Przedmowa
1. Rozkład sił w przestrzeni 4-wymiarowej
2. Materia i antymateria
3. Fala czterowymiarowa
Posłowie (oraz linki
fizyczne)
Przedmowa
Proszę
nie traktować zaprezentowanych tu
teorii zbyt poważnie. Są to tylko pomysły, których miałem
zamiar
użyć w opowiadaniach SF (science-fiction). Spisane dla
uporządkowania myśli. Moją
specjalnością jest historia
i ekonomia,
jeśli chodzi o inne dziedziny jestem laikiem. Stąd też
nieprofesjonalny
język - "teorie" te są niczym więcej niż notatkami do opowiadań SF.
Celem ich jest po prostu pokazanie, że przy odrobinie wyobraźni
(popartej jednak wiedzą) można bez trudu zbudować modele,
które
będą tłumaczyć paradoksy współczesnej fizyki niewiele
gorzej niż
obecnie stosowane teorie: Teoria Superstrun, czy Teoria Pól
Higgsa. (Polecam też teorię Everetta-Wheelera)
Budowanie takich alternatywnych modeli w wyobraźni ma tę
niewątpliwą
zaletę, że pozwala zaoszczędzić sporo pieniędzy na kosztownych
eksperymentach.
Nawet jeśli wymyślone teorie alternatywne są niepoprawne, to
rozmyślając nad nimi mamy
szansę lepiej zrozumieć problemy współczesnej fizyki i to - jak
wspomniałem - śmiesznie małym kosztem.
Muszę się tu przyznać bez bicia, że nie lubię współczesnych teorii
fizycznych (Teorii Superstrun, czy Teorii Pól Higgsa).
Mają
bowiem
tę wadę, że tworzą wiele abstrakcyjnych bytów tylko po to, by uzyskać
matematycznie poprawny wynik - nie
dbając o to,
by udowodnić eksperymentalnie ich istnienie. Jednym słowem są taką
współczesną odmianą ptolemejskiej koncepcji
Kryształowych
Sfer (z epicyklami i innymi tego rodzaju sztucznymi bytami),
których
astronomowie przed Kopernikiem używali do opisu ruchu planet - zbyt
skomplikowanym, barokowy modelem, którego poszczególe elementy są w
dodatku sprzeczene ze sobą nawzajem lub z wręcz z powszechnie uznanymi
zasadami fizyki. Fizycy
tworzący takie modele często
zapominają, że każdy nowy byt
fizyczny wprowadzany
do
teorii
trzeba udowodnić eksperymentalnie.
Tak więc jeśli wprowadzamy przestrzeń
dziewięciowymiarową, dziesięciowymiarową lub jedenastowymiarową, to
należy z osobna udowodnić
eksperymentalnie istnienie każdego wymiaru powyżej czwartego. Elegancja
matematyczna teorii nie jest żadnym usprawiedliwieniem - ptolemejski
model kryształowych sfer też był początkowo (tzn. do czasu
sformułowania praw ruchu planet przez Keplera) znacznie bardziej
poprawny matematycznie niż Teoria Kopernika. Odpowiednio żąglujac
liczbami i wzorami można bowiem stworzyć na papierze
nieskończenie wiele matematycznych modeli, które będa pasować do
wyników obserwacji.
Inną słabością obu współczesnych Teorii
(Superstrun i Pól
Higgsa) jest też dopasowywanie modelu do obserwacji uzyskanych z
eksperymentów - tzn. tak naprawdę mamy wiele Teorii Superstrun,
w zależności od tego, jakie wyniki eksperymentalne
otrzymaliśmy.
Postępowanie takie woła o pomstę do nieba, bowiem w ten sposób
pozbawiamy eksperyment naukowy jego podstawowej funkcji: nie można już
z jego pomocą obalać hipotez, bo hipotezy poprawiane są
tak, aby
pasować do otrzymanych wyników. Podobny zabieg stosowano w
Ptolemejskim modelu ruchu planet, dodając kolejne cykle
modyfikujące
zasady ruchu planet, by model pasował do obserwacji.
Na koniec jeszcze półżartem Bibliografia:
Jeśli chcesz dopiero zaczynasz zgłębiać fizykę polecam na początek:
- Krótką Historię Czasu, Hawkinga -
prosty wykład, elegancko zaznajamiający z Teorią
Względności.
- Siedem teorii, które wstrząsnęły światem,
Nathan Spielberg, Bryon D. Anderson - przegląd historii fizyki
od
Kopernika po Elektrodynamikę Kwantową. Pokazuje w jaki
sposób w
przeszłości fizycy rozwiązywali różne problemy, na
jakie
paradoksy się natykali, w jaki sposób przeprowadzali
eksperymenty, by sprawdzić swoje teorie. Studiowanie historii nauki
jest zawsze pożyteczne. Raz, że pewne problemy przewijają się
czasem w
nauce przez stulecia (np. problem czy światło jest
cząstką, czy falą
gryzie fizyków od czasów Newtona, czyli circa 300 lat).
Po drugie warto się przyjrzeć uważnie, w jaki sposób
przeprowadzane są eksperymenty, bo bardzo często diabeł tkwi w
szczegółach - na przykład w błędnej interpretacji wyników
eksperymentu.
