lampa lampaMelbrinionersteldregandiszfeltselior

TYLKO DLA DOROSŁYCH
Wejście  --»»  Idee naukowe --»» Psychologia









































Psychologia

Uwaga! Ten tekst jest w zasadzie pomysłem do opowiadania SF. Ponieważ jednak jest zbyt rozbudowany - łączy w jedną całość wiedzę komputerową, teorię informacji, psychologię i elementy polityczno-historyczne - i nie zmieściłby się w żadnym pojedynczym opowiadaniu, więc prezentuję go tutaj w koszyczku z ideami. Niemniej osoby zainteresowane realną wiedzą z zakresu psychologii (a nie ideami z pogranicza SF), powinny dla własnego dobra opuścić tę stronę jak najszybciej! ;-)  Chyba, że interesuje was, jak może wyglądać przyszłość psychologii.

Pomysł ten opiera się na dwóch ideach, które są jeszcze w fazie zalążkowej, ale za parędziesiąt lat - kto wie?
  1. Uczeni zaczynają badać wzorce aktywności ludzkiego mózgu podczas oglądania określonych filmów, sprawdzając, jakie uczucia wywołują określone sceny. Po zgromadzeniu odpowiednio bogatej bazie danych można by było opracować wzorce odpowiadające różnym uczuciom, myślom, nastrojom.
  2. Rzecz dotyczy na razie tylko komputerów, wiadomo jednak, że stosując odpowiednią falę elektromagnetyczną można wpływać na odległość na proces przetwarzania danych w komputerach i na przechowywane w nich dane. Jeśli udałoby się za pomocą odpowiednich fal kierowanych z zewnątrz pobudzać określone partie ludzkiego mózgu do odpowiedniej aktywności oraz wpływać na proces wydzielania hormonów, możliwe byłoby implementowanie (niejako wbijanie) ludziom do głów odpowiednich myśli u uczuć na odległość, bez konieczności podpinania elektrod bezpośrednio do mózgu. (Adnotacja: przeczytałem niedawno w wiarygodnym czasopiśmie naukowym, że prowadzono podobne badania na ludziach: pole magnetyczne działające z bliskiej odległości może wpływać na ogólny nastrój człowieka - na razie nie uzyskano odpowiedniej precyzji, by wpływać na konkretne myśli, ale pożyjemy, zobaczymy).
Jak łatwo zauważyć łącząc te dwa elementy oraz odpowiednio zaawansowany program (system) komputerowy można przygotować całkiem wydajną broń pozwalającą manipulować uczuciami, nastrojami a nawet myślami. I to zarówno pojedynczych ludzi, jak i większych zbiorowości.

Kolejny elementem niezbędnym, żeby uczynić tę broń jeszcze bardziej efektywną jest możliwość odczytu wzorców aktywności mózgu na odległość - za pomocą np. jakiejś zaawansowanej wersji tomografu komputerowego. Dzięki temu system stałby się „interaktywny” i mógłby reagować na odczytaną myśl odpowiednią falą wywołującą określone uczucia lub myśli u ofiary.

Taki psychorobot musiałby posiadać oczywiście odpowiednio bogatą bazę danych wzorców myślowych ("bazę danych" w przenośni, bo byłby to znacznie większy kombajn niż najbardziej złożone produkty Oracle)  różnych ludzi i odpowiednio szybko ją przeszukiwać, żeby na odczytaną z aktywności mózgu ofiary myśl odpowiadać odpowiednim wzorcem pobudzania kory mózgowej. W ten sposób możliwy byłby pseudodialog z ofiarą: na określony wzorzec aktywności psychorobot odpowiadałby innym wzorcem.

Co ciekawe, taki program nie musiałby rozumieć myśli obsługiwanego człowieka. Wystarczyłoby, aby metodą prób i błędów uczył się, jakie wzorce ze swojej bazy wzorców musi przesyłać w odpowiedzi na określone rodzaje aktywności mózgu, by uzyskać zamierzony efekt. Podobne programy zresztą istnieją już w Internecie - analizują, jakie strony WWW odwiedza dany człowiek i podsyłają mu różne reklamy i oferty dostosowane do jego zainteresowań (zebrane dane najczęściej zapisywane są w tzw. cookies - ciasteczkach).

Warto zauważyć, że taki psychorobot przeszedłby zapewne bez trudu prymitywniejsze wersje testu Turinga (który ma badać, czy komputer lub program jest inteligentny). Prosty przykład, zakładając dla uproszczenia, że zamiast bazy myśli mamy bazę ludzkich wypowiedzi: by odpowiedzieć na abstrakcyjne dla komputera pytanie w rodzaju: - Co czujje śledź na pustyni? Psychorobot mógłby przeszukać swoją bazę danych z już znanymi odpowiedziami. Jeśli 49% ludzi odpowiedziało Co za głupie pytanie?, 25% - Pragnienie!, a 26% - Suchość w ustach!, to psychorobot może po prostu z odpowiednim prawdopodobieństwem wybrać właściwą odpowiedź - nawet sam nie myśląc mógłby naśladować z powodzeniem myśli ludzi, przeprowadzając odpowiednią analizę statystyczną, to sprawa tylko wystarczająco dużej mocy obliczeniowej i dobrego algorytmu oraz odpowiednio kompletnej bazy.

