
Sprawujący władzę są tego świadomi i są w stanie
wprowadzić
te metody do powszechnego użytku”.
„To dlaczego jeszcze tego nie robimy?”- zapytałem.
Zapadła cisza. Sytuacja była bardzo dziwna, bo widziałem, że cała grupa
zastanawia się i wypowiada swoje myśli równocześnie. Byłem zadowolony,
ponieważ uczestniczyłem w uczciwej naradzie! Najważniejsze zaś było to,
że po raz pierwszy otrzymywałem bezpośrednie odpowiedzi na moje
pytania.
„Dlaczego nie stosujemy jeszcze tych nowych metod?”
„Bo ci u władzy postrzegają je jako zagrożenie
bezpieczeństwa”.
Wtedy wkurzyłem sie nie na żarty i spytałem:
„Chcecie
mi wmówić, że ludzie sprawujący władzę dysponują możliwościami ocalenia
i ulepszenia tej planety, ale tego nie robią?” Myśl, że taka
technologia
była ukrywana przed społeczeństwem z powodu czyjejś paranoi i
chciwości,
wzbudziła we mnie wściekłość, co te istoty z pewnością zauważyły. Czy
jednak
była to prawda?
„Amnestia”.
„Co takiego?”
„Całkowita amnestia. Dla tych u władzy, rządów i
przywódców, którzy ukrywali prawdę. Nie można obciążać ich
odpowiedzialnością
za błędy przeszłości. To jedyny sposób, żeby ci przywódcy ujawnili
prawdę.
Musicie tak postąpić, jeśli chcecie razem pracować i przetrwać”.
Zapadła cisza, jak gdyby chcieli, żebym przemyślał ich
słowa. To była gorzka prawda. Jeżeli ktoś miał powody, aby znienawidzić
własny rząd, to właśnie ja i osoby mi podobne. Większość wzietych wciąż
uważa siebie za ofiary poddawane nieustanemu ośmieszaniu. Kiedy
polityka
własnego rządu sprowadza się do powtarzania: „Jesteś, po prostu,
szalony”, rodzi to jeszcze większy ból.
Jednak w tym momencie rozum powinien był zapanować nad
emocjami, dlatego też spytałem: „Gdzie w tym wszystkim jest moje
miejsce? Co mógłbym zrobić?”
„To, co już robisz. W przyszłości przekażemy ci
znacznie więcej wiedzy. Choć wiele juz rozumiesz, pokażemy ci znacznie
więcej. Nadal pracuj z ludźmi, którzy do ciebie przychodzą. Mamy
świadomość,
że na całym świecie powstają małe grupy. To właśnie ci ludzie są
przygotowywani
na poznanie prawdy, uważamy ich za rdzeń. Najważniejszy jest stan
waszej
planety. Pierwszym krokiem wiodącym do rozwiązania tego poważnego
problemu
jest amnestia. Mamy na to radę. Dowiesz się więcej w najbliższej
przyszłości”.
W trakcie tej rozmowy zaczął padać deszcz. Lało jak z
cebra, a te istoty nie zwracały na to najmniejszej uwagi i w ogóle nie
próbowały szukać schronienia. Nie musiały, bo deszcz nas nie moczył.
Choć
staliśmy na otwartej przestrzeni pod gołym niebem, nie dotknęła nas ani
jedna kropla. Zapewne chroniło nas jakieś pole elektryczne. Słyszałem
odgłos
padających kropel, te jednak zatrzymywały się na wyraźnie widocznej
granicy,
która biegła wokół nas i wyznaczała suchy obszar.