lampa lampaMelbrinionersteldregandiszfeltselior

TYLKO DLA DOROSŁYCH
Wejście --»» Short stories
--»» Twardowski usidlon









































Twardowski usidlon

Dla Gosi M. - jak zwykle,, za rysunki i piękno.

Zerwał się wiatr i niebo pociemniało nagle. Nie dość, że zbliżała się noc, to jeszcze zanosiło się na burzę. Na cudoziemską modłę ubrany szlachcic pogonił wierzchowca, by czym prędzej schronić się w majaczącej w oddali karczmie. Takoż i prawie w ciemnościach dotarł pod przywalisty budynek otulony z jednej strony od wiatru lessowym urwiskiem, a z drugiej sosnowym zagajnikiem. Przez przymknięte okiennice przebijało z wewnątrz słabe światło, znak że budynek nie był opuszczony i podróżny może w nim szukać schronienia.

Już miał zsiadać z konia i prowadzić go do stajni, gdy nagle przedwczesny piorun rozświetlił ciemności i w jego blasku dojrzał przekrzywiony szyld gospody. „Rzym” przeczytał nazwę krzywo, niezgrabnie, niby czart ogonem machał, wymalowaną na desce i pobladł. „Cudem się wywinąłeś, mości Twardowski” - westchnął w duchu. To w Rzymie właśnie, zgodnie z podpisanym nieopatrznie za młodu cyrografem, miał zdać szatanowi duszę w zapłacie za wszystkie diabelskie usługi, na których zbudował swą moc i sławę czarnoksięską. Choć podpisując pergamin myślał oczywiście nie o opuszczonej karczmie, a o odległym, nieśmiertelnym mieście. Przeżegnał się szybciej i popędził konia. O mały włos! Zagłębił się w las, w nadziei, że między drzewami lub w jakimś parowie łacniej znajdzie ochronę przed deszczem i piorunami, niż w szczerym polu.

Już miał w rozpaczy szukać schronienia pod najbliższym drzewem, gdy nagle za zakrętem, w głębi parowu dojrzał światło ogniska, a przez szum wiatru dobiegły go dźwięki muzyki. Cygański tabor! Ruszył czym prędzej w tamtą stronę, ludzie prawili o cyganach różne rzeczy, ale on z dwojga złego wolał przeczekać noc i burzę w ludzkim towarzystwie, niż samotnie kuląc się pod krzakiem i węsząc wszędzie czarta.

Szczęściem burza przeszła bokiem, tylko gdzieś w oddali słychać było od czasu do czasu uderzenie pioruna, a cyganie okazali się z tych przyjaznych, co to nie tylko nie okradną samotnego wędrowca, a jeszcze zaproszą do ogniska i poczęstują swym skromnym prowiantem.

Kobiety zaczęły tańczyć w rytm ognistej, cygańskiej muzyki, wirując dookoła ogniska niczym barwne, egzotyczne kwiaty. Wzrok czarownika przykuła zwłaszcza jedna, kruczowłosa piękność w długiej kwiecistej spódnicy, wybijająca rytm na tamburynie. Spoglądał na nią ze swego miejsca na powalonej kłodzie, klaszcząc w rytm muzyki. Dziewczyna również dostrzegła jego zainteresowanie i zawirowała tylko dla niego, nie zważając już dłużej na rytm innych tancerek. Jej smukła postać kołysała się hipnotycznie na tle ogniska, a Twardowski coraz bardziej ulegał jej urokowi. W końcu, nie przerywając tańca podpłynęła do niego i najzupełniej niespodziewanie usiadła mu na kolanach, zarzucając swe smukłe dłonie na ramiona i uśmiechając się szelmowsko.

Twardowski spojrzał na smagłe udo cyganki, odsłonięte przez podwiniętą do góry spódnicę i nagle poczuł, że krew zaczyna mu się w żyłach burzyć. Niczym mocne, jesienne wino. Wciągnął nosem zapach dziewczyny. Mieszaninę egzotycznych pachnideł, których receptury znane były zapewne tylko cygankom z taboru. Wyczuł zapach leśnych paproci, coś jakby lekką woń piżma i jałowcowego dymu doprawionego lekką nutką siarki… Siarki! Spróbował wyszarpnąć się z jej objęć, ale dziewczyna schwyciła go tak mocno, że i demon silniej by nie potrafił.
-Tak, mości Twardowski, jesteś w obozie RRomów... A to oznacza, że zgodnie z cyrografem, który krwią własną podpisałeś, jesteś mi winien duszę - szepnęła mu do ucha zaciskając silniej sprężyste ramiona na karku czarownika. Wreszcie się doigrałeś i jesteś mój!
I szlachcic poczuł jak miękki chwost jej ogona łaskocze go w miejscu, które nie pozostawiało żadnych złudzeń, że w istocie ma do czynienia z prawdziwą diablicą. Z najwyższym trudem otrząsnął umysł z diabelskiego czaru i chrapliwym głosem zaprotestował:
-Veto! Nobilem Polonum sum! Wiem, cożem ppodpisywał...
Diablica wpiła się gorącymi jak piekielny ogień wargami w jego usta, by zdusić wszelkie protesty, ale zdołał się wyswobodzić desperackim szarpnięciem.
-Łaski… - zawołał z trudem łapiąc ooddech - Nikt ze swych praw wychytrzony być nie może, ani chytrze ich pozbawion! - przywołał słowa starego statutu. W cyrografie napisane jest, że duszę moją dostaniecie w Rzymie, a tu przecież nie Wieczna Roma.
Czarnooka dziewczyna pogłaskała go po włosach:
-Ale tabor Romów. Podpisałeś, to płać słoodki czarowniku.
-Nie dam się duszy pozbawić przez słowne igrce!
-Mości Twardowski, a wasza familija to niie żart? Oj czuję, że chyba nie! - Roześmiała się sadowiąc wygodniej. - pójdziesz waszmość do piekła, a ja osobiście twoje wieczne męki nadzorować będę!

Góra strony