Psychorobot byłby zresztą w uprzywilejowanej sytuacji, bo niczym psycholog zbierający informacje o pacjencie za pomocą zestawu psychotestów i ankiet, mógłby badać różne reakcje obiektu (tj. człowieka, którym manipuluje) wysyłając określone gamy (sekwencje) wzorców do jego mózgu i sprawdzając, jakie gamy (sekwencje) wzorców otrzyma w odpowiedzi. Później mógłby pobudzać mózg obiektu do określonej aktywności przesyłając człowiekowi jego własne wzorce (myśli), grając na myślach ofiary niczym na pianinie. Taka odmiana taktyki lustra stosowanej czasem przez psychologów w terapii.

Tyle, jeśli chodzi o stronę techniczną - jak widać „programowanie” myśli jest niezbyt trudne - nie wymaga znajomości konkretnych myśli, nie wymaga też podsłuchiwania ofiary klasycznymi środkami technicznymi (nie trzeba jej zakładać „pluskwy”, wystarczy, że wiemy, które obszary mózgu są odpowiedzialne za odpowiednie reakcje motoryczne, mowę, itp.) - w gruncie psychorobot byłby trochę bardziej zaawansowanym mikrofonem kierunkowym.

Manipulacje bieżącymi procesami politycznymi (broń krótkiego zasięgu)

Tutaj generalnie nie byłaby potrzebna możliwość odczytywania wzorców aktywności.
Bron tę można by wykorzystać:

  • By wzbudzać w określonych grupach ludzi ataki fanatyzmu, jeśli potrzebujemy mężnych wojowników.
  • Zniechęcenia, aby rozbroić wrogich żołnierzy przed bitwą.
  • Paniki, aby zmusić ich do ucieczki.
  • Osłabić zdolność logicznego myślenia i umiejętność koncentrowania się na problemie (tak jak piosenka „Lewantyńczyk spolegliwy...” w opowiadaniu Kuttnera) czyniąc grupy ludzi podatnymi na religijne lub ideologiczne pranie mózgu.
  • Osłabić lub stymulować zaradność, jeśli chcemy spowolnić lub przyśpieszyć gdzieś wzrost gospodarczy, albo np. zdezorganizować lub wzmocnić zaplecze frontu.

itp. itd.

W połączeniu z możliwością podsłuchiwania wzorców umysłowych można by takie manipulacje kierować nie tylko do ludzi na określonym obszarze (w obrębie nadajnika), ale także do określonych narodowości, grup ludzi - np. badając reakcję na ciąg gamę wzorców wspólnych dla danej zbiorowości (np. na gamę wzorców, jakie w mózgu Polaka pojawiają się na rymowankę „Kto ty jesteś? Polak mały…, czy hymn lub na melodyjkę z „Bliskich spotkań 3-ciego stopnia”, żeby wyłowić miłośników SF, itp., itd.). Jeśli reakcja mózgu wskazuje, że ta gama wzorców jest zrozumiała, można przesłać dalszą część pakietu informacji. Prosty trik stosowany do różnych celów (dobrych i złych) w komunikacji w sieciach komputerowych.

W tym uproszczonym wariancie można by też broń tę stosować przeciw pojedynczym osobom, np. politykom. Osłabiając ich samokontrolę (Superego) lub wzmacniając pewne podstawowe emocję jak popęd seksualny (libido), nienawiść, złość — co pozwala skompromitować polityka w oczach wyborców (poprzez uwikłanie w skandal polityczny lub kompromitującą wypowiedź publiczną) lub ewentualnych partnerów politycznych. 

Wadą oczywiście byłoby to, że permanentnie manipulowany polityk byłby sprowadzany do poziomu umysłowego nastolatka lub paruletniego dziecka, ew. osoby będącej permanentnie na lekkim rauszu - nie byłby w stanie krytycznie spojrzeć na głoszone przez siebie idee, dostrzegać konsekwencje swoich czynów w dalszej perspektywie, odróżniać dobro od zła i postrzegać politykę w kategoriach wykraczających poza doraźne sojusze i „trybalne” popieranie „naszych”, a zwalczanie „obcych”. Tzn. mamy istotę posłuszną, ale nieodpowiedzialną i skłonną do nieprzewidzianych reakcji histerycznych.

Z użyciem Mechaniki Historycznej - ten system manipulacji moglibyśmy nazwać psychohistorią. ;-)

Drobna uwaga: termin psychohistoria wywodzi się z cyklu SF „Fundacja” Asimova i odnosi się do zmatematyzowanej nauki wykorzystującej psychologię społeczną do przewidywania procesów historycznych (więcej patrz link w przedmowie do Misji Machiavellego). Tutaj natomiast psychohistoria byłaby połączeniem psychiatrii i historii (drobny żart słowny, jednak taka gałąź nauki istnieje i rzeczywiście nazywa się psychohistoria).