Dobrym
przykładem jest „paradoks” z kotem Schrodingera. Tak naprawdę w tym
eksperymencie obserwacji rozpadu atomu nie dokonuje człowiek,
otwierający pudełko z żywym-martwym kotem, a automatyczny mechanizm, w
momencie, gdy przekłada rozpad pojedynczego atomu na miliardy (jeśli
nie więcej) atomów wchodzących w skład trucizny, która ma zabić kota.
Nie ma więc paradoksu - zjawiska kwantowe na poziomie atomów nie
powodują zjawisk kwantowych na poziomie wielkich obiektów takich jak
kot.
|
- Cykl o
Świecie Dysku, Terry’ego
Pratcheta -
uczy bowiem podstawowej rzeczy niezbędnej w fizyce: umiejętności
śmiania się z paradoksów i konstruowania własnych.
Jeśli śmieszą
cię kawały o Kwestorze podlegającym zasadzie
nieoznaczoności lub o
prędkości światła niewiele większej od prędkości
strzały, to masz
zadatki na dobrego fizyka. Następnym etapem są książki
Jacka Cohena i
Iana Stewarta (pary uczonych, znajomych Pratchetta, dzięki którym
właśnie
po części jego książki są takie, jakie są),
które wprowadzają
czytelnika już bardziej na poważnie w paradoksy współczesnej
fizyki, biologii i generalnie wiedy. Polecam zacząć oczywiście od Nauki
świata
dysku.
- Feynmana wykłady z
fizyki, Richard P. Feynman. Najlepsze chyba kompendium wiedzy
fizycznej dla studentów.
- Oraz oczywiście warto być na bieżąco z
różnymi niewyjaśnionymi
problemami nurtującymi naukowców, bowiem takie
"dziury w teorii" i
paradoksy są najlepszym miejscem do rozpoczęcia poszukiwań
prawidłowego
rozwiązania.
- Nie znam niestety dobrego przeglądu podstaw Mechaniki
Kwantowej, a szkoda. Dla zupełnych zółdodziobów dobrym punktem startu
(jeśli uda wam się ją znaleźć) może być ksiażka Banesha Hoffmana Niezwykła Historia kwantów.
Przeładowana metaforami kosztem informacji, niemniej dość obrazowa.
TEORIE FIZYCZNE
1.
Dylatacja czasu, wzrost masy rozpędzanego obiektu i
wykładniczy wzrost ilości energii niezbędnej do rozpędzania
obiektu
wraz ze wzrostem prędkości nie są konsekwencją
prędkości obiektu, ale efektem działania siły działania
zaginającej
przestrzeń dookoła obiektu, pojawiającej się podczas rozpędzania
(przyśpieszania) jakiegokolwiek obiektu posiadającego masę (więc własną
studnię grawitacyjną).
Przesłanki:
- Kłopot z Paradoksem bllliźniąt, który
można
streścić następująco (uwaga, to nie jest moje
spostrzeżenie): Jak
pamiętamy paradoks bliźniąt mówi o tym, że jeśli
mamy
dwóch braci, z których jeden zostanie wysłany w kosmos z
prędkością zbliżoną do prędkości światła,
a drugi zostanie na Ziemi, to
po powrocie, ten pierwszy w skutek dylatacji czasu będzie znacznie
młodszy. Niemniej skoro jedno z podstawowych założeń teorii
względności
mówi, że nie ma absolutnych punktów odniesienia i
każdy ruch jest względny, tj. jeśli rakieta kosmiczna porusza się
z
prędkością zbliżoną do prędkości światła
względem „nieruchomej” Ziemi
to jednocześnie Ziemia porusza się z prędkością
zbliżoną do prędkości światła względem „nieruchomej” rakiety (to
kwestia tylko
tego, który z dwu punktów odniesienia przyjmiemy).
Jeśli
tak, to nie ma żadnego uzasadnienia, dlaczego to brat
poruszający się w
rakiecie miałby starzeć się wolniej niż brat na Ziemi, a nie na
odwrót. Wniosek: albo nie jest prawdziwe założenie o braku
absolutnego punktu odniesienia (nie ma jednak przesłanek, by je
podważyć), albo efekt dylatacji czasu nie
jest wynikiem dużej prędkości rakiety ale energii
włożonej w jej rozpędzanie, która przekłada się na wzrost
masy rakiety.
