lampa lampaMelbrinionersteldregandiszfeltselior

TYLKO DLA DOROSŁYCH
Wej¶cie  --»»  Short Stories
--»» Z życia bardów 









































Z życia bardów

Dla Gosi M. - jak zwykle, za rysunki i piękno.

W gospodzie położonej na takim zadupiu nigdy jeszcze nie grał. Gdyby podał nazwę tej wioski w najgorszej spelunie najpodlejszego miasta, z miejsca wyrzuciliby go za nieobyczajne zachowanie. Jednak skoro już tu trafił, to trzeba było jako¶ zarobić na chleb. ¦piewał więc, mimochodem słuchaj±c, co mówi± miejscowi. I z każd± chwila był coraz bardziej zły na siebie.
–Karczmarzu! Co to tam siedzi? Wy ¶wiatowy człowiek, byli¶cie na jarmarku w mie¶cie.
–To bard wójcie, może być minstrel, taki ¶piwak.
–A co ta on robi, z czego żyje.
–Ano ¶piwa.
¦piwa? A długo on tak może?
–Cały dzień, albo i dłużyj.
–Nie może być karczmarzu, a co na to ludzie?
–Ano rzucaj± k’niemu złocisze.
–Rzucaj± k’niemu? To im się ¶piwanie nie podoba?
–Podoba.
–A to czemu rzucaj±? Jakże to karczmarzu?
–A dyć kto zrozumie, taki miastowych zwyczaj.
–To może by tak i u nas raz po miastowemu. Ma kto złocisza?
Cisza.
–Srebrnika może który? Wy bogaty człowiek młynarzu, może macie?
Bard z nadziej± nadstawił uszu.
Młynarz podrapał się po czuprynie.
–Może tam by się i jeden znalazł, w domu, na dnie skrzyni...
–A to miedziaka może?
Młynarz z westchnieniem sięgn±ł do pasa i wydobył stamt±d mocno już wytart± monetę.
–Macie Macieju, ino nie zgubcie.
Przez następne dwa pacierze bawili się po miastowemu.
–O żesz, nie trafiłech!
–Spróbujcie raz jeszcze wójcie – kto¶ usłużnie podał podniesion± z ziemi monetę.
Wreszcie miarka się przebrała.
–Ale ładnie ¶piewa, co młynarzu.
A dyć! Tak, że i moja Anka lepiej nie potrafi.
„Ano!”, „Dobrze prawi!” – przytaknęli kmiecie z różnych stron karczmy.
Tego już bardowi było za wiele. Wstał z zydla i w¶ciekły wybiegł z karczmy z rozmachem trzaskaj±c drzwiami.
–Nawet nie zapłacił za piwo!
–A dyć kto zrozumie artystów karczmarzu?

Wiosna 1994 bodajże
Melbrinionersteldregandishfeltselior

Góra strony