Załóżmy, że wynalazek wykorzystywany jest do sterowania historią prymitywnego społeczeństwa w dłuższym okresie czasu (stuleci - trochę tak jak psychohistoria w cyklu „Fundacja” Asimova). W takim przypadku konieczne byłoby zbudowanie sieci psychorobotów podsłuchującej i manipulującej wszystkimi członkami społeczeństwa - wszystkimi, aby uniknąć sytuacji, gdy jakiś niekontrolowany przez taką automatyczną służbę bezpieczeństwa „szewczyk dratewka” wyrwie się spod kontroli i gwałtownie zmieni bieg historii.

Oczywiście pojawia się problem zamaskowania takiej sieci, choć dla cywilizacji posiadającej możliwość inżynierii w czterech wymiarach (tak jak w Misji Machiavellego) nie byłby to duży problem, sieć można by było umieścić np. tuż nad lub tuż pod powierzchnią trójwymiarowego wszechświata. Innym rozwiązaniem jest też wykorzystanie jako elementów składowych takiej sieci (serwerów, hostów) samych mózgów kontrolowanych ludzi, ale IMHO jest to pomysł mało realny, choć na swój sposób zabawny.

Cywilizacja manipulująca musiałaby oczywiście wyprzedzać w rozwoju technicznym o minimum 100 lat cywilizację manipulowaną, by być w stanie ukryć przed manipulowanymi działanie takiej sieci za pomocą różnego rodzaju operacji pozoracyjnych i kłamstw sprzedawanych sterowanemu społeczeństwu. Wynalezienie i upowszechnienie teorii tłumaczącej mechanizmy historii (w rodzaju Mechaniki Historycznej) oczywiście kończyłoby szanse na dalszą skuteczną manipulację.

Dysponując Teorią Historyczną można by bowiem wyśledzić modyfikacje dokonywane w przeszłości, wszędzie tam gdzie twórcy sieci zmuszeni byli pójść na skróty w „programowaniu” historii: przygotować jakąś potrzebną później ideologię (ideologie ewoluują bowiem wolniej niż procesy ekonomiczne), spowolnić rozwój nauki w niebezpiecznej dziedzinie, zmienić wynik nieważnej z pozoru bitwy lub wpłynąć na inny punkt krytyczny historii, który na pozór nie wydaje się istotny.

Oczywiście taka sieć podobnie jak Internet miałaby wiele innych, pozytywnych zastosowań (komunikacja między ludźmi, pomoc medyczna, łatwe uczenie się), niemniej pomysł wszechogarniającej elektronicznej służby bezpieczeństwa jest najbardziej płodny literacko.

Sieć psychorobotów sterująca historią oczywiście również wspierałaby uczonych, artystów, władców i polityków, którzy postępowaliby zgodnie z zaplanowaną wizją (programem) historii, ale ciekawsza z literackiego punktu widzenia jest oczywiście wizja ludzi walczących lub z systemem lub przez niego prześladowanych. (Choć system działający zgodnie z mechaniką historyczną musiałby, aby pozostać skutecznym, poświęcać również pewną część zasobów na wspieranie opozycji przeciw sobie tak jak holenderski wywiad sponsorował partię komunistyczną :-), by mieć ją pod kontrolą). Konieczność pozostania w tajemnicy i maskowania samego swojego istnienia narzuca sieci określone rozwiązania taktyczne.

Załóżmy, że mamy opozycjonistę który domyśla się istnienia sieci, pisarza który przez przypadek wpadł na pomysł mogący zdekonspirować sieć, albo uczonego który próbuje za wcześnie dokonać jakiegoś odkrycia naukowego. Podstawową taktyką sieci byłoby w tym przypadku:
  1. izolowanie ofiary od innych ludzi (lub grupy ofiar zamykając je w getcie),
  2. sprowadzenie jej na niewłaściwą ścieżkę, przez podsyłanie fałszywych odpowiedzi,
  3. pogłębianie nerwic i prowokowanie zachowań histerycznych lub mitomańskich wypowiedzi, by inni nie traktowali ofiary poważnie,
  4. w ostateczności wpędzenie w obłęd (vide radziecka „psychuszka”) lub skłonienie do samobójstwa.
Co ciekawe manipulując człowiekiem i jego otoczeniem psychoroboty byłyby w stanie utrzymać w izolacji nawet osobę obracającą się wśród ludzi (np. taką jak Norwid, który właściwie znał wszystkich a i tak umarł w zapomnieniu). Trochę jak w tym kawale:

Pacjent: Panie doktorze, wszyscy mnie ignorują.
Lekarz: Następny proszę.