- Na dnie studni grawitaacyjnej czas płynie wolniej
niż, na zewnątrz. Na orbicie okołoziemskiej zegary chodzą
szybciej niż
na powierzchni Ziemi, co oznacza, że na górze studni
grawitacyjnej procesy entropiczne muszą zachodzić szybciej niż
na jej
dnie (np. na orbicie okołoziemskiej ludzie i materiały będą
starzeć się
minimalnie szybciej)
Jądro hipotezy: Siła przykładana
do
obiektu w celu jego rozpędzenia, jest styczna do powierzchni
przestrzeni
trójwymiarowej, ale w wyniku zakrzywienia przestrzeni
spowodowanego
masą własną obiektu, nie jest równoległa do
płaszczyzny całej
przestrzeni trójwymiarowej jako takiej. W efekcie część
siły
skierowana
zostaje pod pewnym kątem do płaszczyzny przestrzeni
trójwymiarowej,
niejako „w głąb” czwartego wymiaru, w efekcie tylko część
włożonej
energii
idzie rzeczywiście na rozpędzenie ciała, podczas gdy reszta jest
„marnotrawiona”
zwiększając jego masę. Dokładniej ilustruje to rysunek 1.1, na
którym
przedstawiony jest przekrój przez zakrzywioną przestrzeń trójwymiarową
(gruba linia)
zawieszoną w przestrzeni czterowymiarowej
(dla uproszczenia rysunek przedstawia oczywiście przestrzeń
dwuwymiarową zawieszoną w przestrzeni trójwymiarowej - mało kto potrafi
wyobazić sobie geometrię czwartego wymiaru).
Rysunek 1.1. Rozpędzanie obiektu w przestrzeni
czterowymiarowej
A - energia włożona w
rozpędzenie obiektu (siła styczna do lokalnej
powierzchni przestrzeni trójwymiarowej
B - składowa
równoległa do płaszczyzny przestrzeni
trójwymiarowej, powodująca rzeczywisty wzrost
prędkości obiektu
C - składowa
prostopadła do płaszczyzny przestrzeni
trójwymiarowej, powodująca wyłącznie wzrost masy
obiektu i
„pogłębiająca” studnię grawitacyjną
D - siła odwrotna do
siły A (np. energia wyrzuconych gazów w
silniku rakietowym) służąca do rozpędzenia obiektu i
wyjaśniająca
dlaczego siła A musi być siłą styczną do powierzchni
przestrzeni
Zaprezentowana hipoteza tłumaczy również dobrze, dlaczego sonda
Voyager wychodząc ze studni grawitacyjnej układu słonecznego
systematycznie zwalnia. Ilustruje to rysunek 1.2 poniżej (obserwacja ta
nie została umieszczona w przesłankach hipotezy, ponieważ dowiedziłem
się o tym już po
sformułowaniu hipotezy)
Rysunek 1.2. Przyczyny zwalniania obiektów
wychodzących ze studni grawitacyjnej
A - Początkowa
prędkość obiektu, styczna do przestrzeni
trójwymiarowej
B - Prędkość
wynikowa, po uwzględnieniu utraty prędkości
spowodowanej
wyjściem ze studni
C - Składowa
prędkości skierowana „na zewnątrz” w
przestrzeń
czterowymiarową, utrata prędkości.
Komentarz: Tutaj mamy do czynienia z rozkładem prędkości (podczas gdy na poprzednim rysunku
pokazany był rozkład przyśpieszenia). Rozkład przyśpieszenia przy
wyjściu ze studni grawidacyjnej (zgodnie z tym modelikiem) dawałby
efekt niewytłumaczalnego przyśpieszania obiektu. Niestety nie mam
wystarczającej wyobraźni przestrzennej (i jestem za leniwy na
zabawy z
równanimi), aby powiedzieć, w którym momencie,
który z efektów powinien
przeważać.
Konsekwencje hipotezy:
- Jeśli udałoby się skierować siłę
rozpędzającą
obiekt równolegle do płaszczyzny przestrzeni
trójwymiarowej, (równolegle do składowej B z rysunku
1.1), możliwe byłoby stosunkowo proste rozpędzanie obiektów do
prędkości światła, bez ubocznych efektów w postaci
zwiększenia
masy obiektu, rosnących kosztów energetycznych i zjawiska
dylatacji czasu.
- Obiekty pozbawione własnej studni grawitacyjnej
można rozpędzać do prędkości światła praktycznie „za darmo”.
Nie trzeba
np. wielkiej energii, by wysłać w kosmos strumień fotonów z
prędkością światła.
- Jako, że czas płynie wolniej na dnie studni
grawitacyjnej, oznacza to, że wszelkie procesy entropiczne w
zależności
od lokalizacji obiektu będą przebiegać w innym tempie. Entropia
„przebiega”
szybciej na orbicie okołoziemskiej niż na powierzchni Ziemi, szybciej
na
Ziemi niż na Wenus, inaczej w okolicach Plutona, a inaczej w
bezpośredniej
bliskości Słońca. Inaczej na powierzchni Słońca, a inaczej w jego
wnętrzu.
- Co oznacza, że wszelkiie prawa i
właściwości
fizyczne zależne są od lokalizacji („wysokości”) w studni
grawitacyjnej.
Substancje znalezione na Księżycu mogą mieć inne
właściwości fizyczne
(np. tempo rozchodzenia dźwięku w zależności od gęstości) niż
te
znajdujące
się na Ziemi, reakcje termojądrowe inaczej (wolniej, z
mniejszą utratą
energii) będą przebiegać na powierzchni Słońca a inaczej na
Ziemi.
- W przypadku fali czterowymiarowej, jej
długość może się zmieniać przy wychodzeniu (lub wchodzeniu) do studni
grawitacyjnej. Prawdopodobnie będzie rosła długość fali.