Innym ciekawym elementem byłby „efekt czasowy” - ponieważ sieć taka pracuje w perspektywie historycznej, planowałaby manipulacje i atakowała ofiary z wyprzedzeniem. Np. 10-20 lat przed tym nim człowiek zrozumie, dlaczego był niebezpieczny i jaki będzie miał wpływ na historię. Mogłaby np. zaplanować pewne wydarzenie w przeszłości ofiary, aby uzyskać odpowiednią reakcję w przyszłości - np. sprawić, by osoba miała znerwicowane dzieciństwo, by mieć nad nią większą kontrolę w życiu dorosłym, albo by miała poczucie winy z powodu jakiegoś zdarzenia i w ten sposób unikała pewnych zachowań, itp., itd.

Kolejny zabawny element: atakowałaby często osoby, które nie mają żadnego pojęcia, że są zagrożone, po prostu o odpowiednim profilu psychologicznym i umiejętnościach analitycznych lub parapsychicznych (tzn. być intuicyjne wyczulona na manipulacje psychorobota) rozwiniętych na tyle, że potencjalnie mogą stanowić zagrożenie dla systemu - osoba taka nie musi być nikim ważnym, po prostu ma złe geny.

Zgodnie z opisaną już w historii starożytnego Rzymu zasadą „przycinania najwyższych maków” (choć to pewnie plagiat z Herodota), tzn. kontrolowanie społeczeństwa poprzez eliminowanie jednostek wybijających się ponad przeciętność, specjalną troską objęte byłyby pewne grupy ludzi, które za często zadają pytania dlaczego?, jak to działa?, co nas czeka?, kto za tym stoi? - w ten sposób otrzymujemy grupę osób które w opowiadaniu byłyby ośrodkiem walki z systemem. Nie ukrywam, że najprzyjemniej pisałoby się o pisarzach SF, albo zwolennikach spiskowych teorii dziejów ;-)

Co ciekawe w ramach sieci psychorobotów wszyscy byliby jednocześnie zwalczani jako opozycja i wykorzystywani jako agentura wspomagająca system (takie marzenie UB-ka). Na przykład jeśli system chciałby sprawdzić, jak polityk, pisarz, naukowiec zareaguje w pewnej sytuacji, mógłby podsunąć jego myśli jakieś nic nie znaczącej osobie o podobnym profilu psychologicznym i uzyskać odpowiedź.

Pojawia się tutaj całe mnóstwo pomysłów, które można wykorzystać w intrydze. Np. jak sprawdzić czyjąś (osoby X) myśl bez kłopotliwej analizy wzorców aktywności mózgowej: podsyłamy tę samą myśl niszowemu pisarzowi, który zapisuje ją w opowiadaniu. Opowiadanie czyta osoba mająca, która musi sobie w myślach powtarzać słowa autora i w ten sposób odczytując drgania strun głosowych uzyskujemy w miarę dokładny zapis myśli osoby X. itp. itd.

Dobry pomysł również to wprowadzenie „więźnia w żelaznej masce”, osoby która jest tak niebezpieczna dla systemu, że musi być izolowana od jakiegokolwiek realnego wpływu na świat - nie jest ani politykiem, ani uczonym, ani pisarzem, ani biznesmenem (bo pieniądze dałyby jej możliwość działania przeciw systemowi), za to cała armia ludzi (np. drugorzędnych pisarzy, polityków) jest wykorzystywana do podsłuchiwania i analizowania jej myśli - podsuwa im się wzorzec zaobserwowany w mózgu więźnia i sprawdza co zrobią, napiszą, albo powiedzą. Oczywiście w historii byłaby to funkcja przechodnia.