- Wyhamowywanie obiektów przy wychodzeniu ze studni
grawitacyjnej gwiazdy (patrz rysunek 1.2) jest zabawną alternatywą dla
idei "ciemnej
materii". Obiekty byłyby spowalniane, jakby istniała dodatkowa,
niewidoczna masa.
Na koniec krótkie opowiadanie SF na motywach tego pomysłu: Paradoks bliźniaczek.
2.
Studnia grawitacyjna antymaterii, jest skierowana
odwrotnie do studni grawitacyjnej materii.
Przesłanki: Niestety w tej chwili nie
pamiętam, bowiem jest to jedna z wcześniejszych hipotez (około 1991
roku), z której zostały w pewnym sensie wyprowadzone pozostałe.
Jądro hipotezy: W zasadzie na jej
korzyść
przemawia tylko to, że dobrze tłumaczy nietypowy kierunek wszystkich
strzałek fizycznych dla antymaterii (np. odwrotny kierunek strzałki
czasu). Niemniej hipoteza ta była budowana w oparciu o założenia, że czas
jest efektem ruchu przestrzeni trójwymiarowej względem
przestrzeni czterowymiarowej (tzn. czas nie jest czwartym wymiarem,
a raczej sposobem w jaki odbieramy ruch względem czwartego wymiaru) i
że prędkość tego
ruchu
jest mniejsza na dnie studni grawitacyjnej niż na jej obrzeżach.
Poniżej poglądowy rysunek. Lejki tak jak poprzednio reprezentują
studnie grawitacyjne.
Rysunek 2.2. Materia i antymateria
A - Ruch przestrzeni
trójwymiarowej względem przestrzeni
czterowymiarowej postrzegany przez obserwatora znajdującego się
w
przestrzeni
trójwymiarowej, jako upływ czasu
B - Zderzenie materii
z antymaterią powoduje zniknięcie obu cząstek
z przestrzeni trójwymiarowej, a zgromadzona w obu studniach
grawitacyjnych energia uwalnia się w eksplozji.
Konsekwencje hipotezy: Dużo nowych pytań.
Niestety w nauce tak jest, że każda nowa teoria rodzi więcej pytań, niż
rozwiązuje starych. Dwa najważniejsze:
- Czy zderzenie materii i antymaterii
rzeczywiście
powoduje fizyczną anihilację obu, czy tylko zniknięcie z
przestrzeni
trójwymiarowej (brązowa
linia).
- Jaki mechanizm powoduje ruch przestrzeni
trójwymiarowej względem czterowymiarowej i dlaczego ruch ten
postrzegany jest przez jako upływ czasu? A może upływ czasu (entropię)
wywołuje jeszcze jakiś inny czynnik?
- Jak widać w tej hipotezie czwarty wymiar nie jest
czasem, a czas
to coś zupełnie niezależnego od wymiaru geometrycznego (przeszłość i
przyszłość nie istnieją fizycznie: możemy poruszyć się wstecz lub w
przód w czwartym wymiarze, ale na pewno nie spotkamy swojego dziadka,
ani przyszłych potomków - nikt nie zapisuje przeszłości na jakimś
kosmicznym "twardym dysku", abyśmy mogli do niej powrócić i zmieniać
wedle uznania). Posługując się prostą analogią: czas ma się do
czwartego wymiaru tak jak opór powietrza, który odczuwamy jadąc na
rowerze do drogi, którą przebywamy jadąc.
Oczywiście można sobie wyobrazić np. również takie wytłumaczenie:
Przestrzeń trójwymiarowa stoi w miejscu, a tylko uderzają w nią jakieś
czterowymiarowe cząstki wywołując entropię, czyli właśnie to, co
postrzegamy jako czas. Prawdę powiedziawszy jest nawet zgrabniejsze od
idei "ruchomej przestrzeni trójwymiarowej", bo nie wymaga, aby dno
studni grawitacyjnej (np. powierzchnia Ziemi) poruszało się z inną
prędkością niż obrzeża (np. orbita okołoziemska). Różnice w upływie
czasu byłyby wtedy efektem samej geometrii przestrzeni trójwymiarowej:
obrzeża studni byłyby po prostu silniej narażone na efekty tego
hipotetycznego "bombardowania", przez co entropia byłaby tam silniejsza
i dlatego czas płynie tam szybciej. Można jednak zbudować kilkanaście
innych, równie dobrych, modeli.
Komentarz:
to nie jest
oryginalna idea. R. P. Feynman (polecam jego wykłady z
fizyki, a także książkę "Pan raczy żartować panie Feynman" -
kawał
dobrej zabawy) bodajże dostał Nobla za pracę, w której dowodził,
że
pozytrony (antyelektrony), można opisywać jako elektrony
poruszające
się wstecz w strumieniu czasu.
3.
Duże cząstki elementarne (protony, neutrony)
są obiektami
czterowymiarowymi zawieszonymi w przestrzeni trójwymiarowej i
jesteśmy w stanie obserwować tylko ich trójwymiarowy
przekrój. Lekkie cząstki elementarne (elektrony, fotony,
neutrina) są w rzeczywistości falą
czterowymiarową.