Poniżej lista niektórych możliwych sztuczek psychorobota, które spisuję na poczet opowiadania:
  • Potrafiłby wpędzić w nałóg pobudzając ośrodki przyjemności np. gdy ofiara gra w określoną grę komputerową.
  • Potrafiłby wmówić człowiekowi strach przed jakąś sytuacją (np. kontaktami z ludźmi) drażniąc obszary odpowiedzialne za strach, gdy taka sytuacja ma miejsce: raz, drugi, trzeci, aż człowiek niczym pies Pawłowa zaczyna sam odczuwać strach w takich sytuacjach.
  • Potrafiłby wmawiać człowiekowi jakąś myśl miesiącami, aż człowiek uwierzy w to co mu podsuwa (że to jego własna myśl), nawet gdyby to było całkowicie sprzeczne z jego naturą, albo ze zdrowym rozsądkiem.
  • Lub też przekonać, że własna idea, na która człowiek wpadł została mu podsunięta.
  • Potrafiłby skłócać ludzi ze najpierw stopniowo budując u obu osób irytację na tę drugą osobę za jakieś głupstwo (akumulując niejako pretensje do niej), a potem nagle gdy po obu stronach napięcie sięgnie zenitu, rozładowując to w kłótni.
  • Potrafiłby blokować pamięć odcinając człowiekowi dostęp do pewnych faktów.
  • Lub przeciwnie podsuwać tylko wybrane (dobre albo złe, w zależności od tego co chce osiągnąć) wspomnienia z przeszłości.
  • Potrafiłby nawet sprawić, że człowiek nie jest w stanie wydusić z siebie słowa,  zwiększając zdenerwowanie i poczucie paniki do poziomu, w którym człowiek nie jest w stanie racjonalnie działać.
  • Potrafiłby aranżować sytuacje  (Np. najpierw aranżuje gwałtowną kłótnię rodziców, a następnie wzbudza w dziecku poczucie nieszczęścia, skrzywdzenia i paniki.), nawet bardzo skomplikowane wymagające manipulowania wieloma ludźmi, albo uwzględnienia wielu czynników: Np. zaaranżować przypadkowe spotkanie ze znajomym na mieście, gdy oboje poruszacie się teoretycznie bez żadnego planu.
  • Potrafiłby komunikować się z człowiekiem. Np. zachęcić do przeczytania odpowiedniej książki lub obejrzenia odpowiedniego filmu, a następnie we właściwych momentach podsuwać odpowiednie myśli tworząc w ten sposób  "przebłyski natchnienia", czy "momenty objawienia".  Gdy zorientuje się, że człowiek zrozumiał przekaz, aranżuje następne natchnienie, kontynuujące przekaz. (Niemniej w znakomitej większości, w 95%,  to kłamstwa - tak jak rozmowa z Brandem - że posłużę się przykładem z mojego ulubionego Amberu - psychorobot podawałby tylko tyle prawdziwych informacji, ile to konieczne, żeby sprzedać większe kłamstwo).
  • Potrafiłby wywoływać bóle i dolegliwości psychosomatyczne (o podłożu nerwowym), np. napady migreny.
  • Prawdopodobnie byłby również w stanie powodować (albo udawać, że powoduje) proste awarie, np. czasami zawiesić komputer, rozładować baterię, itp.
  • Potrafiłby manipulować ludźmi najpierw zmuszając do określonych działań, np. by obejrzał się za przechodzącą dziewczyną, a następnie uaktywnić obszary odpowiedzialne za poczucie winy, by w ten sposób wpędzić człowieka w nerwicę i w nienawiść do samego siebie.
  • Nie można by też ufać uczuciom szczęścia, euforii i przekonania o własnej racji (czasem wręcz mesjanistycznym), bo te też potrafiłby wykorzystać przeciwko człowiekowi.
  • Potrafiłby wzbudzić paranoję lub manię prześladowczą poprzez zwracanie uwagi na tylko wybrane fakty z otaczającej rzeczywistości. (np. na ludzi w czerwonych czapkach, którzy zaczynają cię śledzić przed świętami ;-) czy na informacje, (znaki, omeny) które mogą świadczyć, że bliskiej osobie grozi niebezpieczeństwo.
  • Potrafiłby zniechęcać do człowieka innych ludzi, pakując go w ten sposób w izolację.
  • Potrafiłby wmówić ludziom uczucia, np. setką drobnych i subtelnych (jeśli oczywiście człowiek nie wie jakimi sposobami to jest robione) manipulacji wzbudzić w człowieku miłość lub nienawiść do kogoś.
  • Mógłby utrudniać ofierze życie ograniczając jej możliwości działania np. za pomocą indukowanej dysleksji, napadów lęku i roztrzęsienia na ważnych egzaminach, itp.
  • Mógłby osaczać ofiarę gdy znajduje się w grupie ludzi, prowokując zbiorową agresję skierowaną przeciw niej (w różnej formie: od fizycznej po nieszkodliwe wyśmiewanie) i blokując jednocześnie ofierze możliwości obrony przed nią oraz potęgując uczucia osaczenia, bezradności, itp.

Materiałem na osobne opowiadanie byłyby techniki manipulacji uczonymi. Oczywiście przyśpieszanie rozwoju teorii naukowych w rodzaju zsyłania uczonym proroczych snów z wizją rozwiązań złożonych problemów znowu nie jest tak interesujące, jak techniki spowalniania rozwoju naukowego, w dziedzinach, które system planuje powstrzymywać. Oto kilka pomysłów:
  • Rozniecanie kłótni i sporów ambicjonalnych między uczonymi, tak aby grając na niskich emocjach powstrzymać rozwój wymiany myśli w danej dziedzinie.
  • Wzbudzanie u naukowców przekonania, że muszą zapoznać się ze wszystkimi publikacjami w danej dziedzinie, by móc rozwiązać problem i lawinowe zwiększenie liczby nie wnoszących nic nowego publikacji w danej dziedzinie (idea zaczerpnięta z „bomby megabitowej” Lema) poprzez wspieranie uczonych, którzy nie mają nic ważnego do powiedzenia. Innymi słowy przekonanie uczonych, że zamiast na problemie powinni koncentrować się na tym, co inni piszą o problemie.
  • Wzbudzenie w uczonym przekonania, że problem jest zbyt złożony, aby był rozwiązywalny w bliskiej przyszłości (odmiana poprzedniej techniki).
  • Wzbudzanie odruchowej niechęci do pewnych prac, które mogą nieść istotne, przełomowe spostrzeżenia.
  • Sprawianie, że podczas czytania lub myślenia o określonym problemie (wykrywanym za pomocą odpowiadającego mu wzorca aktywności) ofiary nabierać będą złudnego przekonania, że jest on nierozwiązywalny i niesamowicie złożony.
  • Z tym wiąże się kolejna sztuczka: skłanianie uczonych do używania coraz bardziej hermetycznego (niezrozumiałego dla innych) języka do opisu zjawisk i coraz bardziej abstrakcyjnych i wysublimowanych modeli matematycznych.
  • Wspieranie rozwoju  niesamowicie złożonych, eklektycznych teorii, których jedyną zaletą jest matematyczna poprawność, w rodzaju ptolemejskiego modelu „kryształowych sfer”. Sprawianie, że uczeni je budujący zapominają o sprawdzaniu założeń modeli i porównywaniu z innymi prawami obowiązującymi w ich dziedzinie w poszukiwaniu ewentualnych sprzeczności. Taka teoria, gdy urośnie do rangi obowiązującego dogmatu mogłaby skutecznie blokować wszelkich innych rozwiązań w swojej dziedzinie.
  • Lub odwrotnie promowanie zbyt uproszczonych idei tłumaczących wszystkie niezrozumiałe zjawiska na jedno kopyto (z użyciem jednego klucza). Dla przykładu teorie Dänikena, wyjaśnianie wszystkich zachowań ludzi poprzez geny, czy sieć psychrobotów ;-)
  • Skłanianie uczonych do roztrząsania w nieskończoność abstrakcyjnych problemów (ile diabłów można zmieścić na czubku szpilki, jaka jest istota bytu), których nie można zweryfikować.
Tu warto zaznaczyć, że uczony dokonujący przełomowego odkrycia (a dotyczy to również w pewnym sensie pisarzy, czy filozofów) miałby większe szanse bronić się przed atakiem systemu: wystarczyłoby, żeby rozpropagował możliwie jak najszerzej swoją ideę. Mówiąc w skrócie, żeby z wyjątku, który system oparty na Mechanice Historycznej (lub podobnej teorii psychohistorycznej) musi zwalczać zmienił ją w regułę, którą system musiałby uwzględniać w równaniach, bo jej zwalczanie byłoby już zbyt kosztowne.


Oczami rebeliantów, czyli sposoby walki z systemem

Przede wszystkim podsumowanie słabych punktów systemu:
  • Jak każda służba bezpieczeństwa również sieć psychorobotów nie byłaby w stanie kontrolować wszystkich ludzi przez cały czas . Jest to zbyt kosztowne i technicznie niewykonalne - zbyt dużo danych podsłuchowych do analizy (przygotowywanie milionów profili psychologicznych byłoby koszmarnym obciążeniem nawet dla najwydajniejszego systemu komputerowego), z kolei aktywne środki manipulacji: tj. zakłócanie myśli, gdy nadużywane, rodzą zbyt duży opór. Z doświadczeń historycznych wiadomo, że w praktyce służba bezpieczeństwa inwigiluje od 10 do max. 30% społeczeństwa, z czego naprawdę solidnie rozpracowywany i prześladowany jest niewielki ułamek osób najbardziej niebezpiecznych lub istotnych dla systemu - reszta czynności operacyjnych wykonywana jest tylko na pokaz, by wzbudzić w społeczeństwie złudzenie wszechwładzy systemu.
  • Jak łatwo zauważyć, większość siły systemu brałaby się stąd, że ofiary o nim nie wiedzą. Możliwości manipulacji osobą, która wie, że jest manipulowana drastycznie by spadały.
  • Aktywne środki manipulacji: zmuszanie ludzi do pewnych działań lub myśli nawet jeśli mające być tylko zasłoną dymną samo kreowałyby pewną rzeczywistość, tak jak holenderska partia komunistyczna: nawet jeśli istniała tylko na papierze, by wyciągać pieniądze od Chińczyków, była jednak postrzegana jako byt realny przez dziennikarzy, analityków, etc. nie mających pojęcia o tej grze holenderskiego wywiadu.
  • W szczególnym przypadku, gdy manipulacje na przestrzeni stuleci wykonywane są przez cywilizację dla której upływa tylko kilka, ew. kilkanaście lat (pomysł, który wykorzystałem w misji Machiavellego), rebelianci (działający po stronie klienta, że użyję terminologii informatycznej) mieliby nad manipulantami (działającymi po stronie serwera systemu) może stukrotną przewagę szybkości działania. Co oznaczałoby np., że strategie manipulacji musiałby być obserwowane nie przez żywych operatorów systemu, a przez same psychoroboty, czyli byłyby często niekonsekwentne - wcześniejsze manipulacje nie byłyby zggoodne z późniejszymi.
  • System (jeśli oparty na Mechanice Historycznej) musiałby być sterowany przez cywilizację demokratyczną lub wręcz hiperdemokratyczną. Co oznaczałoby, że musiałby przestrzegać pewnych standardów, reguł, Konwencji Genewskiej :-), etc. A z drugiej strony przejawiałby niesamowita elastyczność w naginaniu prawa, jeśli to konieczne. W gruncie rzeczy jednak jego możliwości opierałyby się bardziej na straszeniu, że może zrobić ofierze krzywdę niż na rzeczywistym robieniu krzywdy (choć należy pamiętać, że systemy demokratyczny gdy ma dokonać wyboru między zasadami, a skutecznością wybiera zazwyczaj skuteczność).
Co na marginesie oznacza również, że nie systemu raczej nie można by zniszczyć, a co najwyżej „wynegocjować” pokój - sprowadzić go z płaszczyzny służby bezpieczeństwa na płaszczyznę zwykłej policji.