Przesłanki: Hipoteza ta powstała
początkowo jako swobodne rozwinięcie (intelektualna zabawa)
hipotez 1 i
2 oraz próba rozwiązania paradoksu związanego z doświadczeniem Thomasa
Younga i paradoksu Einsteina-Rosena-Podolskiego. Próba zobaczenia, co
by było, gdyby przenieść relacje
między
przestrzenią trójwymiarową a
czterowymiarową na płaszczyznę
cząstek elementarnych i mechaniki kwantowej. Początkowo
istniała tylko
pierwsza część tej hipotezy i sama z siebie niewiele tłumaczyła.
Dopiero około 1998 roku pojawił się element związany z
falą
czterowymiarową i dopiero on nadaje (dzięki wyjaśnieniu
kilku
paradoksów fizycznych) jakiś sens wszystkim zaprezentowanym
tu
hipotezom.
Ideę "fali
czterowymiarowej" miałem zamiar wykorzystać w opowiadaniu "Śmierć
terrorysty", w którym
szalony naukowiec, żeby go wysłuchano bierze na zakładników pracowników
i studentów MIT (Massachusetts Institute of Technology. Agenci FBI
(bracia bliźniacy John i Jack Smith), zabijają go, a opowiadanie kończy
się mniej więcej takim podsumowaniem: "Może
i jego teoria była genialna, ale uczonych mamy na pęczki, a z
terroryzmem trzeba walczyć".
Tekst zacząłem pisać na kilka miesięcy przed II wojną w Czeczenii
(jesień 1999), gdy już mniej więcej było wiadomo, że Rosja szykuje sie
do wojny i jako oficjalnego uzasadnienia użyje argumentu "wojny z
terroryzmem", dalszego rozwoju wypadków związanych z "wojną z
terroryzmem" oczywiście nie przewidziałem (no może poza użyciem
samolotów pasażerskich jako "bomb", niemniej to akurat było oczywiste
od 1992 roku - katastrofy samolotu izraelskich linii El-Al (lot 1862), który zniszczył budynek mieszkalny w
Holandii). Niestety poległem na opisie idei fali czterowymiarowej - był
strasznie niestrawny.
Przesłanki obserwacyjne:
- Ułamkowy spin niektóryych cząstek
elementarnych (1/2)
- Zjawisko „tuneloowania” - przenikania
cząstek przez
fizyczną barierę
- Eksperyment Thomasa Younga
- Paradoks Einsteina-Rosena-Podolskiego
Jądro hipotezy
Część pierwsza
W przypadku cząstki czterowymiarowej, która nie jest
symetryczna
w czterech wymiarach, w zależności od jej „nachylenia” względem
przestrzeni trójwymiarowej mogłaby być ona obserwowana jako
różne cząstki. Przykład na rysunku 3.1.
Rysunek 3.1. Nachylenie czterowymiarowej
cząstki
względem przestrzeni trójwymiarowej (gruba czarna linia) może
sprawiać, że
w zależności od sytuacji wyglądać będzie ona inaczej (na rysunku raz
jak kwadrat,
raz jak prostokąt), co
ilustrują
widoczne poniżej przekroje - obraz cząstki dla obserwatora
trójwymiarowego. Zabawne byłoby przyjęcię, że np. proton i neutron to
jedna i ta sama cząstka, tylko inaczej nachylona względem przestrzeni
trójwymiarowej (ewentualnie drgająca w innym
rytmie).
Część druga
Falą
czterowymiarową są najprawdopodobniej
wszystkie cząstki
lekkie: fotony, elektrony, neutrina, etc.
Wyobraźmy sobie, jak obserwator trójwymiarowy będzie postrzegał
falę czterowymiarową. Składowa fali równoległa
do
przestrzeni
trójwymiarowej będzie postrzegana jako fala,
podczas gdy
składowa prostopadła, będzie
zakrzywiać przestrzeń
trójwymiarową
i z racji tego dla obserwatora wyglądać będzie jak cząstka. Poniższy,
uproszczony, rysunek pozwala to
sobie wyobrazić.
Rysunek 3.2. Fala czterowymiarowa (na modelu fali
trójwymiarowej przecinającej przestrzeń
dwuwymiarową)
A - Składowa fali
czterowymiarowej równoległa do przestrzeni - cienka czarna linia w
płaszczyźnie (szarej)
przestrzeni trójwymiarowej -
obserwator postrzega ją jako falę lub jako właściwości
cząstki
B - Składowa fali
czterowymiarowej prostopadła do przestrzeni - szeroka fala
odkształcająca przestrzeń to w górę (kolor szary),
to w dół (kolor
żółty)
C - Na żółto
zaznaczono dolinę fali. Tylko ta część
składowej
prostopadłej do przestrzeni powoduje zakrzywienie przestrzeni
trójwymiarowej i z racji
tego jest widoczna dla trójwymiarowego obserwatora jako cząstka (żółte koła),
część prostopadłej
składowej
zaznaczona na szaro, pozostaje niewidoczna dla obserwatora
D - płaszczyzna
przestrzeni trójwymiarowej (na rysunku oczywiście dla uproszczenia
dwuwymiarowa)
Jak widać tego rodzaju fala będzie postrzegana przez
obserwatora jako
strumień cząstek (dwa żółte koła pod rysunkiem) o takich
samych
właściwościach. W normalnych warunkach dają one obraz
cząstek
punktowych. Jednak jak wskazują doświadczenia, w silnym
polu
elektromagnetycznym elektrony zostają „rozciągnięte” (lub „rozmyte”) w
przestrzeni,
przestając być cząstkami punktowymi (mają
również kilka
nietypowych wiadomości w zakresie ładunku elektrycznego i energię
mniejszą niż kwant), co jest logiczne, jeśli przyjmiemy, że
są nie
cząstką, a falą czterowymiarową, bowiem
parametry fali (w
odróżnieniu od cząstki) można dość swobodnie
zmieniać.
Notabene powyższy
rysunek jest pewnym uproszczeniem, bo w praktyce cząstki zapewne
pojawiały by się na przecięciu dwóch lub trzech fal (tam, gdzie
nałożyłoby się kilka dolin fali) - patrz rysunek 3.3.
Hipoteza ta wyjaśnia dość dobrze paradoks, w którym
pojedynczy
elektron przepuszczany jest przez przesłonę (eksperyment Thomasa-Younga). Jeśli w
przesłonie
jest
tylko jeden otwór, na tarczy po przeciwnej stronie powstaje
obraz
punktowy, jaki dawałaby cząstka (patrz rysunek 3.3). Jeśli
w przesłonie
są dwa otwory, elektron zostawia na tarczy ślad taki jaki
zostawiłaby
fala przechodząca jednocześnie przez oba otwory. W
momencie, gdy
uświadomimy
sobie, że emitując elektron, emitujemy jednocześnie poza
samą cząstką
(widoczna dla nas dolina fali), również niewidoczny dla nas grzbiet
fali,
który po przejściu przez przesłonę interferuje z
doliną fali
(elektronem) i na tarczy pojawia się ślad fali.
Ilustruje to rysunek 3.3.
Rysunek 3.3. Jak widać emitując elektron
(żółte
koło) emitujemy również niewidoczną falę (łuk).
Jeśli elektron
przechodzi przez pojedynczy otwór w przesłonie, fala
niezakłócona przechodzi przez otwór i daje na tarczy
(szary prostokąt) obraz cząstki. Jeśli w przesłonie
są dwa otwory, to
elektron przechodzi przez jeden otwór, ale pozostała niewidoczna
część fali przechodzi również przez drugi otwór. W
efekcie powstają dwie osobne fale, które po
przejściu przez
przesłonę interferują ze sobą, dając na przesłonie
właściwy dla fali
obraz w postaci prążków.
Cytuję
eksperyment (Thomasa Younga) z pamięci, tak jak opowiadał mi go ongi
Piotr Tymochowicz - zwracając uwagę na ciekawy fakt, że elektron
zachowuje się tak, jakby z góry "wiedział" (miał własną inteligencję),
w jaki sposób zamierzamy
przeprowadzić eksperyment -
jeśli coś pokręciłem, przepraszam.
Hipoteza fali czterowymiarowej tłumaczy również dobrze paradoks Einsteina-Rosena-Podolskiego.
Paradoks Einsteina-Rosena-Podolskiego miał w
założeniu Einsteina udowadniać niespójność logiczną
mechaniki
kwantowej. Zgodnie z mechaniką kwantową możemy
przygotować parę cząstek
(fotonów) splątanych, które mają odwrotnie
ustawioną
polaryzację. Zgodnie z mechaniką
kwantową nie wiemy (dopóki nie zmierzymy), który z
dwóch
stanów polaryzacji będzie miała każda cząstka w takie
parze,
wiemy
jednak, że cząstka A ma zawsze odwrotną polaryzację niż
cząstka B.
Gdybyśmy
wysłali je w przeciwnych kierunkach i po pewnym czasie
sprawdzilibyśmy
polaryzację cząstki A, to mielibyśmy pewność, że
cząstka B, choćby
odległa
o lata świetlne przyjmie polaryzację przeciwną. Tak jakby
między
cząstkami
nastąpiło natychmiastowe przesłanie informacji - z
nieskończoną
prędkością.
Według Einsteina przeczyło to zasadzie, że maksymalną
możliwą
prędkością
jest prędkość światła, a więc w mechanice kwantowej musiał
tkwić błąd.
Niedawno
ten eksperyment myślowy zrealizowano w praktyce i okazało się, że
Einstein
się mylił.
Lub nie. Opierając się na modelu fali
czterowymiarowej
można wyjaśnić ten efekt bez konieczności zakładania, że
informacja
między fotonami przesyłana jest z nieskończoną
prędkością. Można to
sobie wyobrazić na
następującym przykładzie:
Załóżmy, że mamy dwa sznury ludzi zaopatrzonych w
latarki białą,
zieloną i czerwoną.
Jest noc, obie kolejki ludzi rozchodzą się w dwu przeciwnych
kierunkach. Na sygnał start pierwszy człowiek w każdym rzędzie zapala
latarkę, po upływie sekundy robi to drugi, potem trzeci, itd.