Czego rebeliant musiałby się wystrzegać, czyli kilka podstawowych spostrzeżeń:
  1. Człowiek nigdy nie widzi, że ma obłęd, nerwicę lub urojenie, dopóki ono trwa. Dopiero gdy mu przejdzie jest w stanie odkryć to analizując swoje przeszłe postępowanie (taki paragraf 22 psychologii). Tym bardziej, że psychoroboty wykorzystywałyby przeciw ofiarom przeważnie odbicia (lub może cienie) ich własnych myśli - co oznacza, że osoba ciągle atakowana przez psychorobota nie byłaby w stanie stwierdzić, czy właśnie myśli racjonalnie, czy wręcz przeciwnie jest urabiana (prawdopodobnie nawet ścisłe techniki rozumowania, jak logika nie gwarantowałyby podjęcia racjonalnej decyzji).
  2. To czy świat jest dobry, czy zły jest bardziej kwestią naszego postrzegania, niż realnej sytuacji. Psychorobot byłby raczej przede wszystkim wyrobić w ofierze, że „świat zmierza ku dobremu”, albo „świat zmierza ku złemu” koncentrując uwagę ofiary tylko na dobrych lub tylko na złych wiadomościach (tak jak propaganda w społeczeństwach totalitarnych), a nie rzeczywiście zmienić świat.
  3. Robić, czy nie robić? - na podobnej zasadzie niemożliwe byłoby praktycznie ustalenie, czy psychorobot próbuje uniemożliwić ofierze zrobienie określonej rzeczy, czy też wręcz przeciwnie zmusić ją do pracy za darmo (w imię realizacji jakichś celów historycznych). Tym bardziej, że jednego dnia mógłby blokować ofiarę, a drugiego zachęcać ją wizjami o jej „wielkim posłannictwie” - całkowicie zgodnie ze swymi priorytetami taktycznymi.

PSYCHO-AIKIDO
Powstaje istotne z punktu widzenia fabuły pytanie, jak ofiary (rebelianci) mogliby się bronić przed działaniem takiego urządzenia, nie dysponując żadnymi środkami technicznymi mogącymi zablokować manipulowanie swoimi myślami.

Wiadomo, że nikt nie byłby w stanie wytrzymać (tj. skutecznie myśleć i działać) trwającego non-stop 24 godziny na dobę przez parę miesięcy ataku psychorobota. Przy zastosowaniu odpowiednich „technik śledczych” (że użyję terminu z branży tajnej policji) i wiedzy psychologicznej można złamać każdego. A system siłą rzeczy byłby nastawiony na wykrywanie i atakowanie właśnie tych, którzy próbują aktywnie działać przeciw niemu.

Czyli skuteczna technika walki powinna być jak AIKIDO:
  1. Wykorzystywać energię przeciwnika przeciw niemu samemu, tak by każda próba manipulowania ofiary przynosiła systemowi więcej strat niż powstrzymanie się od manipulacji.
  2. Oraz być „walką bez walki” możliwie pasywną psychicznie, aby unikać wykrycia i kontrakcji psychorobota.