Jednocześnie ludzie otrzymują polecenie, by w momencie, gdy
zapalają białą
latarkę zapalać również
latarkę kolorową. Tyle, że w pierwszym łańcuchu parzyści
ludzie
zapalają latarkę zieloną,
a
nieparzyści czerwoną,
a w drugim
na odwrót nieparzyści zapalają zieloną,
a parzyści czerwoną.
Przyjrzyjmy
się sytuacji po powiedzmy 13 sekundach. Widzimy dwóch ludzi:
jeden trzyma zapalone latarki białą
i czerwoną, a drugi białą i zieloną. Biała
latarka symbolizuje
tutaj elektron, czyli widoczną część fali. Z kolei latarki zielona i czerwona
dwie przeciwne polaryzacje właściwe dla stanu splecionego.

Rysunek 3.4. Fala
czterowymiarowa a paradoks Einsteina-Rosena-Podolskiego
Czarna fala -
to składowa fali prostopadła do przestrzeni trójwymiarowej
odpowiedzialna za ugięcie przestrzeni i postrzeganie przez obserwatora
cząstek (żółte
kółka).
Niebieska fala - to
składowa fali odpowiedzialna za różne polaryzacje splecionych czastek.
Oznaczone zielonymi
i czerwonymi
trójkątami.
T1, T2, T3 - to
kolejne momenty czasu, w których obserwujemy oddalające się w
przeciwnych kierunkach cząstki.
Jak widać,
niezależnie od odległości oba splecione elektrony (lub fotony w
zależności od eksperymentu) będą miały
zawsze
przeciwne polaryzacje (zielony i czerwony trójkąt) i wynika to z
naturalnych właściwości fali,
nie ma
żadnej potrzeby „komunikacji” między fotonami. Wystarczy aby
długość tej składowej fali czterowymiarowej, która jest
odpowiedzialna za polaryzację, była dwa razy dłuższa od długości
składowej fali odpowiedzialnej za zakrzywianie przestrzeni, czyli za
to, że widzimy cząstkę - lub mówiąc inaczej składowej fali prostopadłej
do przestrzeni trójwymiarowej
(gdzie dolina fali obserwowana jest jako elektron).
Oczywiście pomysł ten choć
elegancki i zabawny, nadal wielu problemów nie wyjaśnia:
1. W jaki sposób cząstki duże
emitują falę
czterowymiarową i w jaki sposób przekazuje ona
oddziaływania
(siły) fizyczne. W szczególności, jaki jest mechanizm
przepływu
prądu
(elektronów) i skąd się bierze pole elektromagnetyczne?
2. Jaka w kontekście fali czterowymiarowej jest
dokładna natura przemian atomowych i skąd biorą się w takiej sytuacji
„wyspy stabilności” (ciężkie pierwiastki o określonej, "magicznej"
liczbie protonów i neutronów, które są bardziej stabline niż ich
sąsiedzi z tablicy okresowej pierwiastków).
3. Dlaczego istnieją trzy rodziny
cząstek
elementarnych?
4. Jakie mogą być formy fali czterowymiarowej
i jaki ma ona dokładnie kształt dla każdego z typów
cząstek?
itp., itd.
To tylko najbardziej podstawowe z pytań. W rzeczywistości
są ich setki. W fizyce każde wyjaśnienie tworzy z reguły dwa nowe
pytania.
Warto zauważyć, że w gruncie rzeczy "fala czterowymiarowa"
nie jest niczym nowym, a jedynie przypisem do tzw. fali materii
(wprowadzona do fizyki w latach 20-tych XX wieku przez de Broigla),
wykorzystywana później w elektrodynamice kwantowej (QED) - patrz kwantowy eter. patrz również: potencjał kwantowy (David Bohm,
Basil Hiley) i doświadczenie Alain Aspecta
Konsekwencje hipotezy:
- Falę czterowymiarową mmożna swobodnie
zniekształcać,
co tłumaczyłoby obserwacje w których impuls światła porusza
się
z prędkością większą od światła, prąd
płynie jednocześnie w dwu
kierunkach, etc.
- Wszelkie obserwacje wykonywane za pomocą
fali
czterowymiarowej są mało wiarygodne. Np. kwarki mogą w
ogóle nie
istnieć i być tylko efektem mylnej interpretacji zderzenia. Inaczej od
obiektu odbijać się będzie cząstka, a inaczej fala, która
może w
trakcie tego sama ze sobą interferować - mówiąc
obrazowo: dźwięk
powstały w wyniku uderzenia w dzwonek innym dzwonkiem (falą
czterowymiarową)
można źle zinterpretować, gdy myślimy, że uderzamy w dzwonek
młoteczkiem
(cząstką). Zakłócenia będą tym silniejsze,
im większa będzie
energia
fali.
- Neutrina mogą być związane z falami grawitacyjnymi.
Są
idealnie prostopadłe do przestrzeni trójwymiarowej (nie
mają
składowej równoległej). Daje to szansę na kontrolowanie siły
grawitacji.
- Ponownie pojawia się kwestia „eteru”. Musi istnieć
jakaś niewidoczna i całkowicie nieważka materia tworząca
„tkankę”
przestrzeni trójwymiarowej, w której mogłyby rozchodzić
się fale czterowymiarowe (wspomniana dalej akasza).
- Wszelkiego rodzaju gluony (cząstki sklejające) i bozony
(cząstki przenoszące oddziaływania) mogą w rzeczywistości nie istnieć i
być jedynie złudzeniem, na podobnej zasadzie jak kwarki.
Reasumując
W skrócie cały model wyglądałby tak:
W trójwmiarowym eterze (dla odróżnienia od XIX-wiecznego
eteru nazwijmy
go: akasza) niczym spławiki
osadzone są czterowymiarowe cząstki ciężkie (bariony):
protony i
neutrony. Ich drgania
wywołują w akaszy fale (trójwymiarowe i czterowymiarowe,
które mogą
przechodzić w siebie nawzajem przy zderzeniach). W miejscu przecinania
się wzbudzanych fal pojawiają się drobne zakrzywienia
przestrzeni
obserwowane jako cząstki lekkie (elektrony, fotony, neutrina,
etc.).
Siły fizyczne przekazywane są za pośrednictwem fal
rozchodzących się w
akaszy. Zasadniczo akasza zbudowana jest z cząstek idealnie
neutralnych
- tzn. w normalnych warunkach nieobserwowaalnych (zerowa masa, energia)
- jedynym dowodem istnienia cząstek akaszyyy byłyby kwanty -
najmniejsze
jednostki energii.
Jak łatwo zauważyć jest to model bardzo prosty. Obywa się
między innymi bez:
kwarków
- które są tylko "składnikami wzorca drgańń"
cząstek ciężkich traktowanych
wysokoenergetyczną falą czterowymiarową.
gluonów
- cząstek sklejających.
bozonów -
cząstek przenoszących oddziaływania. Patrz diagramy
Feynmana.
ciemnej
materii - jeśli przyjrzeć się uważnie rysunkowi 1.2,
jeśli
obiekty wychodzące ze studni grawitacyjnej zwalniają przy
wyjściu, nie
jest konieczne poszukiwanie w kosmosie
dodatkowej masy, by wyjaśnić silniejsze, niż to wynika z obliczeń
fizycznych, oddziaływania grawitacyjne.
Nawet rozkład sił w przestrzeni czterowymiarowej jest tylko
prostą
konsekwencją postrzegania oddziaływań fizycznych jako rozkładu
drgań w
fali czterowymiarowej.
Dziwne wyniki eksperymentów w rodzaju "teleportacji
cząstek", fali świetlnej poruszającej się szybciej
od światła,
"rozmazania" elektronów w silnym polu magnetycznym, itp. nie
wymagają
tworzenia nowych modeli wyjaśniających te zjawiska - fala
czterowymiarowa powinna się mniej więcej tak zachowywać - być bardziej
"plastyczna" i podatna na manipulacje niż cząstki.
Pozostaje
oczywiście pytanie, co utrzymuje
trójwymiarową
przestrzeń akaszy w przestrzeni czterowymiarowej?
Dlaczego fale (w
istocie 4-wymiarowe) i oddziaływania rozchodzą
sie akurat w trzech wymiarach? Co wyróżnia 3-wymiarowy wszechświat z
przestrzeni 4-wymiarowej. Jest
to w pewnym sensie taki sam problem jak w przypadku świata wspartego na
czterech słoniach stojących na grzbiecie zółwia - czy ocean jest
częścią innego świata wspartego na kolejnych słoniach i kolejnym
żółwiu, tak w nieskończoność? Czy przestrzeń 4 wymiarowa zawieszona
jest z kolei w jakiejś przestrzeni wiecej wymiarowej, a ta w kolejnej,
tak w nieskończoność? Widać tutaj pożytek z czytania książek pozornie
przeznaczonych dla dzieci takich jak cykl o Świecie dysku, Pratchetta. :-)
|
Dla tych którzy chcieliby się dowiedzieć
czegoś więcej o
najmniejszych cegiełkach materii polecam Przygodę
z cząstkami. Patrz też Cząstki
elementarne (Wikipedia).
Jednym słowem model jest bardzo zgrabny, ponieważ nie
jestem sobie w stanie wyobrazić równań matematycznych
rządzących falą
czterowymiarową, nie mam zielonego pojęcia, czy nie jest
całkowitą
bzdurą i nie stoi w sprzeczności z
którąś z fundamentalnych zasad na
których oparta jest współczesna fizyka.
Przypominam więc jeszcze raz - jest to czyste SF - dla
pisarzy SF ma podstawową zaletę: dopuszcza podróże z
prędkościami
większymi od prędkości światła, nie przewracając całej
współczesnej
fizyki do góry nogami. ;-) Nie
mówiąc o możliwościach łatwej kontroli grawitacji,
czy korzystania z
tanich źródeł energii, które oferuje idea fali
czterowymiarowej. ;-)
Spisane: rdzeń -
Warszawa, lato 2001 (aczkolwiek pierwszy z pomysłów zakiełkował
mi w
głowie około roku 1991); komentarze przed i po - lato-jesień 2004; komentarze fioletowe
luty 2005.
Wygładzone: zima 2006 oraz styczeń 2007.
Góra strony