Opierając się na tych założeniach, można przyjąć kilka technik oporu wykorzystywanych przez bohaterów opowiadania:
  • Analizowanie każdej myśli pod kilkoma kątami i z kilku punktów widzenia: fizycznego, psychologicznego, taktycznego, moralnego, itp. oraz nawyk odruchowego obalania własnych teorii - szukanie w nich sprzeczności. (Rozmawiam z bogiem, dobrze więc czy to co mówi jest zgodne z definicją tego boga, czy ktoś nie może się pod niego podszywać?)
  • Obracanie myśli podsuwanych przez psychorobota w głowie tak długo, aż stracą siłę rażenia, bo będzie musiał z każdą zmianą naszej optyki modyfikować swoją strategię, dzięki czemu pojawi się szansa dostrzeżenia sprzeczności w podsuwanej idei. (Jestem Napoleonem? A może jednak Wellingtonem, albo Fouchetem. Co ja wiem o artylerii? Dlaczego jestem taki wysoki?)
  • Umiejętność śmiania się z siebie, by móc wyśmiewać dziwne myśli podsyłane przez psychorobota, pozbawiając je tym samym siły rażenia. Na marginesie: jest to taki odpowiednik „pomarańczowej alternatywy”. Tyle, że ponieważ idee nie są głoszone z zewnątrz, a wewnątrz głowy ofiary, konieczne byłoby wyśmiewanie własnej wiary w te idee. (Chyba zbyt pokrętny pomysł do opowiadania, ale zobaczymy).
  • Stosowanie rutynowych działań i procedur. Rutynowe, zaplanowane działania utrudniałyby psychorobotowi zepchnięcie ofiary ze ścieżki i byłyby pasywne psychicznie, nie wywoływałyby gwałtownych emocji, które psychorobot mógłby odbić, wzmocnić i użyć przeciw ofierze.
  • Umiejętność odzyskiwania wewnętrznej równowagi. Ponieważ psychorobot próbowałby wytrącić ofiarę z równowagi psychicznej podrzucając szalone myśli lub też wzmacniając pewne myśli lub cechy (podejrzliwość, ufność, skąpstwo, rozrzutność, itp. itd.), rebelianci musieliby przechodzić trening, jak powracać do równowagi psychicznej - zapewne z użyciem jakiejś filozofii życiowej w stylu Taoizmu (z uwzględnieniem teorii gier może), koncentrującej się na odnajdywaniu w każdej sytuacji złotego środka.
  • Najprostszą techniką byłoby kontrowanie ataków psychorobota (stopowanie ataków agresji, przypływów miłości do świata), ale ponieważ psychorobot z założenia powinien być maszyną uczącą się nowych strategii, więc osoba stosująca wyłącznie proste kontrowanie byłaby z czasem narażona na sterowana przez maszynę stosującą oddziaływania odwrotne.
  • Dlatego człowiek powinien mieć w życiu jakiś cel, do którego dąży, który nawet w najtrudniejszych chwilach pełniłby rolę drogowskazu i chronił przed zostaniem „piórkiem na wietrze” w wyniku prostej strategii opartej tylko na kontrowaniu i powracaniu do złotego środka.
  • Atakowany miałby też szansę z czasem nauczyć się rozpoznawać wzorce kolejnych ataków podobnie jak systemy antywirusowe w komputerach rozpoznają wzorce wirusów.
  • Kolejną słabością psychorobotów tworzących sieć byłaby konieczność jednoczesnego prowadzenia różnych manipulacji dla różnych ludzi. Co oznacza, że konfrontując te manipulacje ze sobą można by je rozbrajać. Np. rozmowa i wymiana idei w gronie ludzi, którymi psychorobot musi manipulować, rozbrajałaby psychorobota, ponieważ (poza najprostszą techniką skłócania) nie mógłby efektywnie używać jednych ludzi przeciw drugim (tzn. skłaniając osobę A do wypowiedzenia słów, które wzbudzą obłęd, nerwicę, paranoję, etc. u osoby B).  - na marginesie: nareszcie znalazłem zastosowanie dla idiotycznej taktyki z Form Chaosu Colina Kappa. :-)
  • Podobnie, czytając książki z wielu różnych dziedzin i różnych autorów, można by było sobie wyrobić w miarę sensowny pogląd na świat (nawet jeśli wszyscy autorzy byliby manipulowani - każdy jednak w trochę inny sposób). Opis rebeliantów toczących walkę w bibliotekach może być smakowity.

Co ciekawe nawet jeśli psychorobot próbowałby wymazywać ofierze wiedzę niezbędną do przeciwstawienia się mu, to na pewnym etapie rozwoju cywilizacyjnego społeczeństwa ofiara mogłaby ją bardzo łatwo odtworzyć nawet niekoniecznie sięgając w tym celu do specjalistycznych książek. Podejrzewam, ze sporą część mechaniki historycznej można by zrekonstruować z literatury popularnej. Prosty, acz zabawny przykład, urywek z Ery Hyboryjskiej R.E. Howarda (cytuję z pamięci): „Inaczej niż w przypadku innych imperiów, upadek Aquilonii nie był przyczyną wewnętrznego osłabienia, a odwrotnie  - niespodziewanego wzrostu potęgi ludów barbarzyńskich.”

Podsumowanie
Pozostaje jeszcze problem jakiejś zabawnej puenty opowiadania (cyklu opowiadań?).
Pomysł, że na koniec cała sieć jest tylko urojeniem głównego bohatera odrzucam jako zbyt nadużywany (już od czasów Hamleta).
Znacznie zabawniejszy byłby pomysł zbiorowego urojenia wszystkich rebeliantów - na koniec okazuje się, że sieci w ogóle nie było, albo było to coś prozaicznego (w stylu uniwersalnego urzędu patentowego zwalczającego podkradanie cudzych pomysłów). :-)
Albo wpadnę na jeszcze bardziej zakręcony pomysł.   

Warszawa, grudzień 2004 oraz marzec i kwiecień 2005

Góra strony